Skocz do zawartości
  • 0

Bezsens czy wędkarski obowiązek – C&R - nowy artykuł na jerkbait.pl


admin

Pytanie

Cześć,

Złapać i wypuścić? To po co w ogóle łapać? Początki wędkarstwa znajdują się w epoce kamienia łupanego i wiążą się nieodzownie z pożywieniem. Człowiek rozwijał się przez tysiące lat i jest dzisiaj tym, czym dzisiaj jest. Najinteligentniejszym drapieżnikiem planety. Wraz z człowiekiem rozwijała się technika połowu ryb. W dzisiejszych czasach już prawie nikt nie poluje na ryby z oszczepem, łukiem czy też kamieniem. Sprzęt marki High-Tech stał się powszedni i wszechobecny. Ale dlaczego wędkarstwo jest nadal tak popularne i lubiane? Przecież teraz nie chodzi tylko zdobywanie pożywienia, łatwiej niż w supermarkecie nie zdobędziemy dziś ryby nigdzie.

 

Zapraszamy do kolejnego artykułu na jerkbait.pl. Tym razem zapraszam do dyskusji o Catch and Release :D

 

Pozdrawiam

Remek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 258
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy dla tego pytania

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

...

Natchnieni rybackimi siatami chwilę porozmawialiśmy na temat zabierania ryb przez wędkarzy, a konkretnie o wpisywaniu zabranych ryb do rejestru połowu.

 

Kolega mnie uświadomił, ze na Zalewie Zegrzyńskim są kwoty ryb do odłowienia, które muszą być co roku tak czy inaczej odłowione. W tym momencie przez rybaków.

 

Wg niego zabieranie ryb przez wędkarzy, a ściślej mówiąc wpisywanie ich do rejestru połowów może przyczynić się do tego, że ryb na Zalewie będzie... więcej...

 

 

 

 

REJESTR To jest niezmiernie ważna, a tak często ignorowana przez wędkarzy (łącznie ze mną) kwestia. Kilka miesięcy temu brałem udział w rozmowie z komendantem wrocławskiej Straży i wyraźnie nam tłumaczył:

 

WPISYWAĆ WSZYSTKO DO REJESTRU!

 

Ja na to - jak to Polak - po cholerę! Przecież nikt tego nigdy do komputera nie wklepie i wniosków nie wyciągnie.

 

Pan komendant mnie oświecił, że owszem, wklepią A NA DODATEK ZARYBIĄ DANY AKWEN (fragment rzeki, zbiornik itd) TAKĄ ILOŚCIĄ RYBY, JAKĄ DOSTANĄ OD WĘDKARZY WPISANĄ JAKO ZŁOWIONE/KILLNIĘTE.

 

Jeśli to prawda i tak się dzieje, że muszą mieć podkładkę do zarybień, to pod koniec roku nieźle nawypisuję w moim Rejestrze. Natomiast czy to się dzieje rzeczywiście, czy zarybiają - nie wiem.

 

Czyli C&R, ale pisać, że wszystko (zgodnie z limitami) w łeb :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Postaram się powtórzyć w przystępnej formie moje stanowisko odnośnie pkt2 i 3.

Zasady C&R nakładają na wędkarza określone powinności czy obowiązki, które ograniczają ( a może nawet eliminują) satysfakcję z uprawiania tego sportu. Podkreślam, że nie chodzi tu o zakaz zabijania i zabierania ryb, ale o próby narzucania sposobów ich połowu. Lubi Pan łowić muchówką? A jak ichtiolodzy dojdą do wniosku, że miękkie blanki muchówek zbyt mocno wyczerpują rybę i zakażą połwu ryb tą metodą?

 

Określił Pan zasady C&R, jako obowiązek całościowo wynikający z ustawy. Pytam więc o przykłady regulacji prawnych, które wdrażają je w życie. Na przykład przepis, który wprowadza obowiązek połowu szczupaków wędką o mocy nie mniejszej niż....

 

Dziękuję za doprecyzowanie Pańskich uwag. Niemniej jednak, czy mógłby Pan wskazać gdziekolwiek takie regulacje, o których Pan pisze w odniesieniu na przykład do miękkości blanków? Proszę zwrócić uwagę na to, że rzeczywiste regulacje mają zakres ograniczony do niezbędnych elementów. Reszta jest prezentacją wiedzy i zaleceniami, do rozważnego stosowania przez łowiących ... jeśli jakaś metoda zostanie zakazana w oparciu o aktualny stan wiedzy, to nie będzie wolno jej stosowac ... i tyle ..

 

Obowiązek ustawowy dotyczy wielu aspektów stosowania C&R ... różnych elementów wyposażenia mogą dotyczyć ... Na przykład stosowania haczyków bezzadziorowych, uzywania podbieraków o siatkach bezwęzłowych ... Jeśli użytkownik rybacki zechce określić minimalną moc wędki to może wprowadzić takie wymagania, a jeśli nie uzna tego za konieczne, to nie ...

 

Jakiego rodzaju uregulowania spodziewały się Pan, skoro wciąż podnosi Pan zastrzeżenia do tego czy regulacje są wprowadzone czy nie? Jakie regulacje tego rodzaju zna Pan, wprowadzone gdziekolwiek na świecie, gdzie zarządzanie łowiskami jest na wyższym poziomie niż w Polsce?

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Lasso, pytanie jest tylko jedno, czy ilość wpuszczonych ryb przy zarybieniu będzie adekwatna do wyłowionych gatunków, a nie na zasadzie, że skoro tu wyjechało tyle i tyle ryb to wpuścimy tu 10ton karpia czy amura :mellow: Tu może być problem. Ciekawe jak się ma ta różnorodność gatunkowa wyłowiona do wpuszczonej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jak bym gdzies juz to czytal

http://www.pzw.org.pl/home/forum/12/374/polski_zwiazek_gumof ilcow_wg_ww

Witek za malo wody mamy a turystyka wedkarska nie przynosi miljardowych zyskow .

