Skocz do zawartości
  • 0

Bezsens czy wędkarski obowiązek – C&R - nowy artykuł na jerkbait.pl


admin

Pytanie

Cześć,

Złapać i wypuścić? To po co w ogóle łapać? Początki wędkarstwa znajdują się w epoce kamienia łupanego i wiążą się nieodzownie z pożywieniem. Człowiek rozwijał się przez tysiące lat i jest dzisiaj tym, czym dzisiaj jest. Najinteligentniejszym drapieżnikiem planety. Wraz z człowiekiem rozwijała się technika połowu ryb. W dzisiejszych czasach już prawie nikt nie poluje na ryby z oszczepem, łukiem czy też kamieniem. Sprzęt marki High-Tech stał się powszedni i wszechobecny. Ale dlaczego wędkarstwo jest nadal tak popularne i lubiane? Przecież teraz nie chodzi tylko zdobywanie pożywienia, łatwiej niż w supermarkecie nie zdobędziemy dziś ryby nigdzie.

 

Zapraszamy do kolejnego artykułu na jerkbait.pl. Tym razem zapraszam do dyskusji o Catch and Release :D

 

Pozdrawiam

Remek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 258
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy dla tego pytania

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Co prawda miałem się już nie odzywać w tym temacie ale chciałbym w związku z powyższym postem postawić dwa pytania:

 

1. Czym tak naprawdę różni się ryba złowiona własnoręcznie od tej sklepowej poza sposobem pozyskania? W końcu obie zostały zabite. Ktoś może powiedzieć że ta sklepowa pochodzi z hodowli. Ciekawe jak w takim układzie jest hodowana? Może tak jak panga w Wietnamie?

 

2. Skoro wróciliśmy do tej kwestii to czy moralnym jest podejście że wszystko jest w porządku do póki to nie ja zabijam? Czy dla tej martwej ryby ma jakiekolwiek znaczenie to z czyjej ręki zginęła?

 

Może należało by określić jaki cel nam przyświeca w całej dyspucie o C&R czy No Kill. Wydaje mi się że wszystkim nam się marzy żeby w naszych wodach było więcej ryb. Żebyśmy mogli czerpać większą przyjemność z naszego hobby. Jest na to prosty sposób. Tym sposobem jest odpowiednia ilość pieniędzy. Jako obywatele mamy prawo do samoopodatkowania się w konkretnym celu. Niech na 1 PSR'owca składa się 100 wędkarzy. Według PZW jest nas niecałe 650 000. W skali kraju to 6500 dodatkowych etatów. jeśli zatrudnimy ich powiedzmy 3000 to pomyślcie ile kasy może być na zarybienia.

 

Chcemy mieć ryby to musimy ponieść koszty związane z ich ochroną i utrzymaniem odpowiedniej liczebności stad. Niestety większość wędkarzy należy do PZW ze względu na oszczędność. Większość protestuje też przeciwko podniesieniu składek bo uważa że obecne są i tak już za wysokie.

 

Chciałbym żeby ktoś spróbował sprawdzić jakie opłaty za możliwość wędkowania są w tych wszystkich wspaniałych krajach, o których piszecie ze jest tam tak wspaniale.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Co prawda miałem się już nie odzywać w tym temacie ale chciałbym w związku z powyższym postem postawić dwa pytania:

 

1. Czym tak naprawdę różni się ryba złowiona własnoręcznie od tej sklepowej poza sposobem pozyskania? W końcu obie zostały zabite. Ktoś może powiedzieć że ta sklepowa pochodzi z hodowli. Ciekawe jak w takim układzie jest hodowana? Może tak jak panga w Wietnamie?

 

2. Skoro wróciliśmy do tej kwestii to czy moralnym jest podejście że wszystko jest w porządku do póki to nie ja zabijam? Czy dla tej martwej ryby ma jakiekolwiek znaczenie to z czyjej ręki zginęła?

