Zanderix Opublikowano 8 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Września 2015 Taka sytuacja - jedziesz na nowe, nieznane sobie łowisko. Wiesz jakie gatunki ryb chcesz złowić, ale .... No właśnie te "ale" :- masz ograniczony czas, zwykle to 6 do 10 dni- jeśli ktoś ze znajomych był, trochę pomoże swoimi uwagami- jakieś szczątkowe informacje znajdziesz w internecie Jednak bywa tak, że na miejscu zastajesz inne warunki niż znajomi, w internecie też nie wszystko dokładnie opisane - co wtedy ? Ciekawy jestem Waszych metod na znalezienie "klucza do sukcesu" na różnych łowiskach i różnych gatunkach ryb. PZDRZanderix 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 kardi Opublikowano 8 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Września 2015 Sonda często służy jako dupochron, bowiem wypłycenia są nagłe i niebezpieczne. Opisałem kiedyś sytuację gdy stanęliśmy łodzią na środku jeziora wpływając na olbrzymi płaski głaz i spychając ją z niego nie wlewając wody w kalosze.A dookoła głębia...Nowa woda - jak w temacie wątku i stąd niespodzianka. Większość brań mamy w pobliżu brzegów, stąd lubię móc do niego dorzucić, jeśli pod łodzią jest ok 3 m wody.Postój w takim miejscu na kotwicy pozwala więc machnąć pod brzeg lub w przeciwną stronę czyli na głębię.Po 10 rzutów i płyniemy dalej...Trzciny, stare czy nowe zawsze atrakcyjne.Tam lecą spoony.Koniec klinowej podłużnej rafy jest najlepszy.Kotwiczymy po obu stronach przepłycenia łowiąc na głębokości 3-4 m ,ale ściągając z płytszej wody nad kamieniami w kierunku łodzi.Bywa, że po paru dniach pływamy już tylko nad rozpoznane rafy.Opis nie jest uniwersalny, dotyczy odwiedzanych przeze mnie jezior o specyficznym charakterze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 Friko Opublikowano 8 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Września 2015 Północna Szwecja ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 kardi Opublikowano 8 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Września 2015 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 krzysiek Opublikowano 8 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Września 2015 (edytowane) Druga cześć wypowiedzi zaczynająca sie od: "Dopiero w drugim etapie, jest poszukiwanie na własną rękę........." Niestety problem polega na tym, że często informacji o łowisku po prostu brak, albo są tak szczątkowe, że niewiele wnoszą. A cuda techniki... cóż, szczęśliwy, kto je ma. Przydają się zawsze i wszędzie, bez dwóch zdań. To bulisz za roaming Cynk od Przyjaciela wart jest każdych pieniędzy Gdyby tego dnia, a może nocy o drugiej nie wyszło słońce i brania nie siadły, to bym się chyba zaje...chał na śmierć. Po trzech godzinach nieustannego holowania ryb padł mi prawy nadgarstek - dała o sobie znać kontuzja sprzed dwudziestu z górą lat... Rozpracowanie nowego łowiska to temat rzeka, wart serii artykułów, a nawet obszernej monografii. Napisać by ją mogła jedynie osoba z gigantycznym doświadczeniem, bo temat jest praktyczny do bólu i teoretyzowanie można o kant... Jest wiele czynników, które różnicują scenariusze, a ich liczba jest tych czynników iloczynem. Inaczej wygląd sprawa w przypadku rzeki, inaczej jeziora, czy np. rozlewisk delty rzeki. Pora roku również ma zasadniczy wpływ na przebieg poszukiwań. Kilka uwag ogólnych. Na pewno warto szukać "na sucho". Tekstów w Internecie, wpisów na blogach, filmów na YT, zdjęć - przy czym sugeruję wyszukiwać z użyciem lokalnego języka Jeżeli mamy szczęście - nawiążemy kontakt z lokalnym przewodnikiem. Niektórzy są komunikatywni i bezinteresowni. Czasem uda się znaleźć batymetrię. Ale w przypadku niewielkich wód - nie liczyłbym na to. Wtedy pozostaje analiza zdjęć z google... Niestety jak do tej pory bardzo często trafiałem na wody, o których w zasadzie nic nie było wiadomo na pewno, za wyjątkiem tego, jak wyglądają na mapie. I to jest chyba największe wyzwanie dla wędkarza. Smutne uwagi: niezbyt wszechstronny wędkarz (taki jak ja) ma niewielkie szanse na rozpracowanie tajemnic danej wody. I druga: samotne rozgryzanie wody, względnie jedną ekipą (łodzią), to męka, frustracja i potencjalne popadanie w zwątpienie. Nigdy nie wiadomo, czy nie łowimy bo nie biorą, czy coś robimy źle. Za to czesanie wody w dwie, trzy ekipy, np. z