Ci na szczeblach nie mysla o pomocy tylko wlasnej kieszeni(napewno znajdzie sie kilka wyjatkow) kogo tak na dobra sprawe interesuje ze juz dawno wody sa puste .

Z perspektywy czasu machina takm sie rozpedzila a kola zebata sa tak wielki i ciezkie ze nic nie jest w stanie przebic systemu .

Mamy to co widzimy wokol siebie .Musimy sie ciagle uczyc i miec nadzieje, to nie od nas szarych mrowek zalezy przyszlosc wod .

-Norwedzy za natoralne uwazaja C&R tak jak i za natoralne zabranie czegos na kolacje.

-Szwedzi postepuja podobnie .

-Dunczycy oni zajeci sa tusza ryby zas traktuja jako dodatek.

-Finowie wyjatek ,te kilka milionow ludzikow zje wszystko a mimo wszystko wody maja pelne .

Wszystkie te kraje maja wspolny mianownik .

Wysoki poziom rozwoju i zasobna kieszen powoduje ze myslo o przyszlosci swoich dzieci .

Ze wedkowanie to obcowanie z natura oraz modre gospodarowanie jej zasobow .Nie krzyk ,nie lament .

Spokuj,charmonia i pelne planowanie przyszlosci dla wspolnych pokolen .To da sie zauwazyc na kazdym kroku .

Czy to kolejka do autobusu czy numerek w aptece czy scena polityczna wszystko to zgrane w niewiarygodnej charmoni .

I ja czsem narzekam ze wszystko tak wolno tu idzi czas staje w miejcu a zarazem mknie do przodu .

Jezeli juz bedziemy na tym etapie moze i Ci najwyzej postawieni Ci ktorzy moga cos zmienic .Zrobia to bez zajakniecia.

Inaczej najbardziej utalentowany pisarz na tym forum napisze za 10 lat to samo .

Ratujmy do cholery to co zaostalo .

Bo takie piekne mamy wody nalezy im sie .

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nieodżałowany Andrzej Waligórski dawno, dawno temu napisał taki wierszyk:

 

Nie sztuka kochać Szwecję

 

Nie sztuka kochać Szwecję,

Hawaje lub Honduras,

Bo jakież tam obiekcje

Mieć możesz albo uraz?

Bo jakieżeż pretensje

Wysuniesz do tych krajów?

Ty kochaj swoją pensję

I ranny tłok w tramwaju!

Nie sztuka kochać Paryż

I Pana Prezydenta!

Prezydent nie obdarzy

Paczuszką cię na święta,

Nie wyśle cię na wczasy

Pod Szczyrkiem lub Kudową -

Ty kochaj, byku krasy,

Swą Radę Zakładową,

Klub kochaj lub świetlicę,

Gdzie kiedyś cię pobito,

I ciemną swą ulicę,

Gdzie mieszkasz wraz z kobitą,

I kiepską dość konfekcję,

I odciągane mleko...

Nie sztuka kochać Szwecję,

Gdy Szwecja jest daleko!

Ty wierny bądź ideom

Krajowym i plenerom,

W Pieninach kochaj przełom

I na swym dworcu peron,

Penaty swe i lary,

i wredną ciotkę z Gniezna -

Nie sztuka kochać Paryż,

Zwłaszcza jak go się nie zna!

Nie sztuka kochać Szwecję

Bajkową jak zjawisko,

Ty - jeśli nie chcesz wściec się -

Abstrakcji musisz strzec się,

I podziwiając Szwecję

I Grecję, i Wenecję,

To kochać - co jest blisko!

 

:D

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

C&R a woda, na której określone kwoty odławiane są przez rybaków

 

 

Byłem jakiś czas temu na Zalewie Zegrzyńskim. Ok 6 rano łowiliśmy ze 200 m. od łodzi rybackiej, która właśnie ściągała sieci (jak się dowiedziałem od kolegi z łódki, zgodnie z przepisami rybacy mogą stawiać sieci z wtorku na środę i z czwartku na piątek).

 

Natchnieni rybackimi siatami chwilę porozmawialiśmy na temat zabierania ryb przez wędkarzy, a konkretnie o wpisywaniu zabranych ryb do rejestru połowu.

 

Kolega mnie uświadomił, ze na Zalewie Zegrzyńskim są kwoty ryb do odłowienia, które muszą być co roku tak czy inaczej odłowione. W tym momencie przez rybaków.

 

Wg niego zabieranie ryb przez wędkarzy, a ściślej mówiąc wpisywanie ich do rejestru połowów może przyczynić się do tego, że ryb na Zalewie będzie... więcej...

 

Wynika to z tego, że jeśli zostanie wykazane, że wędkarze odławiają wystarczającą liczbę ryb z Zalewu, będą podstawy, aby wnioskować o zaprzestanie odłowów rybackich, które tak na prawdę bardzo trudno kontrolować...

 

Muszę przyznać, że trochę mi to rozumowanie zburzyło koncepcję C&R na Zalewie. Bo tak na prawdę to wolałbym, aby zamiast sieci rybackich owe kwoty były wyczerpywane przez wędkarzy (którzy i tak na Zalewie sporo ryb zabierają. Pytanie tylko, czy wpisują je w rejestr połowu).

 

Inny wniosek, jaki się pojawił podczas tej rozmowy to taki, że nawet, jeśli ryby będą wypuszczane przez większość wędkarzy na Zalewie, to tak czy inaczej na chwilę obecną muszą być one wyłowione przez rybaków.