 

ad. 1. Złów rybę i kup rybę. Usmaż obie. Różnicę będziesz znał jak sąsiedzi przylecą z aferą, że coś im śmierdzi

:mellow:

ad. 2. Rybie pewnie wszystko jedno. Kwestia do czyjej kieszeni wpływa za to kasa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zwierzęta hoduje się właśnie dlatego, że możliwości wykarmienia ludzi przez pozyskiwanie zwierząt z zasobów naturalnych już dano się wyczerpało. Wędkarstwo i myślistwo są takimi furtkami jakie pozostały. My tu problemu wyżywienia ludzi nie rozwiążemy bo narastał on od dawna, ma wiele aspektów, w tym politycznych, a na tym forum polityka to temat tabu. To, że funkcjonują hodowle które do miejsc przyjemnych nie należą, nie daje nam prawa to wybujania zwierząt dziko żyjących. Polskie wędkarstwo aż nadto dobitnie pokazuje co się dzieje jak pozostawia słabo pilnowane furki. Taki podział na hodowlę gdzie ktoś zabija za nas i na środowisko naturalne w które należy jak najmniej ingerować, to minimalizowanie negatywnych skutków naszej obecności na tej planecie. Jak ktoś ma lepszy sposób to chętnie się z nim zapoznam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zacząłeś od moralności a teraz szybciutko zmieniasz temat na politykę i gospodarkę oraz problem wyżywienia ludzkości. Jeżeli będziesz twierdził że dręczenie zwierzęcia przez całe jego życie tylko dlatego że i tak zostanie przeznaczone na żywność jest bardziej moralne od pozyskania wędką ryby (która żyła sobie sielankowo w naturalnym środowisko) w celu konsumpcji to ja gratuluję podejścia.

 

Apeluję do wszystkich kolegów o jedno. Bądźmy szczerzy przede wszystkim wobec siebie. Wtedy dużo łatwiej przyjdzie nam szczerość wobec innych.

 

Ja osobiście rybę zjadam od wielkiego święta. zazwyczaj są to śledzie w oleju raz, dwa razy do roku i czasem makrela w pomidorach z puszki. W tym roku zdarzyło mi się również zjeść cztery sztuki własnoręcznie złowionych. Dwa razy próbowałem też zjeść rybę kupioną w sklepie. Problem był nawet z jej usmażeniem a o zjedzeniu nawet nie chcę wspominać. W zeszłym roku nie zabrałem z łowiska żadnej ryby a jeszcze rok wcześniej jednego lina. Pozostałe złowione przeze mnie ryby wróciły do wody w bardzo dobrej kondycji i chyba mogę mniemać że jeśli nie wypłynęły na powierzchnię w ciągu godziny od wypuszczenia to powinny przeżyć.

 

Jeżeli kogoś aż tak bardzo boli te pięć sztuk w ciągu trzech lat to jakim cudem jest jeszcze w stanie patrzeć na jakiekolwiek mięso?

 

Cała ta dyskusja na temat moralności i etyki jest zupełnie bez sensu. W każdej sekundzie korzystamy z tego co dała nam natura. Sęk w tym żeby korzystać rozsądnie i z szacunkiem to tej planety, która nas noski. To się tyczy wszystkich zasobów naturalnych. Bez nich nawet sztuczne hodowle nie uratują nas przed zagładą poprzedzoną wielkim głodem.

 

Nawiązując jeszcze do satysfakcji z wędkowania w rybnych wodach. Wbrew pozorom nam spinningistom wcale nie jest łatwiej w rybnej wodzie. Najczęściej jest bowiem tak że w parze z dużą ilością drapieżnika idzie też jeszcze większa ilość ryb spokojnego żeru. Trudniej wtedy skusić nawet dość głupiego szczupaka sztuczną przynętą. W tym roku łowiłem głównie na dość rybnej wodzie ze stosunkowo niewielką presją wędkarską, gdzie na dodatek nie ma odłowów rybackich. Tylko raz wróciłem o kiju ale wierzcie mi że skusić rozsądnej wielkości rybę wcale nie jest łatwo choć wiem że są tam i metrówy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Znaczy sie reasumujac, C&R to bezsens czy nasz wedkarski obowiazek?

Ale jednym zdaniem na jedna linijke poprosze. Przyklad jak mozna dodajac jeden wyraz zupelnie wypaczyc sens wyrazenia mamy z poprzedniej epoki, np. sprawiedliwosc socjalistyczna.

Ale darujmy juz sobie dyskusje, dyskusja juz byla, rozumiem, ze sa przekonani, nieprzekonani, wahajacy sie. Czas na wnioski z dyskusji (zakladam ze o to wszystkim chodzilo).

