Skocz do zawartości

Głowacica na muchę - sprzęt, zachowanie i prowadzenie.


Flyfisgingblog.pl

Rekomendowane odpowiedzi

Głowacicy nigdy nie złowiłem i nie próbowałem, ale z tego co wiem wędkarze używają często do ich połowu zestawów szczupakowych, jednoręcznych. We Flyhouse jest znakomita wędka w dobrych, wyprzedażowych pieniądzach - 1350 zł. Orvis Acces 8 9'. Mam tę wędkę #10, a do niedawna miałem #4 i gwarantuję, że to świetne wędziska. Nie przypuszczam by #8 miała odbiegać jakością wykonania i walorami użytkowymi od tych moich. Taka wędka spokojnie obsłuży także szczupakowe łowy.

Edytowane przez robert.bednarczyk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego nie? Jak będziesz łowił na nimfę, to nie wyobrażam sobie kija dwuręcznego.

 

 

możesz rozwinąć? 

łowienie nimfami kijem dwuręcznym to bardzo wygodna sprawa.

sam tak łowie, jak i bardzoooooo wielu wedkarzy w ameryce.

pomijam fun łowienia DH. 

to naprawdę świetna zabawa.

głowacic nigdy nie łowiłem, ale domyślam się ze będzie to rzeka przynajmniej średnia, muchy duże lub bardzo duże. 

moim zdaniem switch w 7mej klasie idelanie wpasuje się w takie łoweinie.

 warto spróbować.

pozdrówka

Edytowane przez peresada
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilu wedkarzy tyle opinii :)

 

Z doswiadczen tajmieniowych(praktycznie ta sama ryba) podpowiem Ci,ze najwygodniej lowilo mi sie kijami w klasie 9, 9 stopowymi. Jezeli chodzi o dwureczne to stosuje switcha tez w klasie 9. Moje wedki to Redingtony i TFO. Srednia polka, ale to mocarne kije, idealne na duze drapiezniki.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest wiele ryb, których nigdy nie złowiłem. Nie złowiłem łososia, troci, pstrąga źródlanego...

Ale głowacic trochę złowiłem, i sporo zatłukłem w czasach, gdy o C&R nikt nie słyszał. Na muchę też połowiłem, choć więcej spinningiem.

Ponad trzydzieści sztuk sekcjonowałem, pod kątem zawartości żołądka.

Głowacica, duża, jest drapieżnikiem, zajadłym wilkiem wodnym. Chruścików nie jada.

 

Ponieważ nie chcę wprowadzać na forum fermentu, zadaję niniejszym pytanie: czy koledzy chcecie poznać moje zdanie na ten temat?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jaki tam ferment?

Pisz co wiesz i tyle :).

Co do zawartości żołądków - duża ryba rozkłada się najwolniej -wszystko co mniejsze i delikatne wykrywane jest trudniej, ale to truizm.

Czekam na opinie, bo głowatki na muchę łowiłem przypadkowo i nie były duże.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okej.

Łowienie głowacic na nimfę. Złowić oczywiście można, ale jak wygląda proceder?

Duża głowacica, nie żerująca, stoi sobie przy dnie, na nic nie zwraca większej uwagi, można ją podejść całkiem blisko. Będzie stala pod nogami wędkarza.

Wszystko, co żyje, musi oddychać. Głowacica też. Stoi sobie przy dnie, niczego się nie boi, bo instynkt mówi jej, że ona jest monarchą, ona jest suwerenem, przed nią wszystkie ryby uciekają. Stoi i oddycha, miarowo otwierając paszczę, wciągając wodę wzbogaconą tlenem, która opływa jej skrzela, ergo: narząd oddechowy.

I to wykorzystywali muszkarze(?). Podchodzili taką nieaktywną głowacicę, przez kilka godzin puszczając obciążoną nimfę, licząc, że wraz z zassanym strumieniem wody nimfa wpłynie do paszczy inkryminowanej ryby. Udawało się, i to dość często.

Jasne jest, że taka metoda niczym nie różni się od typowego szarpaka. Ale nawet w prasie wędkarskiej wychwalali się niektórzy łowieniem tych ryb na nimfę.

Powiem więcej. Miałem kolegę, niestety dziś już nieżyjącego, który nie posiadając sprzętu muchowego, tą metodą wytargał kilkanaście głowacić na pęczak, na przepływankę.

 

Insynuacje? Nie, zapewniam. Też ten proceder zastosowałem onego czasu, z dobrym skutkiem. Nikt mi nie wmówi, że miarowa głowacica jest smakoszem larw chruścika, nikt. To drapieżnik, krwiożerczy, zajadły. Tak ją ukształtowała natura.

 

Natomiast z powodzeniem można stosowac streamera, dużego, ale o tym jutro. To jest metoda godna dżentelmena.

  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okej.

Łowienie głowacic na nimfę. Złowić oczywiście można, ale jak wygląda proceder?

Duża głowacica, nie żerująca, stoi sobie przy dnie, na nic nie zwraca większej uwagi, można ją podejść całkiem blisko. Będzie stala pod nogami wędkarza.

