sierżant Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 Wybralem ci się ja onegdaj nad Rabę, na takie pstrągowe ostatki.Zabrałem z sobą kobietę, która, jak gdzieś wcześniej wspomnialem, bardzo lubi jeździć na ryby, gdzie nie kaprysi, nie jęczy, nie nawołuje do powrotu, za to upiecze kiełbaskę na zebranych nad wodą patykach, no, ogólnie przydaje się.Zaparkowałem, złożyłem sprzęt, i do wody.Raba w okolicach Gdowa jest rzeką dość płytką, zdarzają sie jednakowoż glębsze dołki, z wirującą, ciemniejszą wodą, dającą nadzieję na jakąś sensowną rybkę. Nawiasem, rybostan dość marny, ale teren ma dużą zaletę: w pół godziny, od wyjścia z domu, jestem nad wodą. To ważne. Ma się czasem wolne kilka godzin, można wyskoczyć na muszkowanie, nie dające obietnicy sukcesu, ale zawsze można pobrodzić, porzucać, zreszta, co wam będę mówił, rozumiecie to doskonale.Patrzę: nad dołkiem na wprost stoi sobie kolega muszkarz, zanurzony po pachy, i kręci młynka nimfą. Myślę, pokręci, pójdzie dalej, a ja tymczasem powłóczę się nad rzeką, popróbuję mokrej, suchej, strimerka, nimfą wszkże też nie pogardzę.Powędrowałem w dół rzeki, po dwóch godzinach wracam, ten młynkowy jak stał, tak stoi, i orze dno. Hm, wolno mu, nieprawdaż? Pomaszerowałem dalej. Po kolejnych dwóch godzinach wracam: sytuacja nie uległa zmianie, wiatrak jak kręcił, tak kręci.Kobieta, której, jak to kobiecie, przyrodzona jest niezwykła ciekawość, pyta mnie: a co on tak w jednym miejscu macha?Odpowiedziałem, że widać taka jego natura, nic lepszego nie przyszło mi do głowy...bo i jak...Co będę dalej kolegów zanudzał: po dalszych dwóch godzinach dalej ten wybitny muszkarz robił za wiatrak w tym samym miejscu. Wieczorem zbierałem się do domu, a on? Tak, zgadliście, ściemniało się dość poważnie, a etatowy dołkowy nie przesunął się dalej, niż cztery metry. I tu następuje moje pytanie: podoba się wam takie muszkarstwo?No chyba by mnie ( tu dość wulgarny zwrot proszę sobie wyimaginować). Mucha, to jest to 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kacper.K Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 Być może polował na konkretną rybę, którą tam wcześniej widział, tudzież miał ją na kiju. Ciężko inaczej wytłumaczyć jego zachowanie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
trout master Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 A nie miał ołowianych butów i nie był niemową. Pewnie namierzył jakąś główkę i ..... wiedział co robi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pisarz Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 Pewnie chłopina wsadził gdzieś nogę w kamienie i ugrzązł. Wstydził się przyznać , że z niego taka cielemaga i czekał bidny kiedy wreszcie się zwiniecie , żeby się uwolnić. Szkoda chłopa , tyle musiał się wystać w jednym miejscu . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Andrzej Stanek Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 Raba w okolicach Gdowa jest rzeką dość płytką, zdarzają sie jednakowoż glębsze dołki, z wirującą, ciemniejszą wodą, dającą nadzieję na jakąś sensowną rybkę. Chyba samemu odpowiedziałeś na pytanie... Jeden dołek rokujący nadzieje do tego białoryb ewentualnie tęczaki. Zajęcie na kilka godzin bez zadyszki z lataniem od dziury do dziury. Podobnie miałem łowiąc z kolegami na odcinku Jeleńskiego. My robiliśmy kilometry a koleś z długim kijem i żyłeczką zamiast linki czesał tęczaki z dołka. Dołek był spory więc stał tam ładnych kilka godzin. Taki life... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sierżant Opublikowano 2 Września 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 (edytowane) Tak, trout master, ołowiane buty, nic innego. Przyznaję, że na to nie wpadłem.Ugrzęźnięcie nogi jest takoż prawdopodobne.Upośledzenie mowy też jest możliwe, bo poza srogim łypaniem spod oka w moją stronę, nie wydał głosu. A ja radośnie szczerzyłem zęby pod jego adresem, próbowalem zagadać, ale wszelkie próby były skazane na niepowodzenie. A jestem facetem dość rozmownym, towarzyskim. Może rzeczywiście namierzył jakiegoś pstrągala w dołku i z zapamiętaniem polował na niego. Też mi się takie sytuacje zdarzały, ale żeby tyle godzin ekscytować jeden głęboczek? Przecież nie muszę tej ryby złapać, prawda? A na dużego pstrąga w tej podkrakowskiej Rabie szanse są raczej niewielkie.Mnie się trafił w tym roku tylko jeden przyzwoity, tak pod pięćdziesiąt centów. No, na pięćdziesiąt musiałby jeszcze zjeść trochę uklejek, ale niewiele mu brakowało. Za to urodą nie grzeszył, jakiś taki srebrno-szary, bez czerwonych kropek, a czarne takie jakieś rozmyte, nieładna rasa.Mimo to pojmanego zwolniłem z niewoli, niech tam przysparza potomstwa, nawet tak dalece nieatrakcyjnego. Zresztą, nie ma co wybrzydzać. Brzydal na wędce daje podobne emocje, jak urodziwy amant. Edytowane 2 Września 2015 przez sierżant Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Dagon Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 Mnie Raba w ostatni weekend przeżuła i wypluła. Dwanaście godzin na wodzie. Różne odcinki, mucha, potem zjazd dużo niżej i spinning i tylko jedenaście ryb. Woda niska, niby czysta, ale glon płynie okrutnie. Wiosną, ta piękna rzeka, była bardziej szczodra. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
etherni Opublikowano 2 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 sierżancie, jako żywo spotkałeś mojego ojczulka... Jegomość łysy z siwą brodą, z miną jakby za karę łowił, porusza się polonezem.Tak dokładnie to u niego wygląda, i mnie też członek męski by trafił. Ba, ja patrzeć na to nie umiem. Zresztą, o zgrozo, ojciec i na spina podobnie łowi. Jeda rynna 4 godziny. Coś tam wyciąga, chyba na zasadzie puszczania nerwów pstrągom bo ile można to samo koło pyska oglądać. Co do ubarwienia pstrągów z Raby - różne dziwadła tam miałem na kiju, łącznie z miniaturą feroxa w pobliżu ujscia Stradomki. Miało toto ok. 25cm, i żałuję że nie zrobiłem zdjęcia taki cudak. Co tam z Jeleńskiego spływa i z okolicznych hodowli to jeden diabeł wie. Twój mógł być po prostu trocią z Dobczyc, albo formą przejściową. W Gdowie niegdyś niedzielny wędkarz dumą prezentował "tęczaka" 30cm który był ewidentną trotką. Nieco mu mina zrzedła po uświadomieniu że zberetował niemiarową rybę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sierżant Opublikowano 2 Września 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2015 (edytowane) Tak, ten płynący glon, to zaiste dopust Boży.A jedenaście ryb w ciągu dnia, to przecież nie jest zły wynik w tych czasach.Lata, kiedy na jednej wyprawie w okolicach Myślenic łowiło się czasem 70 (siedemdziesiąt !!!) lipieni, minęły raczej bezpowrotnie. Etherni, nie wiem, czy łysy, bo miał czerep nakryty jakimś borsalino, brodziska też nie dostrzegłem. Mina, jak piszesz, odpychająca.Pewnie zastosowałbym wzmożoną obserwację, gdyby to była muszkarka(?). Najlepiej odziana adekwatnie do ostatnio panujących upałów. A spójrz na pstrągi z Rudawy. Złociste, niemal pomarańczowe, okryte czerwonymi, pięknymi kropkami. Jak klejnoty, doprawdy wspaniałe wytwory Natury.Niestety, wiele ich opuściło ostatni ten padół łez przez jakiegoś s.....a, który je potraktował trutką. Do tej pory mnie trzepie na samo wspomnienie.I afera się rozmyła, rozwiała, jak to zazwyczaj bywa. Edytowane 2 Września 2015 przez sierżant Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
