Skocz do zawartości
  • 0

Stare przynęty vs nowe


Zanderix

Pytanie

Często słyszę : " ... starsza wersja tej przynęty była bardziej łowna ... "

 

Czy nowe rozwiązania zastosowane przez producentów - woblery, gumy, blachy ... etc. - faktycznie "obniżają łowność" naszych faworytów ?

 

Czy nie jest na przykład tak, że to sentyment i osiągane wyniki sugerują nam podejście "jak do jeża" do nowszych wersji "kilerów" ?

 

Ciekaw jestem waszych doświadczeń w tej materii. 

 

PZDR

Zanderix

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Tak są nasze mózgi skonstruowane że często do schematu dążymy ;) Staram się do wody, ryb i przynęt podchodzić metodycznie.

Ale w tych schematach nie można się zamknąć. Na szczęście mam/y sporą liczbę znajomych, z których każdy łowi inaczej. I zawsze trzeba się uczyć i podpatrywać. No i wyciągać wnioski.

To co piszę to banały, ale często te banały pomijamy i kręcimy się w kółko.

 

Nowe lowiska to najlepszy bodziec do wychodzenia z kolka :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Przy rękodziele jest taka sytuacja często, zwłaszcza jeśli przynęty są odlewane (nowa forma i już praca nie taka)

pamiętam jak Tomek robił mrówy na pierwsze wypusty łowiłem mnóstwo kleni na kolejne już gorzej , inna praca niby detale ale już nie to samo.

 

Jeszcze miałem jeden przypadek stare vs nowe , gumy Mikado ale tu wydaje mi się że Mikado zastosowało inne materiały. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Najszybciej przypomina mi się taki przykład. Jest to gumka kopytko od mikado, fishunter.

Pierwsze modele-cieniutki korpus, żeberka na ogonie minimalne, sam ogon też nie był masywny. Pracował delikatnie, świetnie działał na szczupaki. Ale często tracił ogonek...

Drugi model- korpus bardziej masywny, szersze żeberka na ogonie- praca nieco się zmieniła, ryby guma łowiła lecz zawsze w głowie była ,,jedynka".

Trzecia zmiana(obecnie spotykane w sklepach)- korpus jest jeszcze grubszy, ogonek trochę uległ skróceniu, pogrubieniu, żeberka niemal w szerokości korpusu. Najgorzej pracuje, ryby coś tam gryzą, ale to już nie to. Rozumiem że zmiany mają zwiększyć wytrzymałość, ale niestety wg.mnie jedzie to po skuteczności. Po skończeniu zapasu wracam do relax/ ga-ma. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Proponuję z dyskusji wykluczyć przynęty wykonane z materiałów mało odpornych na upływ czasu.

Guma,silikon,żelki itp. po kilku miesiącach przebywania w pudełku, lub źle przechowywane tracą

swoje pierwotne właściwości.

Wobler i żelazo to co innego.Jak odgonimy korniki i pokonamy rdzę,

to i kilka lat można testować.  ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Proponuję z dyskusji wykluczyć przynęty wykonane z materiałów mało odpornych na upływ czasu.

Guma,silikon,żelki itp. po kilku miesiącach przebywania w pudełku, lub źle przechowywane tracą

swoje pierwotne właściwości.

Wobler i żelazo to co innego.Jak odgonimy korniki i pokonamy rdzę,

to i kilka lat można testować.  ;)

Ja bym przeczytał pierwszy post :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Daze do powtarzalnosci i wypracowywania skutecznych taktyk nad woda. Oganiczam roznorodnosc przynet nie z lenistwa, tylko tak jak napisal to Tasiek : z wiary w skutecznosc i poczucia znajomosci tego wabika, ktorym pracuje w lowisku.

I moje pudełka wyglądają, wydawałoby się, monotematycznie. Ale wychodzę z założenia, że olbrzymia różnorodność zupełnie nie jest mi potrzebna, gdyż i tak z reguły łowię "pewniakami". A przecież zwycięskiego składu się nie zmienia ;) Co nie zmienia faktu, że nie jestem otwarty na nowości. Przeciwnie wręcz, daję szansę nowym konstrukcjom i w wypadku powodzenia goszczą w pudełkach. Choć niełatwo im zasłużyć na własną przegródkę ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Czasem mysle że najwiecej znaczy znajomość przynęty.

Np.:

Wobler nam pasuje, łowimy na niego pierwszą dużą rybę -> powstaje wiara w przynętę -> używamy jej często -> znamy coraz lepiej jej pracę więc coraz lepiej jej używamy -> staje się naszym jest killerem.