 

No i bądź tu mądry...

 

Czy macie jakieś doświadczenia w tym temacie? Czy faktycznie jest tak, że na Zalewie co roku jakaś określona kwota ryb tak czy inaczej musi wyjechać z wody?

 

No bo jeśli tak, to czy C&R na takim łowisku może przynieść oczekiwany skutek, tj. zwiększenie populacji ryb?

 

Zaznaczam, że chodzi mi tylko i wyłącznie o Zalew, czyli o wodę, na której wyznaczone są kwoty do odłowienia.

 

 

 

 

Też słyszałem tą wersję od jednego z prezesów PZW Mazowsze. Słyszałem od niego również że rybacy z Mazowsza znikną w ciągu 2 lat... było to jakieś 6 lat temu. Dodam że koleś w dalszym ciągu zasiada we władzach okręgu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Muszę przyznać, że chyba się trochę pogubiłem w tej dyskusji. Czy ktoś może mi wyjaśnić zasadnicza różnicę między C&R a no kill - o ile taka istnieje. Dla mnie to są wyrażenia jednoznaczne.

złów i wypuść = nie zabijaj

a nie:

złów zabij i wypuść - bez sensu.

Jeżeli łowię i wypuszczam (C&R) oznacza to, że ryba jest żywa (no kill).

 

pitt, jeszcze jedna prośba o wyjaśnienie.

Czy Twoją intencją była dyskusja JEDYNIE o C&R, czy o ochronie tylko i wyłącznie ryb? Jeżeli tylko o C&R to mogę zrozumieć, że dyskusja poszła w zupełnie innym kierunku niż zakładałeś. Jeżeli temat miał dotyczć odpowiedzi na zaganienie: czy w przyszłości będzie szansa na złowienie ryb? to nie można się ograniczyć JEDYNIE do kwestii C&R. To tak jakby rozmawiać ogólnie o wędkowaniu pomijając, że są różne metody, różne przynęty, różne łowiska, a patrzeć przez pryzmat koloru pontonu z jakiego łowimy i jaki ma wpływ na zachowanie ryb.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wprost nie potrafię uwierzyć jaką metamorfozę przeszło forum jerkbait.pl. Przyznaję - nie przeczytałem całej treści,lecz tylko 50%, zatem to co piszę, w kontekście wcześniejszych wypowiedzi może być najzwyklejszym truizmem. Niemniej muszę zaznaczyć, że jestem pod ogromnym wrażeniem zmian tu zaszłych. Gdy logowałem się tutaj ponad rok temu, za wzmiankę o zjedzeniu odrzańskiej ryby można było być skazanym na wygnanie! A tu patrz! - szukanie wspólnego consensusu, merytoryczna wymiana poglądów. Co się stało?!

 

Co do samego artykułu to przyznać muszę, że dobry. Rzecz jasna - do mnie nie specjalnie przemawia, lecz jest dobry (a kleń - piękny). Cóż, tak już mam, że nie rozczulam się na widok ryby bez wody, nie chodzę z wodą dezynfekującą rany, oraz rybnym psychologiem na ryby. Nie zastanawiam się specjalnie czy zadaję rybie ból i jak bardzo ona odczuwa cierpienie. W tej kwestii jestem raczej gruboskórny - i wydaje mi się, że taki powinien być facet. Zrozumiałe są emocje współmałżonki podczas rozcinania rdzenia kręgowego w domowej kuchni. Ale czy to przystoi mężczyźnie? ...

 

Jasne, C&R w ogromnym stopniu przyczynia się do zwiększenia rybostanu naszych wód. To fakt niezaprzeczalny i nie trzeba kusić się o jakieś przykłady typu: jeśli trzydziestu wędkarzy.... Ale nie zapominajmy o tym, że jest to tylko jeden ze sposobów zrobienia z naszych wód raju rybnego. Mówienie o pozostałych w tym wątku jest zbędne - i nie na temat. Jednakże cenię w życiu ludzi, którzy potrafią dostrzegać wszystkie powody ubogiego rybostanu polskich wód. A wybitnie cenię tych, którzy aktywnie wspierają walkę z właśnie tymi pozostałymi nie wspomnianymi prze ze mnie powodami. Natomiast bawią mnie z kolei ci, którzy przeczytali jedną książkę, skupiają się na radach Kolendowicza&Szymańskiego i na tej podstawie sugerują, jakoby wypuszczanie było lekiem na całe zło...

(jestem świadom, że wspomnieni panowie walkę z PZW-gnojowizną realizują na szerokiej płaszczyźnie)

 

Zło? Właśnie czasem się zastanawiam - co jest tym złem. Łowię na Odrze. Siadają na wobki piękne brzany, bolenie, sumy - czasem sandacze i szczupaki. Na pewno nie jest tak jak w Szwecji czy Mongolii - ale cieszę się z tego. Na prawdę cieszę się z tego, że o rybę tak trudno! Każda spinningowa brzana czy sandacz jest wręcz ekstremalnie wychodzony! Czasem dziesiątki godzin nad wodą - aż w końcu trafia się na eldorado!

 

Żyje się po to aby ciągle się dziwić. Dziwienie to sens naszego życia. Gdy przestanę zadziwiać się światem - przestanę żyć! Zatem, gdybym nagle miał jeździć na ryby i za każdym razem zalicza kilka kaczodziobych czy też 90-cm bolków - przestałbym się tym wszystkim cieszyć - bo nic nie było by mnie wstanie zdziwić. Tym bardziej, że pewnie takie same wyniki odnosili by niedzielni (bez obrazy) wędkarze.

 

Zatem nasuwa się pewna hipoteza...