Wszystko, co żyje, musi oddychać. Głowacica też. Stoi sobie przy dnie, niczego się nie boi, bo instynkt mówi jej, że ona jest monarchą, ona jest suwerenem, przed nią wszystkie ryby uciekają. Stoi i oddycha, miarowo otwierając paszczę, wciągając wodę wzbogaconą tlenem, która opływa jej skrzela, ergo: narząd oddechowy.

I to wykorzystywali muszkarze(?). Podchodzili taką nieaktywną głowacicę, przez kilka godzin puszczając obciążoną nimfę, licząc, że wraz z zassanym strumieniem wody nimfa wpłynie do paszczy inkryminowanej ryby. Udawało się, i to dość często.

Jasne jest, że taka metoda niczym nie różni się od typowego szarpaka. Ale nawet w prasie wędkarskiej wychwalali się niektórzy łowieniem tych ryb na nimfę.

Powiem więcej. Miałem kolegę, niestety dziś już nieżyjącego, który nie posiadając sprzętu muchowego, tą metodą wytargał kilkanaście głowacić na pęczak, na przepływankę.

 

Insynuacje? Nie, zapewniam. Też ten proceder zastosowałem onego czasu, z dobrym skutkiem. Nikt mi nie wmówi, że miarowa głowacica jest smakoszem larw chruścika, nikt. To drapieżnik, krwiożerczy, zajadły. Tak ją ukształtowała natura.

 

Natomiast z powodzeniem można stosowac streamera, dużego, ale o tym jutro. To jest metoda godna dżentelmena.

Pieknie napisane.

Az by sie chcialo zapolowac na "monarche"

 

Serdecznie pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okej.

Łowienie głowacic na nimfę. Złowić oczywiście można, ale jak wygląda proceder?

 

 

To mi przypomina mity tworzone czy tylko propagowane przez Krzyśka Kaletę dobre dwadzieścia lat temu ... ;)

 

Oczywiście, wśród różnych "łowców" i "miłośników" rozliczne "drogi na skróty", zwłaszcza do istotnej zdobyczy, są rozpowszechnione ... niestety ... :wacko:

 

Natomiast w wędkarstwie wiele dziedzin jest mniej rozpoznanych i uprzedzenia to rozpoznanie utrudniają ... Nie ma nijakiej "perwersji" w łowieniu dużych ryb na nimfę czy jakąkolwiek inną muchę ... ;) Skoro steelhead'y można ... ;) Łososie można ... ;) dlaczego głowacicy odmawiać spróbowania tak ciekawej metody i przynęty??? ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, ze mozna. Mozna, tez na turlanego robaczka albo filecik ze szprotki... ;) To tez bardzo ciekawe metody :P

Stanie nad ryba i "meczenie buly" to wlasnie dla mnie perwersja.

 

Dostaniesz reprymende za segregowanie metod na te lepszego i gorszego sortu, i to wedle wlasnego uznania :P

 

Wciaz niestety wsrod wedkarzy istnieje cos takiego jak "frajda z holu na delikatnym sprzecie" i inne tego typu madrosci przekazywane miedzy wedkujacymi. Spotkania z przypadkowymi zdobyczami i pojedyncze hole (rozglosione) sprawiaja, ze ludziom sie wydaje, ze metrowa ryba na zylce 0,18 mm to przeciez "LUZ". 

Ubogosc wod sprawia, ze wedkujacy musza wycisnac juz nie 200 %, ale najlepiej 666 %, z kazdego holu, kazdego podebrania . Dodac dramatyzmu w opisie, powiekszyc zdobczyc itd itp.

 

Nie ma na to lepszej metody niz mozliwosc polowienia "meskich" ryb przewidzianym do tego sprzetem. 

To sie tyczy pstragow, lososi, sumow i innych obiektow zainteresowan .

Ale do tego dostep maja nieliczni, a reszta zyje niestety w sferze basni i opisow gazetowo - internetowych powtarzajac mity i legendy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, ze mozna. Mozna, tez na turlanego robaczka albo filecik ze szprotki... ;) To tez bardzo ciekawe metody :P

Stanie nad ryba i "meczenie buly" to wlasnie dla mnie perwersja.

 

Proponuję uświadamiajacy kontakt z tymi, którzy łowią ... Regularnie łowią i celowo łowią ... nie "podhaczają" ... Zapewniam, że to żadne "męczenie buły" ... zaś łowienie na nimfę niejedno ma imię ... ;)  :P

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie próbowałem łowić głowacic, ale słyszałem co nieco. 

 

Wiem, że jest tutaj na forum użytkownik, który ma wiosną w okresie jętki majowej bardzo dobre efekty w połowie głowacic. 

Łowi flymphami pod prąd, mam nadzieję że zabierze głos w tej sprawie. Może ktoś inny coś na ten temat wie? 

 

Koledzy, którzy łowią z powodzeniem głowacice na streamery używają lekkich kijów dwuręcznych o długości 12-13' w klasie #7, do tego głowica skagit. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Dlatego miałem wątpliwości, czy zabierać głos w temacie, widać wątpliwości uzasadnione.

