Skocz do zawartości

JERKBAIT w RYTMIE dobrej MUZYKI


francisco scaramanga

Rekomendowane odpowiedzi

Z tymi dziwactwami to bywa różnie... Pewnie kilku mnie odsądzi od czci i wiary, ale tę płytę też uważałem za ciężkostrawne dziwactwo i ekstrawagancki pomysł nawiedzonego gościa. Do wczoraj... Całkiem, całkiem się tego słucha. No i żywe instrumenty, a nie kupa elektronicznego badziewia. https://youtu.be/KXatvzWAzLU

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja się pochwalę moją pierwszą setlistą: Battery

Master Of Puppets

For Whom The Bell Tolls

Welcome Home (Sanitarium)

Ride The Lightning

Whiplash

The Thing That Should Not Be

Fade To Black

Seek And Destroy

Creeping Death

The Four Horsemen

Am I Evil?

Damage, Inc.

Fight Fire With Fire

Blitzkrieg Zero przynudzania. Samo mięsko. To były czasy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja się pochwalę moją pierwszą setlistą: Battery

Master Of Puppets

For Whom The Bell Tolls

Welcome Home (Sanitarium)

Ride The Lightning

Whiplash

The Thing That Should Not Be

Fade To Black

Seek And Destroy

Creeping Death

The Four Horsemen

Am I Evil?

Damage, Inc.

Fight Fire With Fire

Blitzkrieg Zero przynudzania. Samo mięsko. To były czasy.

Bardzo smakowicie :)

 

Z tej listy najbardziej boli, że nigdy nie dane mi było Damage przeżyć . Eh

Na tym Twoim pierwszym, to pewnie wtedy jeszcze by mnie nie wpuścili, bom za gnój był ;)

 

Szczerze powiem, że nie byłem na wielu Metkach.

 

Najlepsza lista to była ta, na którą mogliśmy głosować :)

Orion był :)

I powyższy, co podałem link.

 

Na Bemowie parę lat wcześniej cała czarna płyta się odbyła.

Te dwa koncerty ( mój czwarty i piąty) wyczerpały potrzeby spotkań koncertowych z James i spolka :)

Także poprzestałem na palcach jednej dłoni.

 

Oczywiście pierwszy koncert się pamięta i tak najgoręcej ( Gwardia).

 

Anegdotycznie :

Od lat kumpluje się z ekipa z Overkill Pl i ich wyjazdy, zajawkę i koncertowe zmagania na calej planecie obserwuje... Tak jak oni moje wędkarstwo :)

 