Ci, którzy namawiają do wypuszczania ryb, chcą łowić ich więcej. Jeśli chcą łowić ich więcej - to dla nich ryba ważniejsza jest, niż przebywanie nad wodą. A zatem - jeśli ktoś jest nokill'aty, to w rzeczywistości jest mięsiarzem;)

Hipoteza dziecinnie prosta do podważenia, lecz ciekawa i raczej o zabarwieniu humorystycznym;)

 

Serdecznie pozdrawiam zarówno potrafiących radzić sobie z rybami w kuchni, jak i tych drugich;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

Żyje się po to aby ciągle się dziwić. Dziwienie to sens naszego życia. Gdy przestanę zadziwiać się światem - przestanę żyć! Zatem, gdybym nagle miał jeździć na ryby i za każdym razem zalicza kilka kaczodziobych czy też 90-cm bolków - przestałbym się tym wszystkim cieszyć - bo nic nie było by mnie wstanie zdziwić. Tym bardziej, że pewnie takie same wyniki odnosili by niedzielni (bez obrazy) wędkarze.

 

Wolałem się dziwić widząc krystalicznie czystą wodę, wielkiego woblera i podążającego za nim szczupaka....kolega na łódce obok właśnie wypuszcza 90+ z życzeniami trzycyfrówki....Zmieniam na chwilę kij. Niewielka guma. Rzut- z pierwszego opadu okoń, z jakim zwykle trzeba się nieźle nachodzić. Partner z łódki melduje o odprowadzeniu woblera przez wielką rybę...Ok. Dość tych okonków. Sięgam po gabaryta i z niesamowitą wiarą i przekonaniem rzucam i prowadzę. Z przekonaniem, bo wiem, że są ryby. I to duże....Chwilę później holuję szczupaka, jakiego nigdy wcześniej w Polsce nie złowiłem...no właśnie...a w Polsce??....

 

 

Ja tam wolę się dziwić w sposób jaki przedstawiłem powyżej(a fikcji literackiej czy ułańskiej fantazji tam nie ma- same fakty z życia wzięte)...

I chciałbym się móc tak dziwić nad naszymi pięknymi, ale niestety spustoszonymi wodami...

 

Pozdrawiam

Kamil

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No właśnie Kamilu, ale jak długo by Cię to dziwiło? Tydzień, miesiąc, rok, dwa, sześc? Kiedy poczułbyś znudzenie? Kiedyś na pewno. Tak samo jak nie specjalnie mnie rajcują 30cm szczupaki.

 

Póki raj wiąże się nierozłącznie z urlopem na północy, póty żyjemy w utopii - jak było by pięknie...

 

Może Tobie by się to podobało... Możliwe.

 

Mnie chyba nie...

 

Uwielbiam szukać, znajdywać;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak jest! W koncu sensowny glos!

 

Cieszcie sie Panowie, ze macie wyrybione wody w Polsce. Bo tak jest dobrze! :mellow:

 

I pamietajcie :

 

Zrozumiałe są emocje współmałżonki podczas rozcinania rdzenia kręgowego w domowej kuchni. Ale czy to przystoi mężczyźnie? ...

 

 

:lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Muszę przyznać, że chyba się trochę pogubiłem w tej dyskusji. Czy ktoś może mi wyjaśnić zasadnicza różnicę między C&R a no kill - o ile taka istnieje. Dla mnie to są wyrażenia jednoznaczne.

złów i wypuść = nie zabijaj

a nie:

złów zabij i wypuść - bez sensu.

Jeżeli łowię i wypuszczam (C&R) oznacza to, że ryba jest żywa (no kill).

 

 

 

Spróbuję.

 

Przede wszystkim, nie wystarcza, że ryba jest żywa w momencie wypuszczania. W tym znaczeniu no kill to rzeczywiście warunek konieczny dla C&R, ale nie wystarczający. Najważniejsze jest to, żeby złowiona i wypuszczona ryba żyła także później, po wypuszczeniu, a nie zginęła czy została zjedzona po godzinach czy dniach, w wyniku uszkodzeń jakich doznała przez złowienie, holowanie i uwalnianie ... Temu służą rózne techniczne rozwiązania, minimalizujące uszkodzenia mechaniczne i znaczenie rakcji stresowej.

 

W związku z ewolucją wiedzy nie wystarcza już łowienie i wypuszczanie w formule no kill, czyli powstrzymanie się od zabicia złowionej ryby. Nie wystarcza to, ŻE ryba zostaje wypuszczona, ale najwiekszego znaczenia nabiera to JAK została złowiona, JAK została wyholowania i JAK została uwolniona, żeby zapewnić JAK NAJMNIEJSZĄ ŚMIERTELNOŚĆ złowionych i wypuszczonych ryb ....

 

Temu służą wskazówki dotyczące wyposażenia i sposobu posługiwania się nim w ramach C&R.

 

Temu służą też regulacje, które wskazują na to, które ryby mają być objęte C&R, choć wciąz wiele z nich jest tylko niezabijanych, czyli łowionych no kill ... Dotyczy to na przykład ryb niewymiarowych, wobec których wciąż wielu stosuje tylko no kill, nie zastanawiając sie nad C&R - umywając ręce dosłownie i w przenośni ...

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No właśnie Kamilu, ale jak długo by Cię to dziwiło? Tydzień, miesiąc, rok, dwa, sześc? Kiedy poczułbyś znudzenie? Kiedyś na pewno. Tak samo jak nie specjalnie mnie rajcują 30cm szczupaki.

 

Póki raj wiąże się nierozłącznie z urlopem na północy, póty żyjemy w utopii - jak było by pięknie...

 

Może Tobie by się to podobało... Możliwe.

 

Mnie chyba nie...