takimi kreatywnymi, doświadczonymi i dociekliwymi repami jak Krisu23m czy Pumba, to czysta przyjemność. Widziałem też w akcji Hlehle i wierzcie mi - było na co popatrzeć. To przykład gościa, który po 1-2 dniach na nowej wodzie łowi jak u siebie pod domem. Napiszę kilka słów o niezbadanych jeziorach, bo to na nich najczęściej przychodziło mi łowić. Moim zdaniem metody na rozgryzienie wody są trzy: 1. obławianie wytypowanych spotów, 2. łowienie w dryfie, 3. trolling. Obławianie wytypowanych spotów to metoda na miejsca kameralne, które da się wytypować nawet za pomocą GoogleEarth. Najczęściej są to zatoki, wąskie gardła, okolice głębokiej wody, górki, kamieniska, niewielki blaty, etc. W zasadzie na dziewiczej wodzie już pierwsze rzuty powinny przynieść ryby. Przekonałem się, że można w ten sposób znaleźć miejsca niesamowitej koncentracji ryb. Warto sobie wtedy od razu odpowiedzieć na pytanie, dlaczego one tam są. Łatwiej wtedy znaleźć podobne mety. Ale przekonałem się i o tym, że jałowe kilka- kilkanaście minut oznacza, że dana miejscówka nie obsypie nas rybami. Trzeba mieć wtedy naprawdę dobre uzasadnienie, żeby katować ją dłużej. Łowienie w dryfie jest sensowne raczej w rozleglejszych miejscach: dużych zatokach, na kamienistych burtach, rozległych blatach. Te miejsca też lepiej wytypować przed wyjazdem. Dryf to metoda jeszcze bardziej "speedfishingowa" niż spotting i trzeba mieć 100% zaufanie do przynęty, żeby miało to sens. Tu kieruję się zasadą natychmiastowego kotwiczenia po braniu. Czasem warto, bo trafiło się na spot, przeważnie jednak nie. Ryby w ww. miejscach są przeważnie bardziej rozproszone. Warto pamiętać o technice: spowalniać się dryfkotwą, korygować silnikiem, śledzić ślad na GPS-esie i świadomie go powielać lub nie. Trolling - można podyskutować, czy to od niego powinno się zacząć, czy nie. Najczęściej tak robię. Pozwala opłynąć największy obszar w najkrótszym czasie i szybko zdjąć trochę aktywnych ryb. Daje pojęcie o batymetrii, jeżeli jej nie znamy i jest bardzo skuteczny w realiach rozproszenia ryb. Czasem nawet głównie skuteczny. Typowe spoty trollingowe to blaty, długie burty wysp i brzegów, podwodne przedłużenia cypli i wysp, górki, uskoki dna, wąskie gardła. Bardzo, bardzo często dobra meta charakteryzuje się bliskością relatywnie głębokiej wody i przepływem - wody i drobnicy. Nie będę się rozpisywał, żeby nie powielać popełnionego przed laty artykułu. Standardowa teoria mówi, że należy zaczynać w bezpośredniej bliskości brzegu i kontynuować kolejne przeloty coraz dalej w kierunku wody. Może i tak. Ja tam wolę męczyć wytypowany spot. W zależności od charakteru żerowania i koncentracji ryb, troll może być strzałem w dziesiątkę lub zaledwie metodą, dzięki której nie spłyniemy o kiju. Uff... zmachałem się. Padły tutaj hasła kreatywność, wszechstronność. Warto się nad nimi głębiej zastanowić. Ja w ciągu ostatnich 12 miechów kilka razy dostałem lekcje pokory, bo brakło mi i jednego i drugiego. I gdyby nie pływanie w kilka ekip, wymiana informacji - różnie mogło się skończyć. Niestety mam tendencje do trwania w schematach. Czasem ratuje mnie Harry, z którym pływam i który przeważnie robi coś inaczej niż ja, czasem inna ekipa. Ważne, żeby nie kopiować się wzajemnie, chyba że macie 100% przekonanie, że schemat, który kopiujecie jest najlepszym możliwym. A i wtedy nawet warto pokombinować. Wszystko, co napisałem powyżej sprowadza się do poszukiwania żerujących ryb. Jak już je znajdziemy, to (zdarza się) odkrywamy co żrą i dlaczego to tam właśnie pływa. A ja marzę o tym, żeby kiedyś, po wielu, wielu latach doświadczeń, stanąć nad nową wodą i po prostu wiedzieć, gdzie będzie ta drobnica I zaczynać łowić, jak u siebie za płotem Połamania Edytowane 8 Września 2015 przez krzysiek 14 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 Krisu23 Opublikowano 9 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Września 2015 Z tym ostatnim marzeniem będziesz miał moim zdaniem ciężko. Zbyt mało czasu spędzamy na wodach które obławiamy i zawsze jedziemy mniej więcej w tych samych terminach. Do takich umiejętności można dojść chyba tylko na wodzie którą się ma pod domem. Wtedy analogiczne łowisko będzie łatwiejsze do rozpracowania. Fakt uczymy się dużo ale wszystko na zasadzie