 

A wiec...C&R to bezsens czy nasz wedkarski obowiazek? Jednym zdaniem na jedna linijke poprosze.

 

Gumo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nie wiem gdzie wyczytałeś Logan, że chwalę zastany prządek. Może mi to wykażesz? Jako jednostka jestem częścią problemu bez większe wpływu niestety na jego rozwiązywanie. Nie interesuje mnie ile ryb zabijasz i w czym je jesz. Dla Ciebie to wyraz rozsądku a dla mnie nie. Przykład Holandii pokazuje, że tylko całkowity zakaz zabijania ryb daje widoczne efekty. Wszelkie próby oparte na rozsądku łowiących ponoszą klapę. Widać to jak na dłoni po Skandynawii gdzie się regularnie przykręca śrubę. Kilku rozsądnych nie rozwiązuje problemu wiec pisanie , a ja to tylko… jest właśnie bezsensem. Przerabiałem to na zebraniach w kole kiedy ktoś zarzucił mi, że pstrągi wpuszczono tylko na pa papierze. Jak się zaczęło liczenie to się okazała, że sami tylko zebrani złowili więcej niż wpuściliśmy. Tak więc Boże chroń nas przed zgraja rozsądnych. Nie ma większego znaczenia czy poprawa sytuacji będzie wynikiem wyborów moralnych czy racjonalnych. Liczy się skutek i kierunek zmian.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Robercie, nigdzie nie zarzucam Ci chwalenia zastanego czy obecnego porządku. Chodzi mi tylko o to że rozwodzenie się nad moralnością wędkowania w oderwaniu od moralności hodowli ryb do celów konsumpcyjnych jest bezcelowe bo zabicie ryby w celu konsumpcji uznajesz za moralne albo nie. Skąd ta ryba pochodzi i kto ją zabił nie ma większego znaczenia.

 

Jeżeli ktoś mnie zapyta czy jestem za przykręceniem śruby bądź całkowitym zakazem zabierania ryb to odpowiem że tak ale pod warunkiem że te same prawa będą obowiązywały każdego - wędkarza, rybaka i kłusola (kontrole w ilości adekwatnej do problemu i koniec z kwalifikacją kłusownictwa jako czyn o niskiej szkodliwości społecznej).

 

Nie ma sensu się okłamywać że pojedyncze osoby wypuszczające ryby są w stanie cokolwiek zmienić. Do zmian potrzebnych jest wiele czynników. Fundusze, regulacje prawne (dla opornych) oraz zmiany w mentalności. Pisałem już kiedyś o moim ojcu, którego namówienie na ryby skończyło się wpier****niem 10 metrowej drgawicy do wody. Więcej go nie namawiałem. Teraz już jest za stary żeby to robić i o dziwo ryby złowione na wędkę bez oporów wypuszcza choć chyba tylko dlatego że są małe. Moim zdaniem pokolenie wychowane w socjalizmie musi wyginąć zanim zmiany mentalności będą możliwe. Oczywiście nie wszyscy w wieku mojego ojca mają takie podejście. Nie chcę żeby ktoś poczuł się urażony. Nie mówię też że to ma być usprawiedliwieniem nie robienia nic. Tak się składa że jestem na etapie walki o zapis w planie ochrony rezerwatu Drwęca, zakazujący zabierania troci i łososia. Niestety od lat odpowiedni przepis w rozporządzeniu o utworzeniu rezerwatu jest łamany. Dlatego o tyle ważne jest ujęcie tego w planie ochrony żeby nawet RZGW w Gdańsku czy PZW w Toruniu nie mogły go podważyć. Plan Ochrony obowiązuje przez 20 lat a to sporo czasu dla jedynej łososiowej rzeki w kujawsko-pomorskim.

 

Chciałbym żeby każdy walczył tam gdzie może. Nawet drobnymi krokami ale w jednym kierunku. Tam gdzie się da łącząc się w grupy. W końcu chyba wszystkim nam chodzi o to samo.

 

A teraz wybaczcie bo właśnie dostałem telefon ze żona urodziła mi córkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

C&R - Bezsens czy wędkarski obowiązek? - pytanie niefrasobliwie sformułowanie, tendencyjne wręcz, na które w żadnym razie nie można odpowiedzieć jednym zdaniem. Zaskakuje zatem, chęć tego uczynienia przez (niektórych) powyższych...