Fajnie jest mieć pasje \m/

Edytowane przez Guzu
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas zasuwa niemiłosiernie. Starzejemy się, wraz z nami tetryczeją muzycy. Często gonią króliczka, myśląc że są dalej cool i na czasie, że doskonała technika gry, świetna oprawa koncertu i chwyty w rodzaju koncertu życzeń czy wykoślawienia z kartki Niemena...Ja już tego nie kupuję i troszkę mi szkoda. I nie chodzi mi tylko o Metallikę. Santana jest od nich dużo starszy, podobnie Van Morrison. I smakują na żywo jak lata temu. Jasne, że muzyka inna, ale może ciężkie granie czas zostawić młodszym. Bo dinozaury z Doliny Charlotty wyglądają czasem karykaturalnie.  Prawię tu morały, bo trochę inaczej pamiętam thrash. Doba na nogach bez zmrużenia oka, zapchany śmierdzący pociąg, prowiant w postaci kajzerki i jogurtu wieloowocowego (z wielu czarnych porzeczek), wreszcie ponure i smutne Katowice. Tłum młodych, długowłosych, ubranych w skóry i podarte dżinsówki. Masa naszywek, znaczków, ćwieków. Metalowe Katowice. 3 kwietnia 1987, Spodek. Hammer, Destroyer, Turbo, TSA, Overkill (USA), Running Wild (RFN), Helloween (RFN). Bilet zapowiadał emocje. Towarzystwo wokoło ciężko podjarane niemieckimi zespołami. Melodyjne swojskie rytmy. Overkill był mi znany jedynie z Metal Hammera i groźnych min na plakacie z jakiejś metalowej gazety. Promował świeżo wydany "Taking Over". I zmiażdżył Spodek. Słabe nagłośnienie,  specyficzne miejsce i szalejąca publika tylko wzmocniły siłę tej młodzieńczej agresji. Powersurge, Rotten to the Core, There's No Tomorrow, Electro Violence...Czad. To nie to samo co dzisiejsi starsi panowie z zaawansowaną nadwagą i wspomnieniem o długich włosach, zmagający się ze starymi hitami. Trochę to dziwnie wygląda...Czasem lepiej sięgnąć po CD i odpalić siedząc w fotelu. Czasu się nie oszuka.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas zasuwa niemiłosiernie. Starzejemy się, wraz z nami tetryczeją muzycy. Często gonią króliczka, myśląc że są dalej cool i na czasie, że doskonała technika gry, świetna oprawa koncertu i chwyty w rodzaju koncertu życzeń czy wykoślawienia z kartki Niemena...Ja już tego nie kupuję i troszkę mi szkoda. I nie chodzi mi tylko o Metallikę. Santana jest od nich dużo starszy, podobnie Van Morrison. I smakują na żywo jak lata temu. Jasne, że muzyka inna, ale może ciężkie granie czas zostawić młodszym. Bo dinozaury z Doliny Charlotty wyglądają czasem karykaturalnie. Prawię tu morały, bo trochę inaczej pamiętam thrash. Doba na nogach bez zmrużenia oka, zapchany śmierdzący pociąg, prowiant w postaci kajzerki i jogurtu wieloowocowego (z wielu czarnych porzeczek), wreszcie ponure i smutne Katowice. Tłum młodych, długowłosych, ubranych w skóry i podarte dżinsówki. Masa naszywek, znaczków, ćwieków. Metalowe Katowice. 3 kwietnia 1987, Spodek. Hammer, Destroyer, Turbo, TSA, Overkill (USA), Running Wild (RFN), Helloween (RFN). Bilet zapowiadał emocje. Towarzystwo wokoło ciężko podjarane niemieckimi zespołami. Melodyjne swojskie rytmy. Overkill był mi znany jedynie z Metal Hammera i groźnych min na plakacie z jakiejś metalowej gazety. Promował świeżo wydany "Taking Over". I zmiażdżył Spodek. Słabe nagłośnienie, specyficzne miejsce i szalejąca publika tylko wzmocniły siłę tej młodzieńczej agresji. Powersurge, Rotten to the Core, There's No Tomorrow, Electro Violence...Czad. To nie to samo co dzisiejsi starsi panowie z zaawansowaną nadwagą i wspomnieniem o długich włosach, zmagający się ze starymi hitami. Trochę to dziwnie wygląda...Czasem lepiej sięgnąć po CD i odpalić siedząc w fotelu. Czasu się nie oszuka.

Pieknie napisane \m/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Black Sabbath, Tool, Slayer. Znów Spodek. Ozzy z wiadrem na głowie, największe hity, publika szaleje. Większość starsza ode mnie. Obcujemy z legendą. Jednak jak to się ma do innego koncertu. Mój starszy kuzyn, Chicago. Kupił sobie koszulkę na pamiątkę. Trasa promująca "Sabbath Bloody Sabbath". Aż ciarki chodzą po plecach na samą myśl. I jakby jeszcze tego było mało, trasy "Killing Machine" Judas Priest i "2112" Rush. Dostanie tych płyt u nas graniczyło z cudem. O koncertach można było zapomnieć. A mawiają, że komunizm nie był taki zły... Pozostała opinia o jednej z lepszych publiczności na świecie. Spotkania z większością już nie doświadczymy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Black Sabbath, Tool, Slayer. Znów Spodek. Ozzy z wiadrem na głowie, największe hity, publika szaleje. Większość starsza ode mnie. Obcujemy z legendą. Jednak jak to się ma do innego koncertu. Mój starszy kuzyn, Chicago. Kupił sobie koszulkę na pamiątkę. Trasa promująca "Sabbath Bloody Sabbath". Aż ciarki chodzą po plecach na samą myśl. I jakby jeszcze tego było mało, trasy "Killing Machine" Judas Priest i "2112" Rush. Dostanie tych płyt u nas graniczyło z cudem. O koncertach można było zapomnieć. A mawiają, że komunizm nie był taki zły... Pozostała opinia o jednej z lepszych publiczności na świecie. Spotkania z większością już nie doświadczymy.

 

Spodek... to juz w XXI wieku.

Apocalyptica i Rammstein.

organizacja taka, ze na Apocalyptice nie dalo sie wejsc...

