wujek Opublikowano 6 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2010 Szpiegu, oj tak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
WOBI Opublikowano 6 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2010 owszem,stwierdzenie bardzo ogulne,ale z oczywistych względów nie chciałem się szerzej wypowiadać.skoro jednak zostałem wywołany do tablicy to... -uważam że woblery bolniowe pozbawione klasycznej pracy,są najbardziej uniwersalnymi przynętami tj.sprawdzają się zarówno w krystalicznie czystych rzeczkach (np.górna narew,biebrza) jak i w wielkich RZ.,które podczas większej części sezonu boleniowego są małoklarowne(wisła,odra,bug).-natomiast wobki o klasycznej pracy(w przyp.boleniowców to rużne kombinacje mikro drgań i lusterkowania),owszem są bardziej łowne w wielkich ,,brudnych'' rzekach,natomiast w bardzo czystej wodzie zazwyczaj powodują popłoch wśród rap...-jako że odbiorcami moich przynęt są wędkarze z całego kraju moim priorytetem jest ich uniwersalność,a nie to żeby były najkuteczniejsze na rapy np.w okolicach szczecina i na tym się głównie koncentruję. -oczywiście dla wielu mniej doświadczonych kolegów wobek który zamiast wściekle zamiatać ogonem,idzie jak przecinak błyskając od czasu do czasu boczkiem i nie generując żadnych drgań jest zepsuty... -co zaś do ulepszania przynęt (konkretnie pod swoją wodę) to jestem absolutnie za,jeżeli oczywiście ma się jakąś w miarę klarowną koncepcję!!! wypuszczajcie ryby!!!wodom cześć!!!pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pawelekk Opublikowano 6 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2010 Wydaje mi się, że twórca WO-BI'ków wypowiedział się w sposób zadowalający dla tych którym wszystko i we wszystkim przeszkadza i niepasuje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
andrew Opublikowano 6 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Maja 2010 sorki że zabieram głos ale moim zdaniem dobry wobek na bolka powinien nie pracować...wobki o drobniutkiej agresywnej pracy sprawdzają sie tylko w łowiskach z mniej klarowną wodą,pozatym stawiają duży opór,co dość dotkliwie daje się odczuć po kilku godz.łowienia...no i złowiłem trochę więcej niż 4 bolki... pozdro tez to chcilaem napisac dobry wobler na bolenia to wobler ktory idzie jak olowek bez kacji. bardzo płytkie twierdzenie napisz coś konstruktywnego a nie tylko narzekasz w tym wątku woblem z minimalna akcja sprawdzi sie na różnej wodziewobler z agresywna akcja albo ciągłym lusterkiem na letniej nizowce w czystej wodzie nie sprawdzi sie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
szpiegu Opublikowano 7 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Maja 2010 andrew napisz konkretnie o jakie miejsca ci chodzi wtedy ci opiszę co i jak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mifek Opublikowano 7 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Maja 2010 tak to sobie mozemy odbijac pileczke w nieskonczonosc... proponuje by kazdy dorzucil pare groszy od siebie i tyle. przypominam ze warto traktowac poszczegolny posty jako doswiadczenie danego uzytkownika (wyczytane opinie i sposoby nas raczej nie interesuja) a nie jako prawdy objawione ktore trzeba poddac polemice dyskusji i przepychankom ze wlasnie ze tak a inaczej i tak w kolko... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Robert Opublikowano 7 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Maja 2010 Pisałem to już w innym wątku, że jak się nie wie do jakiej wody jaka przynęta to się prowadzi takie rozprawy. Jeden będzie pisał, że ten wabik do dupy a inny go chwalił. A prawda jest taka, że jedna jest znakomita w pewnych miejscach i sytuacjach a inna w innych, a krytykujący którąś z nich tego nie wie i to cały problem. NIE MA JEDNEJ PRZYNĘTY NA BOLENIE! Amen. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pirania74 Opublikowano 7 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Maja 2010 Pisałem to już w innym wątku, że jak się nie wie do jakiej wody jaka przynęta to się prowadzi takie rozprawy. Jeden będzie pisał, że ten wabik do dupy a inny go chwalił. A prawda jest taka, że jedna jest znakomita w pewnych miejscach i sytuacjach a inna w innych, a krytykujący którąś z nich tego nie wie i to cały problem. NIE MA JEDNEJ PRZYNĘTY NA BOLENIE! Amen. W pełni się zgodzę z tym co napisał @Robert. Swego czasu posiadałem naprawdę niezłą kolekcję przynęt boleniowych. Miałem przyjemność polowania na bolenie na prawie wszystkich naszych dużych rzekach - Wisła, Odra, Warta, Narew czy Bug... Nie na wszystkich rzekach dana przynęta była skuteczna - można powiedzieć że na jednej wodzie czy miejscówce dany wabik się sprawdzi a na innej nie Ja tego szybko nie skumałem i część przynęt już dawno opuściła moje pudełka jako niełowne Nie skumałem o co tu chodzi - teraz już wiem - co woda to inna przynęta na bolenia jest skuteczna, co miejscówka czy sytuacja... Jak się kupuje daną przynętę tylko na swoją wodę, bez sprawdzania na innych rzekach, a przynęta owa okaże się niełowna to od razu mówimy że jest do dupy... gdzie indziej może się okazać bardzo łowna... więc na podstawie doświadczeń z daną przynętą na swojej wodzie, stwierdzając że jest do dupy jest czasami błędem... Po prostu potrzeba czasu aby się w swoją wodę, w gusta swoich boleni wstrzelić przynętą - nic jak testować i testować Co woda to inna przynęta jest skuteczna. Jedyne przynęty na bolenie, które mnie nie zawiodły wszędzie gdzie byłem to ukleje RH i powiedziałbym na nie że są do dupy tylko gdybym testował w studni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pampi Opublikowano 7 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Maja 2010 a tu jeb... bolek ze studni... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Robert Opublikowano 7 Maja 2010 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 7 Maja 2010 Dodam jeszcze, że wielkie możliwości drzemią w technice prowadzenia. Jest wiele przynęt które można bardzo różnie prowadzić. Inaczej jak ryby są spokojne a inaczej jak są pobudzone. Błędem jest myśleć, że ryby pobudzone to takie co się rzucają na wszystko. Wręcz przeciwnie, chcą bardzo konkretny bodziec aby je sprowokować i jak go nie dostaną to się nie ruszą. Ileż to widziałem opisów zrozpaczonych wędkarzy których przynęty obijały się o szalejące bolki. Kolejna sprawa to miejsce z którego się podaje przynętę. Jak się nie wstrzelisz w układ panujący w wodzie to kich bo bolek nie lubi jak przynęta pruje na czołowe z nim. I można by tak dalej. Ale te niewiadome to cały urok łowienia. Im więcej się wiem tym nudniejsze się robi łowienie. Analogia do narzeczeństwa i starego małżeństwa jest jak najbardziej corecct. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
patu Opublikowano 14 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Lutego 2014 Odkopując watek z odchłani netu...Wojtek, pamiętasz tą partię wobków... słana x-lat temu do Polic??Ten wobek rozdziewiczył mnie trociowo nad Parsętą kupę lat wstecz...Trzymam go z sentymentu choć zajechany jak bolka trampki i ster "wylatał" z 2 razy ...To były czasy... Pozdrawiam Cię... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tofik Opublikowano 14 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Lutego 2014 Coś Ty Patryku robił z tym woblerem....... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
patu Opublikowano 14 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Lutego 2014 ...zaliczył niejeden mega zaczep, odstrzał, brazylijke miedzy drzewami, oraz rwanie wyczepiaczem...potem coroczne tarło w pudełku trociowym, w innymi osobnikami stad ten oldlook... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tofik Opublikowano 14 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Lutego 2014 No to piękna historię ma ta przynęta,ja nie mam tyle szczęścia,tzn moje "killery" zazwyczaj kończą swój żywot bardzo szybko w wodach rzeki.......Ten Twój to faktycznie jakiś fartowny zawodnik Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