 

I skłaniam się raczej, ku sposobie rozumowania zagadnienia - jako całości, ze wskazanym wręcz rozpatrzeniem wątków pobliskich, nierozłącznie towarzyszących sednie tematu - zwiększeniu bądź podrzynaniu zasobności naszych wód (na co dość zgrabnie uwagę zwraca Kol. Logan).

 

Niestety wszechobecna hipokryzja niektórych z wyznawców C&R, centralizuje ich wzrok głównie na ograniczaniu lub zakazywaniu konsumpcji ryb własnoręcznie złowionych - jak gdyby było to panaceum na naszą wędkarską niedolę.

 

I w żaden sposób nie docierają do mnie treści wskazujące jakoby C&R nie polegało na zakazywaniu zabierania ryb. Bo jeśli nawet w definicji (o ile taka w ogóle istnieje) chodzi o (...truizm) rozsądek i umiar - o tyle w praktyce chodzi o wypuszczanie ryb - bezwzględne. Zatem definicja swoje' - a realia też swoje. A zmienię swe zdanie dopiero wówczas, gdy wyznawcy C&R szczerze powiedzą mi na zdrowie - gdy zareklamuję się z 3kg sandaczem, na tle domowej kuchni. Póki tak nie jest - jawną i oczywistą hipokryzją jest jakakolwiek mowa o dopuszczaniu zabierania ryb...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Taka to uroda dyskusji w sieci. Napisałem jak to było w moim przypadku, a był to wybór moralny, i mam serię fałszywych wniosków. Ja jestem pokoleniem z głębokiej komuny ale daleki jestem od wyciągania fałszywych wniosków co do przyczyn. Kiedyś było tak mało wędkarzy i rybaków, że nie stanowili oni żadnego problemu dla środowiska. Bez porównania więcej wyniszczyła Nowa Huta. Wówczas zabieranie ryb było czymś naturalnym. Ale te czasy minęły bezpowrotnie a w między czasie zrodził się problem. Przeciwnicy C&R pop prostu udają, że go nie ma. Wiem jedno, gdyby tak udało się wprowadzić i wyegzekwować zakaz zabijania ryb to po kilku latach zmiany w świadomości były by ogromne. Problem w tym, że młode pokolenie myśli, że taka bryndza jak jest teraz to norma. Gdyby wiedzieli jak może wyglądać wędkarstwo, to rękami i nogami by się bronili przez jakąkolwiek liberalizacją. Domyślam się, że tak było w Holandii. Najpierw surowe prawo a potem świadome jego poszanowanie. Tylko tam rządzą ludzie którzy robią coś dla obywateli i kraju a tu mamy wszystko na głowie. Wędkarstwo mają regulować łowiący, kiedy wiadomo, że lwia część łowi dla mięsa. Do tego jakieś chore pomysły reformowania tego przypominające tworzenie „człowieka socjalistycznego”. To podobno przez niemożność jego stworzenia socjalizm upadł a tak w ogóle to był po … ustrój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Namawianie do umiaru, a nie całkowitego zakazu zabierania ryb wynika z oporu, na jaki C&R natrafia. Tak jak cała ekologia. Pierwsza rzecz jakiej uczą w szkole o ekologii - kompromis. Skoro dziś można zabierać 3 szczupaki, to całkowity zakaz natrafi na ogromny opór, a w ślad za tym, nic nie uda się osiągnąć. Natomiast może uda się zmniejszyć limit do 1 sztuki...

 

Kompromis nie jest sytuacją idealną, ale jest realny. Dlatego umiar, a nie całkowity zakaz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Problem w tym, że młode pokolenie myśli, że taka bryndza jak jest teraz to norma.

 

No właśnie, to jest problem. Mam wrażenie, że bardzo wielu użytkowników jerkbaita nie ma zielonego pojęcia jak wygląda rybna woda.

Często się mówi, że nadzieja w młodym pokoleniu... Hm, za często bywam nad wodą, by optymistycznie patrzyć w przyszłość.