 

Stare używamy latami, znamy lepiej, i po kontakcie z nową stwierdzamy że jest gorsza. A ona ponprostu jest trochę inna. Ktoś nie znając starej wersji kupi nową, i przejdzie tą samą drogę co powyżej. I dla niego nowa bedzie lepsza jesli za X lat trafi na starą wersję.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak, że producenci produkują nowości. Trudno im się dziwić prawo rynku - daj więcej, daj nowe opakowanie, daj nowy składnik, nowe coś tam byle oko kupującego chwycić.

 

My kupujemy, bo dlaczego nie. To mamy w naturze - sprawdzać, szukać, eksperymentować. Wiadomo ewolucja.

 

Potem z tego nowego wybieramy to, co NAM lepiej pasuje i często wedle standardów ze starego. Trochę jak w muzyce lubimy słuchać "złotych przebojów".  W tym momencie pojawia się dysonans. Stary drobniej chodził niż nowy, migał bardziej na prawo niż lewo, szedł płycej, głębiej itp. Pomijam wspomniane wyżej konstrukcje nieudane obiektywnie - wykładające się, gasnące, z łamiącymi sterami, wadliwą powłoką lakierniczą itp. wadami.

 

Następnie i tak wybieramy te przynęty, które nam pasują, łowią i chyba nieważne czy były z nowej czy starej serii, bo poza twórcami przynęt i nielicznymi nie ma osób, którym ktoś robi przynęty "na miarę". 

 

Poza tym jak chcemy łowić sprawdzonym - Daniel ma rację - kupić kilkanaście czy dziesiąt. :) Pytanie co jak z tej ilości lubimy 1 sztukę, bo ma to coś :). Wówczas tylko gablota, bo urwanie może skończyć się depresją. :)  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Myślę, że to kwestia znajomości łowiska, zwyczajów ryb je zamieszkujących i umiejętności dopasowania i zaprezentowania sprawdzonego wabika w konkretnej sytuacji ;)

 

Najbardziej cieszą ryby złowione w ściśle wytypowanych miejscach i na wyselekcjonowany wabik. Z premedytacją. Zero przypadku. Jedynie rozmiar ryby pozostaje wartością zmienną i niepodlegającą naszemu wpływowi (pomijam korektę spowodowaną przeprostem w łokciach i odpowiednim obiektywem ;) ).

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Podam przykład:

Porównując obrotówki, powiedzmy, z lat 90-tych do tych produkowanych obecnie dostrzegam większą powtarzalność i wyższą jakość wykonania tych starszych. Mam w zasobach stare, poczciwe HRT - używane obecnie w "bezpiecznych" miejscach i w ramach ostatniej deski ratunku - naklejki na paletce są w stanie bdb, żelazo lekko zaśniedziałe, ale bez znacznego ubytku w kolorze. Widząc u kolegi stan jego "świeżych" blach, to doszedłem do wniosku, że woda w jeziorze, które jest jedno z czystszych w okolicy, musi być naprawdę żrąca... Naklejek brak, silne odbarwienia... Po prostu - totalna fuszerka...

Obecnie liczy się ilość i niski koszt produkcji - co 10-ty wędkarz przynętę sobie poprawi, pozostali będą łowić nią do czasu, aż "umrze" gdzieś na zaczepie.

 

Co do zabierania jednego pudełka nad wodę: owszem, warto, ale jego arsenał często będzie inny wiosną, inny latem, a inny jesienią. Znajomość łowiska ponad wszystko!

To takie moje przemyślenia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Stary Hermes był lepszy, te nowe już tak nie łowią.

Myślę, że to stwierdzenie byłoby prawdziwe (lub nie), gdybyś "stary" i "nowy" wabik moczył w "tej samej" wodzie, ale nie napisałeś czy tak faktycznie było.

Czy na odpowiedź do zadanego w pierwszym poście pytania nie wpływa fakt wyjałowienia obecnych wód, co z koleji może nową przynętę ocenić niesprawiedliwie?