 

Uwielbiam szukać, znajdywać;)

 

NO właśnie, wszystkim dobrze nigdy nie bedzie...

 

mam tylko jedno wyjątkowo proste pytanie. Dlaczego w krajach, w których ryb, dużych ryb, jest bardzo wiele, jest równie wielu wędkarzy? Jest tu na forum wątek o łososiowatych zza oceanu. Rzuca na kolana. Są też zdjecia, na tkórych widać dziesiątki jeśli nie setki wędkarzy. W Skandynawii też ich nie brakuje, choć areał wodny i przyzwyczajenia powoduje, że są mocno rozproszeni. Więc?!?

 

Widocznie się nie nudzi. Wędkarstwo potrafi być na tyle zaskakujące, że nawet gdybym miał co tydzień łowić metrowe szczupaki to okoliczności połowu mogłyby być zupełnie różne.

 

Oczywiście szanuję osoby, któe wolą uganiać się miesiąc za dwoma 50cm bolkami. Ich prawo. Jednak w świetle powyższego akapitu...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Cóż, tak już mam, że nie rozczulam się na widok ryby bez wody, nie chodzę z wodą dezynfekującą rany, oraz rybnym psychologiem na ryby. Nie zastanawiam się specjalnie czy zadaję rybie ból i jak bardzo ona odczuwa cierpienie. W tej kwestii jestem raczej gruboskórny - i wydaje mi się, że taki powinien być facet. Zrozumiałe są emocje współmałżonki podczas rozcinania rdzenia kręgowego w domowej kuchni. Ale czy to przystoi mężczyźnie? ...

(...)

Jasne, C&R w ogromnym stopniu przyczynia się do zwiększenia rybostanu naszych wód.

 

 

Nie przyczynia się do zwiększenia, a tylko do ograniczania zmniejszania tego rybostanu ... Pod warunkiem wszakże stosowania C&R chocby wobec ryb, wobec których należy C&R stosować ... Nie jest żadnym panaceum, ale koniecznym zabiegiem gospodarczym ... Nikogo (chyba) nie trzeba przekonywać do tego, zeby wypuszczał ryby określone jako niewymiarowe ... To podstawowy zakres C&R.... Trzeba natomiast przekonywac do tego, żeby robić to DOBRZE, żeby nie umyuwać rąk po niezabiciu ryby, ale zwracać uwagę na to, żeby złowiona i wypuiszcziona niewymiarowa ryba miała jak największe szanse na dożycie do zamknięcia cyklu reprodukcyjnego ... w taki sposób C&R może przyczyniac się pośrednio do zwiększania rybich populacji ...

 

C&R jest jak najbardziej dla tych, którzy się nie rozczulają ... a do tego dla tych, którzy kierują się wiedzą i rozsądkiem w swopim postepowaniu - to przystoi mężczyźnie ... C&R nie wynika z jakiejś emocjonalnej nadwrażliwości, ale z twardej kalkulacji ryzyka i efektów postępowania ....

 

Ryby bez wody zdechną, ryby zainfekowane zdechną, ryby uszkodzone zdechną, ryby poddane nadmiernej reakcji stresowej zdechną ... czasem zanim zdechną to zostaną zeżarte przez czaple, wydry, norki, albo zostana zeżarte przez padlinożerców kiedy już zdechną ... Na pewno jednak nie będą nadawały się do ponownego złowienia, nie urosną, nie przystapią do tarła ... Dlatego będąc twardzielem i nie rozczulając się nad rybami warto dbac o to, żeby wypuszczane ryby nie zostały nadmiernie uszmkodzone, żeby nie zostały zainfekowane, żeby doszły do siebie po wysiłku związanym z holem, żeby nie zostały zaduszone podczas przytrzymywania ich w celu usuniecia haczyka z zadziorem itp. itd. Warto pamiętać o C&R i warto stosować C&R ... warto wykorzystywać to, co wiemy jako ludzie, zeby nadmiernie nie zużywac dostepnych zasobów, ale traktowac je w sposób zrównoważony ... żeby wystarczyło ich na dłużej, żeby przekazać je następcom, od których je pozyczyliśmy, jak ktoś to ładnie określił ...

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dziękuję za doprecyzowanie Pańskich uwag. Niemniej jednak, czy mógłby Pan wskazać gdziekolwiek takie regulacje, o których Pan pisze w odniesieniu na przykład do miękkości blanków? Proszę zwrócić uwagę na to, że rzeczywiste regulacje mają zakres ograniczony do niezbędnych elementów. Reszta jest prezentacją wiedzy i zaleceniami, do rozważnego stosowania przez łowiących ...

 

Wygląda na to, że w końcu zamiast się wzajemnie podkopywać, będziemy zajmować podobne stanowiska. :unsure:

Bardzo trafne podsumowanie. C&R - to między innymi zbiór zaleceń, jak postępować aby uwalniana ryba ptrzetrwała spotkanie z wędkarzem.

 

W cywilizowanych krajach jakoś ludzie stosują się do zaleceń, nawet jeśli nie wynikają z przepisów. Jakoś nikt nie poluje na łososie z muchówką przeznaczoną na pstrągi. Podobnie łowcy esoxów nie wypływają na wodę z witkami na okonki czy bassy. Dlaczego? Przecież nie ma takich regulacji prawnych...

Może dlatego, że na renomowanych łowiskach ilość spotkańz dużymi rybami wystarcza aby zaspokoić głód zmagania z rybą. jeśli w naszym kraju łowimy jedną rybę dziennie, to nawet podświadomie chcemy aby jej hol trwał w nieskończoność, bo na kolejny przyjdzie nie wiadomo jak długo czekać...

 

i tu się mocno mijamy z dobrem uwalnianej ryby...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

NO właśnie, wszystkim dobrze nigdy nie bedzie...