 

Wilk nie będzie jadł trawy, zje natomiast chętnie zajączka lub baranka, bo tak go natura ukształtowała. Zarówno na Podhalu, jak i w Bieszczadach.

Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto powie: aha, a ja widziałem wilka, z wilczycą, jak na kapuścisku opychały się kapustą, włoską.

No jeśli widział, to ja wysiadam, bo co tu odpowiedzieć?

Przed laty miałem przyjaciółkę, która regularnie widywała za oknem Chrystusa, w koronie cierniowej, a jakże. Mieszkała na piątym piętrze, ale przecież nasz Zbawiciel większe cuda wyczyniał, prawda? A że była bardzo ładna, jakoś mi te objawienia nie przeszkadzały.

 

Nie jestem przyrodnikiem, ale wiem, że duże ryby stosują coś w rodzaju ekonomiki żerowania. Pokarm musi przynieść więcej wartości energetycznej, niż zużycie tejże energii na pochwycenie żeru, tak?

Dla metrowej ryby mała larwa owada nie jest chyba adekwatnym pożywieniem, a spora rybka tak, to chyba oczywiste...

Ile by trzeba tych nimf połknąć, aby wyrównać bilans! Praw fizyki nie zmienimy, choćbyśmy bardzo chcieli.

Ale jeśli ktoś bardzo chce, może próbować łowić duże głowacice na suchą muchę, może czasem biorą, nie wiem. I nic mi do tego.

 

O przynętach i wędkach później, bo muszę wyjść...

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaak...

Moje doświadczenia w połowie głowacic ograniczają się do niewielkich odcinków dwóch rzek: Dunajca i Popradu.

Na Dunajcu spędzałem kiedyś, jeszcze przed utworzeniem zalewu, dwa razy po dwa tygodnie w roku, właśnie w Czorsztynie, oraz dwa razy po tygodniu w Żegiestowie na Popradzie.

Nie ukrywam, że wiodącą metodą był spinning. Na strimera zacząłem bardziej z ciekawości i efekty były bez porównania gorsze.

Łowiłem muchówką Zebco Royal fly w klasie 7-8, długości 2, 85 m. Do tego sznur, dobrze tonący, DT 8. I przypon, z żyłki 0,35, jednolity, krótki, około metra długości. Dlaczego taki sprzęt? Bo tylko takim dysponowałem. Dzisiaj zastosowałbym raczej potężniejszą muchówkę, może w klasie 9, może 10, i szybko tonący sznur WF.

Jako muchy, niemal wyłącznie Mudler minnow, jedna mucha na przyponie, lub dwie, ale połączone z sobą, aby imitowały coś większego.

Zresztą, jak główki żerowały, brały na wszystko. Obserwowałem takie okresy aktywności: kilka dużych sztuk zajadle goni małe świnki, czasem bardzo blisko brzegu. Ładne zjawisko przyrodnicze, bo drapieżniki polowały w stadkach, składających się z kilku sztuk.

I połowy na muchę raczej latem, pierwsza połowa czerwca i koniec sierpnia. W późnojesiennym sezonie miejsca charakterystyczne dla połowu głowacic, głębokie wloty zwłaszcza, były gęsto obstawione miejscowymi spinningistami. Co kilka metrów łowca, walący ciężką blachą w to samo miejsce, kilka godzin. Nie odpowiadało mi pchanie się pomiędzy to towarzystwo.

Najlepsze w tym strimerowaniu było branie, czasem bardzo gwałtowne, wyrywające linkę z ręki.

Jednak prawdziwe efekty to spinning, niestety. Ciężka blacha, wahadło, prowadzenie blisko dna, żyłka 0,45! Miało to łowienie wadę, zwłaszcza na Popradzie: dużo ryb, zwłaszcza świnek, podhaczało się, niby niezamierzenie, ale zawsze to pośmierduje świństewkiem. I problem: co z tą rozprutą świnką zrobić. Wypuścić? Brzuch rozdarty, aż wnętrzności wyzierają, nie ma szans przeżyć. Zabrać? A po co mi świnka, przyjechałem wszak na głowacicę. Ot, dylemat, nawet w kategoriach moralnych.

Mam jeszcze kilka blach z tamtego okresu, wrzucę zdjęcia, ale chyba w dziale spinninu...Osławioną klamkę i samoróbkę, którą podarował mi strażnik po nawiązaniu znajomości, na co niewątpliwie wpłynął poczęstunek w formie sporej ilości wódki pod papierosa :)

 

Dobre blachy klepałem na kopycie ze srebrnych, przedwojennych monet. Srebro jest kowalne, ciężkie, fajne przynęty wychodziły, ale chyba wszystkie zerwałem, a część koledzy wycyganili. Pamiętam blaszkę z pięciomarkówki: oblicze prezydenta Hindenburga poległo pod razami młoteczka, została za to swastyka, co wzbudzało wesołość wśród kolegów i stosowne komentarze.

  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...