 

Na Rammsteinie dostalem w glowe ... perkusista rzucil paleczke i dostalem centralnie w czolo. 

Taki przypadek :)

 

Przy takich rozmowach o koncertach LEGENDACH przypomina mi sie ten event z poczatku lat 90.

Gdzies na wschod od Terespola ...

 

https://www.youtube.com/watch?v=R22xm1PTBL8

 

...znam tylko z filmow na YT 

Edytowane przez Guzu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Rammsteinie w Łodzi to perkusista mógł sobie rzucać... Siedziałem z innymi ramolami naprzeciwko sceny. Słychać było świetnie, widoczność doskonała, a jak buchnęły ognie to myślałem, że pomimo odległości, opali mi brwi. Świetny koncert, lepszy od tego na Bemowie. Co do Metalliki, to z perspektywy czasu, czarny album był przełomowy w ich karierze. Dla mnie w bardzo negatywnym wymiarze. Sukces medialny, ogromne pieniądze i płyta, która była odejściem od żywiołowego thrashu, pchnęły ich w ślepą uliczkę. Kilka lat później zaskutkowało to solidnym rockowym graniem przyozdobionym futerkiem, czarnymi paznokietkami i kolczykiem na języku. Po latach się kapnęli, że nie tędy droga. Stąd obecne setlisty wypełnione starym materiałem i nowe płyty z ostrym graniem. Trochę za późno. Teraz trąci to koniunkturalizmem i wygląda sztucznie. Inni byli konsekwentni i im chylę czoła. Metallice za cztery pierwsze albumy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Rammsteinie w Łodzi to perkusista mógł sobie rzucać... Siedziałem z innymi ramolami naprzeciwko sceny. Słychać było świetnie, widoczność doskonała, a jak buchnęły ognie to myślałem, że pomimo odległości, opali mi brwi. Świetny koncert, lepszy od tego na Bemowie. Co do Metalliki, to z perspektywy czasu, czarny album był przełomowy w ich karierze. Dla mnie w bardzo negatywnym wymiarze. Sukces medialny, ogromne pieniądze i płyta, która była odejściem od żywiołowego thrashu, pchnęły ich w ślepą uliczkę. Kilka lat później zaskutkowało to solidnym rockowym graniem przyozdobionym futerkiem, czarnymi paznokietkami i kolczykiem na języku. Po latach się kapnęli, że nie tędy droga. Stąd obecne setlisty wypełnione starym materiałem i nowe płyty z ostrym graniem. Trochę za późno. Teraz trąci to koniunkturalizmem i wygląda sztucznie. Inni byli konsekwentni i im chylę czoła. Metallice za cztery pierwsze albumy.

Celne podsumowanie.

Czlonkowie Metki chcieli byc wiecej niz zespolem thrashu i takim sie stali.

Czy to byla decyzja swiadoma, czy ewolucja powodowana dynamika wewnetrzna grupy, czy marketingowa machina czy szukanie wiekszej niszy czy 1000 innych czynnikow...

To jakby wtorna debata.

Bo skutki - plyty zostaly wydane i juz nie znikna.

A te ostatnie plyty to dla mnie wogole sa nie do sluchania.

Tak nudne, w kolko te same riffy. Perkusja ponizej jakiegokolwiek poziomu.

Tylko riffoteka Jamesa momentami to broni (Now That we're Dead, Spitt out the Bone).

 

Tym bardziej takie projekty i plyty jak ta tegoroczna Sepultura, to jest cos, co ozywia nadzieje w tworczosc...

 

Edytowane przez Guzu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się chce to można. Poza tym priorytety przy komponowaniu nowej muzyki odmienne. Jedni poszukują, czerpiąc ze swoich korzeni, inni wydają kolejne płyty łapczywie zerkając na puchnące konto w banku. W tym drugim przypadku trzeba podążać za modą. Mało komu się to udaje. "Cowboys From Hell" Pantery był krokiem w tym kierunku, ale trudno tej płycie (a tym bardziej następnym) zarzucić komercję. Grali poszukując coraz większej agresji. "I'm Broken" i "Five Minutes Alone" w MTV raczej ośmieszały nadawcę, niż zespół. Tacy jak Max Cavalera, czy Kerry King nie zagrają z Lady Gagą i nie będą zabawiać się do upadłego z orkiestrą symfoniczną. Nie grozi im również śmierć z głodu i utrata szacunku milionów fanów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...