 

mam tylko jedno wyjątkowo proste pytanie. Dlaczego w krajach, w których ryb, dużych ryb, jest bardzo wiele, jest równie wielu wędkarzy? Jest tu na forum wątek o łososiowatych zza oceanu. Rzuca na kolana. Są też zdjecia, na tkórych widać dziesiątki jeśli nie setki wędkarzy. W Skandynawii też ich nie brakuje, choć areał wodny i przyzwyczajenia powoduje, że są mocno rozproszeni. Więc?!?

 

 

 

W najprostszy sposób można porównać na przykład gęstość zaludnienia ... w Polsce ponad 120/km kw, w Skandynawii czy w USA - 20/km kw i poniżej ... Można porównac zasoby wodne przypadające na chętnych ... Można porównać PKB na głowę ... Można porównac wydatki na korzystanie ze środowiska, które przekładają się na nakłady na zagospodarowanie i na kształtowanie stanu środowiska ... Można wreszczie porównac modele korzystania nawet z tego, co zostało ze środowiska w bardzo zaludnionych i zurbanizowanych krajach - na Wyspach Brytyjskich przy zaludnieniu 240/km kw wędkarstwo w lwiej częsci odbywa się w wodach typowych P&T, z adekwatnymi do nakładów kosztami korzystania oraz z daleko posuniętymi ograniczeniami dostępu do łowisk, ścisle reglamentowanymi, do tego z regulowanym sezonem połowów itp. a wszystko osadzone w kulturze korzystania z zasobów oraz w kulturze gospodarczej i prawnej oraz w stanie cywilizacji w ogóle ...

 

Nie sztuka kochac Szwecję ... sztuka urządzić coś podobnego u siebie, według istniejących warunków, najlepiej wykorzystując dostępne zasoby ... Z takiego nastawienia bierze się dobrobyt tych podziwianych ... nikt im nie dał - sami sobie go wytworzyli i mogą udostepniać wyjeżdżającym do nich ...

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A ja myslalem Matuesz ze wynudzony wracales z wizyty w Pirenejach. Wiec chyba jednak ZYJE, bo sie zdziwilem :mellow:

 

 

Nie mówię, że tak jest w przypadku kolegi Spidera, ale to trochę tak, jak małe dziecko krzywi się na widok nieznanej potrawy. Jeszcze nie wie jak smakuje, ale już wie że niedobre...

 

Faktycznie łowienie dziesiątków dzikich pstrągów 40-50cm dziennie było lekkim przegięciem. Potwierdzi to cała kadra... Nuda.. Powiem więcej, byliśmy nad górskim jeziorem (jakieś 2500 n.p.m.) gdzie szło złowić i 200 źródlaków dziennie na osobę. Nuda... Pewnie codziennie by, tam nie łowił, ale przecież to niejedyne jezioro?!? Takich w samej Andorze było kilkanaście... kilka rzek, a gdy wystawiliśmy nosa do Catalonii to wody zrobiło się całkiem sporo. a ryb? Brzany, pstrągi (trzy gatunki), bassy, sandacze, sumy... klenie czy inne cefale...

 

Nie bardzo rozumiem jak mogłoby to być nudne?!? tyle łowisk, tyle ryb, tyle możliwości... Życia nie starczy aby spróbować wszystkiego. A wszystko w promieniu 150km.

 

Daniel - powiem więcej. Zaczynam tęsknić za miejską Valirą. Pal licho górskie przełomy. Wiele bym dał, za możliwość łowienia w centrum stolicy. :mellow:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Myślę, że dokonano pewnej nadinterpretacji moich słów, na potrzeby ukazania własnego punktu widzenia.

 

Ja nie twierdzę, że rybę trzeba traktować w sposób niegodziwy, żeby zaspokoić męski instynkt macho. Ja jestem zwolennikiem nie robienia z wędkarstwa swoistego rodzaju szopki. Łowienie ryb nie może być przecie zabawą. Męczy się przecież zwierzęta dla zaspokojenia własnych potrzeb. Jakich? wszyscy chyba wiedzą, bo ciągle pisze się o korzeniach człowieka.

 

Wykład dotyczący niekwestionowanych zalet stosowania tytułowej zasady jest jasny i dla mnie oczywisty. Zgadzam się w niemal całej rozciągłości, bo to poniekąd także mój pkt. widzenia.

 

Gdybyśmy założyli, że nagle wody środkowej Europy dorównają północnym - bardzo możliwe, że i ja nigdy nie znużyłbym się taką sytuacją. Krową nie jestem - możliwe, że swój pogląd bym zmienił. Trudno powiedzieć. Póki co - obecna sytuacja mnie osobiście odpowiada. Ale przede wszystkim jestem innym nieco wędkarzem od ogółu i nie mam tak wygórowanych potrzeb dot. ryb. Pewnie dlatego, że przez ostatnie 10lat mocno się natrudziłem, żeby osiągnąć konkretne wyniki. Raz bywa gorzej, raz lepiej - ale jestem bardzo zadowolony z wyników wędkarskich. Jak dla mnie taka sytuacja może trwać wiecznie...

Lecz jestem świadom, że może być gorzej...

Jestem również świadom, że teren na którym łowię - jest wyjątkowy...

 

Dlatego z pełną empatią czytam wpisy Kolegów o innych od moich poglądach. Wszak - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dziękuję za doprecyzowanie Pańskich uwag. Niemniej jednak, czy mógłby Pan wskazać gdziekolwiek takie regulacje, o których Pan pisze w odniesieniu na przykład do miękkości blanków? Proszę zwrócić uwagę na to, że rzeczywiste regulacje mają zakres ograniczony do niezbędnych elementów. Reszta jest prezentacją wiedzy i zaleceniami, do rozważnego stosowania przez łowiących ...