thibar Opublikowano 15 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 15 Lutego 2014 Polecam Wojtka owady, u mnie numer jeden na niewielkich rzeczkach. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 15 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 15 Lutego 2014 Prawda. Żuczki WoBiego to magnes na klenie i kleniska, nie tylko z małych rzeczek.Nóżki im się wysypią, poobijają się z lakieru na kamulcach, a i tak będą kusiły lepiej od niejednej super realistycznej imitacji owada, wyjątkowo dopracowane woblerki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
WOBI Opublikowano 15 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 15 Lutego 2014 (edytowane) Odkopując watek z odchłani netu...Wojtek, pamiętasz tą partię wobków... słana x-lat temu do Polic??Ten wobek rozdziewiczył mnie trociowo nad Parsętą kupę lat wstecz...Trzymam go z sentymentu choć zajechany jak bolka trampki i ster "wylatał" z 2 razy ...To były czasy... Pozdrawiam Cię...Patryk kiedyś to były ryby.... Ja też trociowo rozdziewiczyłem się nad Parsętą.Pierwszy wyjazd z moim kumplem Pawłem(wel Parf) w marcu 2002r przez pięć dni nie dał nam nawet kontaktu,choć woda była fajna, bardzo wysoka i posztormowa.Niestety wszystkie teorie wyczytane z gazet nic nie dały...Po prostu zabrakło pierwiastku szczęścia....Drugi wyjazd we wrześniu tego samego roku dał tylko szczupaki i fajnego okonia,chociaż Paweł miał kontakt z trocinką 50+.Następny (2003)sezon rozpoczęliśmy we Wrzosowie 1 stycznia,był spory mróz i płynęła kra,więc dało się łowić tylko na gum i tylko w nielicznych miejscach.Drugiego po w miarę ciepłej (-5) nocy kry było trochę mniej i znaleźliśmy z Pawłem odkos w którym dało się normalnie łowił woblerami.Po około godzinie stania w jednym miejscu mam potężne kopnięcie,zacinam,wpadam w poślizg (stałem na pochylonym w stronę rzeki nawisie)... i ląduję tylko po pas w wodzie,dlatego że drugą ręką złapałem się za szczelinę w pękniętej krawędzi nawisu....i tak sobie trwam kilka sekund które były jak wieczność....w prawej ręce pulsujący kij z trocią na końcu,w lewej krawędź lodu,a du...pa w rzece....Nieszczęście w szczęściu jednak skończyło się równie szybko jak się zaczęło...ryba spadła,a przyjaciel pomógł mi się wydostać na lód.Oczywiście miałem na sobie spodniobuty i łowiłem dalej,a jedyna stratą (poza trocią) było pudło z przynętami które roztrzaskało się o lód w czasie upadku.Tego dnia nie mieliśmy więcej kontaktów. Trzeciego dnia poszliśmy dość daleko w dół, na piękny ostry zakręt na stromym bukowym zboczu....i tam (na wyjściu z zakrętu)około jedenastej dostałem swoją pierwszą troć na wiśniowo-złotego banana sieka (wieczorem dzień wcześniej wymieniliśmy się z twórcą na woblerki na moście we Wrzosowie).Piękny samiec miał chyba 43 albo 44cm... ale chwilkę później dołowiłem jeszcze piękniejszą samiczkę 60+ i tego dnia byłem chyba najszczęśliwszym wędkarzem nad całym dorzeczem Parsęty.... To były czasy.... Edytowane 15 Lutego 2014 przez WOBI 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
czocho Opublikowano 15 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 15 Lutego 2014 ...i już nie wrócą....ale radość po złowioniu ryby ta sama Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