Edytowane przez K...k
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Obrotówki DAM Effzet, obecnie produkowane mają tak słabe folie na skrzydełkach, że nie wytrzymują kilku tygodni nad wodą i ścierają się lub po prostu odpadają, do tego rdzewiejące kotwice, dla porównania mam kilka sztuk z przed ok. 10 lat ... może się już nie błyszczą, ale folia do tej pory jest w dobrym stanie, nie wyblaknięta i z wyraźnym wzorem. Niestety efekt masówki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Od "zawsze" zdzieram naklejki z effzet'ów i uważam to za bardzo dobre rozwiązanie, zawsze najlepiej mi się sprawdzały czyste i lśniące skrzydełka... a to że teraz są słabsze? cóż w dobie oszczędzania na wszystkim producent kombinuje ze składem "żelastwa".....

 

Krzysiek- mam kilkanaście  HRT(większość nie widziała wody) w rozm 0,1 z lat, myślę 95-98 jak coś to zapraszam na priv.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A ja powiem tak,stare przynęty są lepsze,bo... Kiedyś było dużo ryb,gdyby się cofnąć te 30-40 lat wstecz,to nie byłoby ważne,czy źrenica oczka w woblerku skierowana jest na północ,czy na południe,czy obrotówka wykona 1000,czy 1015 obrotów paletką na tym samym odcinku,jako mały gnój wspominam ze łzą w oku moje początki zabawy w wędkarstwo pod opieką dziadka (nie był wytrawnym wędkarzem,ale łowił),mój sprzęt-jakiś szklak około 2 metrów,kołowrotka nie pamiętam,musiałbym pogrzebać gdzieś w "skarbach",żyłka 30-tka,wahadło z kotwiczkami dalekimi od ostrości Gamakatsu i łowiłem,nawet po 2-3 szczupaki pod rząd,okonie,nie wspominając o łowieniu białorybu.

 niestety te czasy nie wrócą,a będzie jeszcze gorzej.

Według mnie niuanse między starymi a nowymi przynętami nie mają znaczenia,za to rybostan jak najbardziej.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zgodzę się z większością przedmówców, mianowicie obecnie producenci którzy na rynku są już od lat, tną koszty produkcji swoich przynęt jak tylko się da! Najczęściej kosztem produkcji. Tańsze kotwiczki, gorszej jakości stosowane farby, lakiery itd. Pamiętam woblery jednej z wiodących firm w kraju te które firma z początku wypuszczała na rynek. Dopracowane były w każdym calu. Jak jest dzisiaj? Niestety ale kupując te wobki należy dokładnie je obejrzeć i najlepiej wyjąć od razu przy sprzedawcy. Niestety ale jak dla mnie troszkę jest to żenujące że owa firma na krajowy rynek wypuszcza niemal odpady. Często bowiem zdarza się nieco krzywo wklejony ster czy tez co najbardziej mnie denerwuje, ubytki w lakierze to pęcherzyk stroną do wewnątrz a żeby nie było widać! Dlatego od razu w sklepie rozdzieram pudełeczko i często zdarza mi się reklamować to przy sprzedawcy. Troszkę przesadą jest również żeby wobki renomowanej firmy, które kosztują przeciętnie 20 zeta nad woda ustawiać szczypcami bo często na którąś stronę ucieka ... 

Poniekąd również jak trafi się jakaś łowna nowość to często robię zapasy gdyż za rok czy też dwa to już tylko niby taka sama przynęta  ^_^

 

Na fotce (te dwa z prawej, sorki za jakość - jedyna fotka dostępna na dysku) na dole pierwsza seria  a od góry jak gdyby farba straciła na jakości co również przełożyło się na łowność i to dość w znacznym stopniu.

 

2v2ieec.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A może to po prostu ryb w wodach coraz mniej...Stąd też wydaje nam się, że stare przynęty były lepsze, łowniejsze...

Też się na tym nie raz łapię i tak to tłumaczę...np. Meppsy czy też z gum Fishuntery...

Właśnie to wcześniej pisałem,ryb więcej,woda czystsza,ugniatało się ciasto,robiło kuleczki z bułki i łowiło płocie po 25-30 cm,albo rzut zwykłym wahadłem pod trzcinkę i od razu pobici szczupaka.

Rozmarzyłem się...

Ale żeby nie było,to również uważam,że to,co było produkowane kiedyś,było lepsze jakościowo od tego,co teraz,wogóle świat był jakiś lepszy,nie nastawiony na komercję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A może to po prostu ryb w wodach coraz mniej...Stąd też wydaje nam się, że stare przynęty były lepsze, łowniejsze...

Też się na tym nie raz łapię i tak to tłumaczę...np. Meppsy czy też z gum Fishuntery...