prób i błędów. Przykładem może być wyjazd z Pumbą do NL. Rano złowiliśmy w konkretnym spocie ładnego sandacza, wróciliśmy na wieczór i trafiliśmy jak to było w jednym filmie dzień dziecka w Pilchowicach. Ale czemu tak się stało dotarło do nas dopiero w domu na kolacji. To jest jeden z elementów niekończącej się układanki która ciągnie się od stycznia do grudnia, zależnie jeszcze gdzie co wolno łowić. Za mało mamy czasu w łowiskach gdzie się poruszamy, żeby te puzzle prawie całe poskładać. No ale radzimy sobie lepiej lub gorzej współpracując ze sobą. W tym roku mieliśmy niesamowite możliwości łowienia szczupaków. Gdyby było gorzej to trolling znowu grałby pierwsze skrzypce a Ty dyrygowałbyś orkiestrą. Najgorsze co można zrobić to zamykać się w schematach i z tym ma wielki problem sporo ludzi którzy jadą do takiej powiedzmy Szwecji pierwszy raz, w ekipie nie ma nikogo doświadczonego w skandynawskim łowieniu a całe wędkarskie życie spędzili w Polsce. Z nami był w tym roku jeden debiutant i myślę, że lepiej trafić nie mógł. Nie dosyć, że na....lił równo z burtami to przesiedział cały tydzień na jednej łajbie z gościem który wiele go nauczył i pokazał inne łowienie niż to które zna z Polski. Ostatnio Guzu pokazał w wątku o szczupakach piękne ryby z Hiszpanii. Zastanawiałem się(spoko nigdzie się nie wybieramy ) jak byśmy sobie poradzili w takich warunkach. Bo to jest na pewno skrajnie odmienne łowisko od tych które znamy, jedynie szczupłe podobne, tylko że grube niemiłosiernie. Obstawiam, że na jerki Pumbie poszło by blado, chyba że umie z 10 metrów targać. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 WhiteWillow Opublikowano 9 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Września 2015 Obstawiam, że na jerki Pumbie poszło by blado, chyba że umie z 10 metrów targać. Pumba, zaraz po tym jak zszedł z nocnika, zaczął łowić polskie sialawowce na trolling w toni. Jakoś by sobie poradził, tak myślę. 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 grunwald1980 Opublikowano 9 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Września 2015 U mnie wyglada to tak.Przegladam google mapy. Mam juz upatrzone miejsce wpisuje w google (w jezyku z danegon kraju) np. sandacz na spinning w (tu miejsce wioski, miasta, oraz rzeki) wchodze na kazde forum jakie tylko znajde i czytam .Czasem wyskakuja jakies artykuly.Bardzo pomocne moze sie okazac wejscie na strone gospodarza wody, moze nie ma namiarow gps, ale sa rozne imprezy rozgrywane na wodzie, sa zdjecia, sa nazwy miejscowosci, ryby jakie zostaly zlowione.Jak chlopaki zauwazyli, kazde miejsce wyrozniajace sie, najdalej wysunieta glowka na rzece, najbardziej wysunieta klatka w szeregu glowek, jest wiele ciekawych miejsc,zakrety, rafki , oj mozna by wiele pisac.Czasem dopiero bedac nad woda mozna cos ciekawego zaobserwowac, czego nie widac w google.W sumie to wszytsko juz bylo dobrze opisane wyzej przez kolegow. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 Kotwic Opublikowano 10 Września 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 10 Września 2015 Wodę trzeba obserwować i próbować łowić zgodnie z tym co się zobaczy.Nie jest to metoda by bić rekordy lecz by sobie przyjemnie łowić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
0 arto83 Opublikowano 5 Października 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Października 2015 Mapa batymetryczna,wiadomości od miejscowych wędkarzy o ile mozna sie sugerowac co do ich prawdomówności:)Echosondy no i swój czas wypływany na akwenie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pytanie
Zanderix
Taka sytuacja - jedziesz na nowe, nieznane sobie łowisko. Wiesz jakie gatunki ryb chcesz złowić, ale ....
No właśnie te "ale" :
- masz ograniczony czas, zwykle to 6 do 10 dni
- jeśli ktoś ze znajomych był, trochę pomoże swoimi uwagami
- jakieś szczątkowe informacje znajdziesz w internecie
Jednak bywa tak, że na miejscu zastajesz inne warunki niż znajomi, w internecie też nie wszystko dokładnie opisane - co wtedy ?
Ciekawy jestem Waszych metod na znalezienie "klucza do sukcesu" na różnych łowiskach i różnych gatunkach ryb.
PZDR
Zanderix
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
34 odpowiedzi na to pytanie
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.