etherni Opublikowano 3 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Września 2015 (edytowane) Owszem, te z Rudawy są piękne - ale z Prądnika jeszcze ładniejsze, a do tego to stabilna populacja z skutecznym tarłem. Szkoda że nie rosną większe. Te z nizinnej Rudawy już nie są takie urodziwe, ale i tak cieszy ich obecność w środku miasta. Zatrucia są plagą, w lipcu w Iwanowicach nad Dłubnią, miejscowy konsument win owocowych poza kłusowniczymi opowieściami narzekał, że parę lat temu szambo spuścili w Biskupicach i masa ryby padła. I widomo kto, ale sąsiad, kuzyn, pociotek, szwagier kogos z policji ,leśniczego, czy strażnika i po kościach się rozeszło. Tylko lumpy mu opony pocięli ze złości że nie mają jak rybki skłusować na zagrychę... Polskie bagienko w pełnej krasie.Na wiosnę zgłaszałem do SSR i na Prądniku, i na Wildze odpływy syfu, muszę przyznać że nasz krakowski Pion Ochrony Wód działa szybko i skutecznie. Edytowane 3 Września 2015 przez etherni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kardi Opublikowano 4 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Września 2015 I tu następuje moje pytanie: podoba się wam takie muszkarstwo? Takie muszkarstwo raczej mi nie odpowiada, wolę poszukiwać, kusić kolejne ryby.Przy okazji trochę ruchu i nowych widoków. Gdy ryby słabo biorą zawsze liczę na "wariata", który nagle i wbrew oczekiwaniom zaatakuje przynętę, którą wcześniej olewało wiele innych ryb.Nawet gdy widzę oczkującą większą rybę która nie reaguje, po kilkudziesięciu rzutach daję jej spokój.Czasem, parę, paręset metrów niżej znajduję o wiele mniej wybredną sztukę złowioną inną metodą.Bywało dawniej, że spędzałem godziny nad gulgającą rybą i dopiero zmrok ukrywał moją porażkę.Zmieniłem to - szkoda czasu. Piszecie o kolorach potokowców, niestety nigdy nie łowiłem w Prądniku. Pięknie ubarwione bywały pstrągi z Gwdy- ciemne,mocarne,mnóstwo drobnych czerwonych cętek.Z kolei Piława-łąkowe, górne odcinki darzyły jasnymi srebrnymi pstrągami prawie bez czerwonych akcentów. Wracając do opowieści o" stabilnym" muszkarzu nie można wykluczyć, że ma problemy z poruszaniem się wynikające ze stanu zdrowia. Im jestem starszy tym częściej biorę takie aspekty pod uwagę - niestety 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Franc Opublikowano 13 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Września 2015 Moim zdaniem wypatrzył tam jakiegoś kropka i chciał go złamać. Ogólnie chodzi o to żeby pstrąg po paru godzinach uwierzył że to musi być jakiś nowy wylęg na którym wcześniej nie żerował . . Ja podziwiam takich fryzjerów , co godzinami czeszą 4 m wody . Miałem niewątpliwą okazję obserwować również takie wyczyny na Łupawie . Bardziej to chyba przepływankę przypomina .Jak musi być silna wiara w przynętę i metodę żeby jeszcze do tego ryby przekonać . Ćwiczył silną wole rybom ... może 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sierżant Opublikowano 13 Września 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Września 2015 Cóż, każdy widzi wędkarstwo muchowe po swojemu.Dla mnie jest to bardziej wędrówka wzdłuż rzeki, brodząc lub brzegiem. Gdy mi pstrąg wyjdzie i nie trafi w muchę, rzucam kilka, kilkanaście razy i idę dalej.Przecież nie muszę go wyjąć i wytarmosić. Wsadzanie palca do pyska pstrąg też, domyślam się, niechętnie akceptuje.Ale skoro ja nie lubię łowić na kotwicy, nie znaczy, że inni nie lubią.Choć w moich oczach nie ma to wiele wspólnego z muszkarstwem. Taki ze mnie konserwatysta. Przyznaję, Pawle, że problemy zdrowotne jakoś mi nie przyszły do głowy. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.