 

Mam zapas zabytkowych Meppsików. Stare moczę rzadko i prawie wyłącznie w miejscach bez zaczepów,czyli

teoretycznie w miejscach mniej rybnych i co? - Skuteczniej od tych nowych kuszą rybki. Odnoszę wrażenie,że

teraz do produkcji używany jest inny stop metalu.

Podobne doświadczenia mam z niektórymi modelami woblerów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Witam.

To niestety jest smutna prawda,że poszczególne firmy robią nas w "konia". Przykład ? - Rapla. Ta znamienita firma też idzie torem oszczędności.

Coraz gorsza jakość powłoki lakierowej i te oczka wklejane w ster. Woblery bez pełnego stelażu. Przykład - Tail Dancer,obojętnie jakich rozmiarów. Wobler bardzo dobrze się sprawdza przy połowie sumów na moich łowiskach. Ale......

W tym woblerze i nie tylko ( DT i inne ) ster to stożkowy monolit wklejony w korpus i nie ma żadnego drutu który by łączył całość konstrukcji.

W zwarciu z sumem często zostaje na końcu zestawu sam ster. Zakupując można przeprowadzić test przy sprzedawcy z zapytaniem czy to dobry wobler na sumy ?. Odpowiedz oczywiście jest znana. No to po wyjęciu z opakowania bierzemy Tail Dancer-a w dwie łapy i robimy obroty w lewo i w prawo z przekrętem na boki.  Imitujemy walkę z rybą.

I co? - w prawej ręce zostaje ster,a w lewej korpus  :o . Taka to jest teraz lipna technologia produkcji.

Sprzedawca widząc to zrobi oczy jak balony i powie - cholera,pan zniszczył wobler. Spokojnie płacę za zniszczonego woblera,a w domu naprawiam fabrykę. Moi koledzy - łowcy sumów przeprowadzali takie testy w różnych sklepach z woblerami Rapali . Efekt był zawsze ten sam,zdziwienie sprzedawcy i protesty.  Oczywiście za wszystko płacili co jeszcze bardziej zdziwiło sprzedawcę.

Jest sposób na poprawienie parametrów Tail Dancer zupełnie nowego, nie koniecznie z wyłamanym celowo sterem,( bo cały ten zabieg z wyłamaniem steru jest specjalny,aby obnażyć firmę Rapala ).  Pisałem o tym gdzieś tam.  

Należy wykonać w nowym TD przeznaczonym do połowu suma omotkę z plecionki zaczynając od początku steru,a kończąc gdzieś za okiem,wychodzi to ok. 1,5 cm omotki. Potem należy ja dwukrotni pokryć żywicą epoksydową. To że nie będzie widać oczów to przy połowie suma nie ma najmniejszego znaczenia.

Z innymi woblerami Rapali raczej ten projekt się nie uda.

Tak więc reasumując starsze wyroby firmy Rapala były lepsze. Zawsze miały pełny stelaż. I made in Finland o czymś świadczyło. A teraz Made in Estonia  :( .

 

Odnośnie firmy "Salmo" - mam od 4 lat dwa nieudaczniki tej firmy. Persch 8 SDR-PH i Bulhead 8 cm SDR-BD., Za każdym razem jak jestem na rybach to je wrzucam do wody i kompletnie prze te 4 lata nie złowiłem na nie nic. Bulheada przemalowałem na inny kolor i też nic nie pomogło,to w końcu się z nim pożegnałem poprzez zgniecenie go kamaszem na kamieniach. Został Persch i zobaczymy jeszcze. Dam mu jeszcze szansę,albo skończy tak jak Bulhead.

Znamienne jest to,że te 2 wobki posyłałem w największe zaczepy,a nóż widelec złowi okazową rybę.Ale gdzie tam, nawet nie chce chwytać zaczepów,a jak już coś zawadzi to zawsze jakoś się wykaraska.

Pogratulować konstruktorowi wiecznego woblera,co to nie chce łowić ani się urwać.

Może istnieje analogia w przypadku firmy "Salmo"  jak w przypadku z Polskim Fiatem. To co na eksport to wyselekcjonowane,a w kraj ?.

Edytowane przez Józef Lesniak
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Myślę, że to stwierdzenie byłoby prawdziwe (lub nie), gdybyś "stary" i "nowy" wabik moczył w "tej samej" wodzie, ale nie napisałeś czy tak faktycznie było.

Czy na odpowiedź do zadanego w pierwszym poście pytania nie wpływa fakt wyjałowienia obecnych wód, co z koleji może nową przynętę ocenić niesprawiedliwie?

W tej samej, w Wiśle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...