 

Wygląda na to, że w końcu zamiast się wzajemnie podkopywać, będziemy zajmować podobne stanowiska. :unsure:

Bardzo trafne podsumowanie. C&R - to między innymi zbiór zaleceń, jak postępować aby uwalniana ryba ptrzetrwała spotkanie z wędkarzem.

 

W cywilizowanych krajach jakoś ludzie stosują się do zaleceń, nawet jeśli nie wynikają z przepisów. Jakoś nikt nie poluje na łososie z muchówką przeznaczoną na pstrągi. Podobnie łowcy esoxów nie wypływają na wodę z witkami na okonki czy bassy. Dlaczego? Przecież nie ma takich regulacji prawnych...

Może dlatego, że na renomowanych łowiskach ilość spotkańz dużymi rybami wystarcza aby zaspokoić głód zmagania z rybą. jeśli w naszym kraju łowimy jedną rybę dziennie, to nawet podświadomie chcemy aby jej hol trwał w nieskończoność, bo na kolejny przyjdzie nie wiadomo jak długo czekać...

 

i tu się mocno mijamy z dobrem uwalnianej ryby...

 

 

Ufff... Jezu, jak się cieszę .... :D

 

Iskierka nadziei zapliła się kiedy przczytałem o Pana wrażeniach z rozmów z wędkarzami podczas promocji Pana książki w ramach targów wedkarskich ... Zrozumiałem, że młodzińczy entuzjazm ustępuje powoli miejsca dojrzałemu pragmatyzmowi ... i powstaje szansa na zbliżenie stanowisk ..,

 

Wszystko wynika z zasad planowania działań ... próba sięgania zbyt daleko prowadzi do rodzaju skompromitowania nawet najsłuszniejszych koncepcji ... Plany, zamierzenia muszą być kształtowane według zasad określanych jako SMART (czyli inteligentnie i sprytnie, ambitnie, ale w ramach realnych mozliwości), czyli Specific, Measurable, Achievable, Relevant, Trackable(Time related). W tym ujęciu zamierzenie wprowadzenia C&R jako regulacji i jako zasady, w sposób powszechny, w polskich warunkach, można łatwo uznać za doskonały generator frustracji ...

 

W artykule opublikowanym w listopadzie 2003 r. na NaMuche.pl (http://www.namuche.pl/uwolnij.php?mode=show&id=126), dotyczącym wprowadzania wczesniej opisanych kwestii dotyczących C&R zadeklarowałem, jak uważam - realistycznie, że:

 

Moim celem jest wprowadzenie zasad C&R według pozytywnego znaczenia zasady, „co nie jest zabronione jest dozwolone”. Nikt nie zabrania nam stosowania tych zasad ani propagowania ich wartości dla przyszłości naszych wód. Niech staną się codziennym wzorem zachowania dla wszystkich wędkarzy, a w końcu zostaną skodyfikowane i wprowadzone bez sprzeciwów jako wymagane dobrym obyczajem (i regulaminem) postępowanie z rybami, które łowione i uwalniane muszą mieć jak największą szansę na dalsze życie.

Chciałbym zwrócić uwagę wszystkich, którym leży na sercu przyszłość wędkarstwa muchowego w naszym pięknym kraju na znaczenie stosowania tych zasad do codziennie praktykowanego C&R w odniesieniu do ryb niewymiarowych lub będących w okresie ochronnym.

Traktowanie ryb niewymiarowych i chronionych rodzi bezpośrednie skutki dla jakości łowienia w następnych sezonach. Jeżeli przez niewłaściwe postępowanie zniszczona zostanie istotna część stada ryb, które żyły już w rzece przez rok lub dwa nie będą one mogły urosnąć następny rok lub dwa lata do przekroczenia wymiaru ochronnego. I nie będzie miało znaczenia ile setek tysięcy czy milionów złotych „wrzucimy” w postaci narybku czy wylęgu do wód – końcowy efekt będzie mizerny, jak opisywany w tegorocznych lamentach obwiniających niemal wyłącznie zarządzających wodami o niewłaściwe gospodarowanie.

Rozpowszechnione u nas rozumienie prawa, słyszane na wszystkich szczeblach stanowiących i stosujących jego przepisy (od stowarzyszeń jak PZW do parlamentu), zawiera się w przekonaniu, że ogłoszenie przepisu i policyjne, represyjne kontrolowanie jego przestrzegania przez odpowiednie służby zapewnią pożądaną zmianę postępowania w społeczeństwie. Nic bardziej mylnego. Jest to wzorzec wzięty żywcem z rewolucyjnej metody rządzenia przy pomocy dekretów, znany co najmniej od czasu Rewolucji Francuskiej. Naturalną reakcją na takie działanie, nawet wśród ludzi skłonnych do pozytywnych zachowań społecznych, jest przekora i opór wobec dyktatury. Dotyczy to również działań rozsądnych, sprawdzonych w innych warunkach i w innych miejscach.

Opierając się na tej tradycji stanowienia prawa mógłbym zwrócić się do ZG PZW z wnioskiem o zatwierdzenie zestawu zasad C&R jako załącznika do Regulaminu, opisującego wymagane postępowanie z wypuszczanymi rybami. Jest to rozsądny, korzystny, dobrze uzasadniony i udokumentowany zbiór zasad – załóżmy, że zostałby zatwierdzony i…. z góry można przewidzieć efekty takiego sposobu jego wprowadzenia i stosunek wszystkich zainteresowanych do narzuconych przepisów.