patu Opublikowano 15 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 15 Lutego 2014 Patryk kiedyś to były ryby.... Ja też trociowo rozdziewiczyłem się nad Parsętą.Pierwszy wyjazd z moim kumplem Pawłem(wel Parf) w marcu 2002r przez pięć dni nie dał nam nawet kontaktu,choć woda była fajna, bardzo wysoka i posztormowa.Niestety wszystkie teorie wyczytane z gazet nic nie dały...Po prostu zabrakło pierwiastku szczęścia....Drugi wyjazd we wrześniu tego samego roku dał tylko szczupaki i fajnego okonia,chociaż Paweł miał kontakt z trocinką 50+.Następny (2003)sezon rozpoczęliśmy we Wrzosowie 1 stycznia,był spory mróz i płynęła kra,więc dało się łowić tylko na gum i tylko w nielicznych miejscach.Drugiego po w miarę ciepłej (-5) nocy kry było trochę mniej i znaleźliśmy z Pawłem odkos w którym dało się normalnie łowił woblerami.Po około godzinie stania w jednym miejscu mam potężne kopnięcie,zacinam,wpadam w poślizg (stałem na pochylonym w stronę rzeki nawisie)... i ląduję tylko po pas w wodzie,dlatego że drugą ręką złapałem się za szczelinę w pękniętej krawędzi nawisu....i tak sobie trwam kilka sekund które były jak wieczność....w prawej ręce pulsujący kij z trocią na końcu,w lewej krawędź lodu,a du...pa w rzece....Nieszczęście w szczęściu jednak skończyło się równie szybko jak się zaczęło...ryba spadła,a przyjaciel pomógł mi się wydostać na lód.Oczywiście miałem na sobie spodniobuty i łowiłem dalej,a jedyna stratą (poza trocią) było pudło z przynętami które roztrzaskało się o lód w czasie upadku.Tego dnia nie mieliśmy więcej kontaktów. Trzeciego dnia poszliśmy dość daleko w dół, na piękny ostry zakręt na stromym bukowym zboczu....i tam (na wyjściu z zakrętu)około jedenastej dostałem swoją pierwszą troć na wiśniowo-złotego banana sieka (wieczorem dzień wcześniej wymieniliśmy się z twórcą na woblerki na moście we Wrzosowie).Piękny samiec miał chyba 43 albo 44cm... ale chwilkę później dołowiłem jeszcze piękniejszą samiczkę 60+ i tego dnia byłem chyba najszczęśliwszym wędkarzem nad całym dorzeczem Parsęty.... To były czasy.... ..ja z Jackiem K. i ekipą ( 7 osó pojechalismy nad Parsętę do Ząbrowa na tydzień.... wszędzie łowili - wszędzie tam, gdzie nas nie było...czyli standard.Po 3 dniach, przedeptanych mega kilosach i 3krotnie zatartych pachwinach mieliśmy dosyć...ciężko było z rana wstawać z koja. Ale nia ma łatwo, nasz Guru, stary wyjadacz Stanisław G. zrzucał nas z koja jak pluszowe misie i dawał 5 min na stanie w baczności w pełnym ekwipunku. Kolega odpuścił, ja polazłem ze znajomym z Wawy. On czuł trocie z kilometra, i po dojściu do 1-szego zakrętu w górę rzeki podbieraliśmy jego kolejną rybę tej wyprawy. Dobił mnie tym psychicznie, już miałem zamiar popełnić harakiri dolnikiem od Whiskera. Po jego słowach..cyt" spokojnie, zaraz złowisz", nabrałem nadzieji na 15min. To wystarczyło do dojścia do następnego zakrętu i złowienia swojej 1-szej, wychodzonej, jedynej... Później niesiony mega adrenalina miałem kontakt z drugą rybą, z resztą już niemal wszędzie widziałem i czułem ryby. Nabrałem wędkarskiej "czutki", która już nosiła do końca wyprawy bez efektów. Kolega z Wawy na odchodne, czyt. w ostatni, krótki dzień łowienia dołowił łosia 90plus i 60tkę i tym faktem "zgwałcił" nas psychicznie . Złowił więcej ryb, niż reszta teamu łącznie przez cały wypad....Skromny chłopaczyna - a trafiło się ... Pozdrawiam Cie Krzysiu Ż. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tasiek321 Opublikowano 16 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Lutego 2014 Szykuje się nowy wątek "Jak straciłem trociowe dziewictwo" P.S.patu historyjka niczym ta o "pajączku" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
patu Opublikowano 16 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Lutego 2014 ..poniosło mnie sentymentalnie...w tej jest happy end, w tamtej pajączek pokrzyżował plany łowiącemu ..Jak zakwasy po wczorajszym maratonie?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tasiek321 Opublikowano 16 Lutego 2014 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Lutego 2014 Zakwasów brak Tylko musiałem kręgosłup wymienić na zapasowy i jakoś żyje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.