Nie zamierzam tak robić, bo uważam, że lepiej poczekać rok, dwa, trzy, może nawet pięć (kropla drąży skałę) na zaakceptowanie tych zasad przez wędkarzy i wprowadzić je w sensowny sposób niż spalić ten pomysł na następne 10-15 lat, jak stało się z wprowadzaną kiedyś przeze mnie ewidencją połowów – też ważnym narzędziem służącym zarządzaniu zasobami łowisk.

(...)Nie jest możliwe opisanie prawem każdego, najdrobniejszego ludzkiego zachowania. Większość naszych działań jest regulowanych dobrym obyczajem, poczuciem lojalności i wzajemności wobec innych, zasadą stosowności i umiarkowania. Zachowania oparte na tych, uniwersalnych podstawach są akceptowane społecznie, a ludzie używający „zdrowego rozsądku” i dobrych obyczajów zyskują szacunek i uznanie (choć w naszym, cynicznym i wyrachowanym społeczeństwie są często określani mianem „frajerów”).

 

itd .. itd... żeby nie przerzucać tu całego artykułu ...

 

 

W istocie, w cywilizowanych krajach prawo jest nastepstwem, pozytywnym zapisem wypróbowanych działań ... dlatego jest przestrzegane ... u nas wciąz powszechnie przyjmuje się, że sposób rozsądnego postepowania trzeba kształtować przymusem ... dlatego tak trudno wielu zrozumieć o co z tym całym C&R chodzi ... A chodzi o prostą rzecz - o to, żeby było lepiej za sprawą świadomego postępowania każdego z nas ... Jak w Szwecji ...

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Myślę, że dokonano pewnej nadinterpretacji moich słów, na potrzeby ukazania własnego punktu widzenia.

 

Ja nie twierdzę, że rybę trzeba traktować w sposób niegodziwy, żeby zaspokoić męski instynkt macho. Ja jestem zwolennikiem nie robienia z wędkarstwa swoistego rodzaju szopki. Łowienie ryb nie może być przecie zabawą. Męczy się przecież zwierzęta dla zaspokojenia własnych potrzeb. Jakich? wszyscy chyba wiedzą, bo ciągle pisze się o korzeniach człowieka.

 

 

Spokojnie, dyskusja jest wyjątkowo spokojna (generalnie jestem w szoku, że temat nie został jeszcze zamknięty z powodu osobistych przepychanek)) i nikt tu nie pije personalnie. Po prostu interpretuje się wypowiedzi.

 

NIe wracajmy to tego że męczymy ryby, bo to do niczego nie prowadzi. Zawsze można zmienić hobby...

 

Każdy ma swoje powody uprawiania wędkarstwa, więc też nie bardzo widzę sens budowania jedej teorii.

 

Natomiast mało postępowe jest godzenie się ze stanem obecnym, świadomie nie dostrzegając że może być lepiej. Gdybyśmy tak postępowali od zawsze, pewnie nadal nasze baby ciągalibyśmy za włosy do lokalnych jaskiń.

 

Ludziki - wake up!!! Może być lepiej, znacznie lepiej i można się w tym lepszym zakochać i osiągać sukcesy, osiągać wyniki i osobiste sukcesy...

 

Wystarczy nie negować lepszego. Nie bać się go...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ad Jerzy Kowalski

Dziękuję za wyjaśnienie, choć przyznam, że to co opisałeś było dla mnie „oczywistą oczywistością” :D. Czytając wcześniejsze posty innych forowiczów odnosiłem wrażenie, że przedmówcy, pojęcia C&R i no kill rozróżniają od siebie i nie stosują zamiennie. Mam świadomość, tego, że ryba jest żywym stworzeniem, które wymaga określonego traktowania więc dla mnie tak czy inaczej C&R jest z no kill tożsame. Jeżeli łowię (C&) rybę i wypuszczam(&R) ją do wody to pozostaję ona w zdecydowanie dobrej kondycji, zgodnej z no kill, przed i po fakcie jej złowienia. Nie pozostawiam nic dla norek amerykańskich czy też innych kormoranów albo czapli :D.

 

Jednak... nie chciałbym być ani nieszczery wobec Was ani wobec siebie i nie obiecam, że nigdy nie wezmę wiecej ryby, która samodzielnie złowiłem. Mimo wszystko cenię sobie, tego wcześniej wyśmiewanego przez miłośnika chińskich zupek i kotletów sojowych z Tesco, ekologicznego sandacza niż pstrąga za 9,99zł z Auchan'a. Moja wcześniejsza deklaracja, że podczas ostatnich dwóch lat chyba (bo sobie nie przypominam, a wcześniej to łowiłem chyba w okolicy roku 2000) nie zabrałem żadnej ryby, nie miała być usprawiedliwieniem, a stwierdzeniem faktu.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zrozumiałem, że młodzińczy entuzjazm ustępuje powoli miejsca dojrzałemu pragmatyzmowi ... i powstaje szansa na zbliżenie stanowisk ..,

 

 

Nie przekreślałbym młodzieńczego entuzjazmu... Dzięki niemu osiągnąłem tyle, ile udało się osiągnąć... MOżna się oczywiście spierać czy można było więcej i czy wogóle coś to znaczy, ale moje sumienie jest spokojne. Zrobiłem tyle ile umiałem i najlepiej jak umiałem. ;)

 

Pragmatyzm pojawia się wówczas, gdy następuje kolizja z nieugiętą rzeczywistością, a nakłady na życie codzienne nie pozwalają całych sił wkładać w walkę o ideały. Nie zmienia to jednak faktu, że u podstaw nawet tych entuzjastycznych działań, było głębokie przekonanie, że promujemy działania, które swą oczywistością są jak najbardziej użyteczne, praktyczne i skutecznie potwierdzone. W ślad za tym bardzo realne i pragmatyczne. B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...