 

Jeszcze jedno, ryby można zabierać, nie widzę w tym problemu, pod jednym tylko warunkiem, że zapłacimy za kilogram przynajmniej cenę rynkową, a gospodarz wody wykorzysta racjonalnie uzyskaną kwotę. W innych przypadkach, zabijanie ryb to kopanie się po własnych kostkach.

 

Stan naszych wód, zawsze będzie wyglądał tak jak chce większość, podobnie ze stanem państwa itd. Mniejszości się nie słucha, nie popiera się niepopularnych rozwiązań itd., bo mniejszość nic nie gwarantuje, czysty pragmatyzm - prawdą jest to co przynosi korzyści .

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Czy powyższy wpis Kol. Baloo nie sugeruje jednoznacznie, że wszelkie podejmowane kroki w celu promocji tytułowej metody zmierzają jednoznacznie w jednym kierunku - zakaz zabierania ryb. I chociaż ja rozumiem motywy Twojego postępowania, to obawiam się, że osoba, która traktuje sprawę powierzchownie - wyciągnie jeden prosty wniosek: oni chcą zakazać zabierania ryb (tyle, że stopniowo - długoterminowo) - czyli zgodnie z (rzekomymi) definicjami: no kill a nie żadne C&R.

 

Oczywistym przecie jest, że po wypracowanym kompromisie - przyjdzie czas na następny. Co jest - zdaje się podstawą wszelkich zmian.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Spiederlingu - kol. Baloo niczego nie sugeruje i nie bardzo ma już siłę to tłumaczyć...

 

Jeśli dożyjemy powszechnego C&R i zdecydowanie niższych limitów, a sytuacja nadal się nie poprawi (oczywiście jeśli nie bedzie innych negatywnych czynników - zanieczyszczenia, kłusownictwo, rybacy, itp), to może trzeba będzie podejmować dalsze kroki i wypracować kolejny kompromis... ale to w chwili obecnej gdybanie... Jeśli ktoś czytając tę dyskusję nie bedzie wiedział o co chodzi, to znaczy, że bardzo nie chce zrozumieć...

 

jak dla mnie dość! Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Obyśmy kiedyś dożyli czasu, gdy powszechnym stanie się właściwe postępowanie wędkarzy nad wodą - niezależnie pod jakim szyldem.

 

I całkowicie rozumiem główny sens Twojego przesłania. W moim mniemaniu jest szczytny. Jednakże dostrzegam drugie dno - co do którego obawy mają zwykle radykalni przeciwnicy wypuszczania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Cześć.

Trochę się gubię w tej obfitości wypowiedzi. Jeśli chodzi o odpowiedź na tytułowe pytanie to jest dla mnie zupełnie oczywiste, że C&R czy też no kill (jedno i drugie określenie opisuje to samo zjawisko- pewien rodzaj postawy wędkarza wobec wodnych stworzeń) jest obowiązkiem współczesnego polskiego wędkarza. Kiedyś, w czasach obfitości ryb mogło być inaczej. Czasy się jednak zmieniły i musimy myśleć o przyszłości.

Dlaczego łowię ryby, dlaczego przesiaduję nad rzeką? Na te pytania musi sobie samemu szczerze odpowiedzieć każdy wędkarz. Trzeba mieć tą sprawę wyjaśnioną przed samym sobą. Ja to już ze sobą załatwiłem.

Druga kwestia jaką trzeba rozwiązać to przekonanie innych wędkarzy, że trzeba drastycznie zmienić nasze zachowanie nad wodą- że koniecznością jest np. wypuszczanie złowionych ryb. Ja nie mam na to żadnego pomysłu :blush:Wg moich szacunków jakieś 80- 85 % wędkarzy to ludzie na poziomie homo neanderthalensis. Nie wiem jak przekonać takiego prymitywa.

Trzecia kwestia to sprawy grubszego kalibru- odłowy sieciowe, regulacje prawne, czy wreszcie wszechobecne kłusownictwo (na skalę kosmiczną!), świadomość społeczna. I tu już całkiem wymiękam, ogarnia mnie beznadzieja. Nie wiem jak wyłapać kłusowników, nie wiem jak przekonać moich znajomych (wśród których są kłusownicy), że to co robią nie jest OK.

Ostatnio nachodzi mnie żeby całkiem zarzucić to nasze wędkarstwo (bo to w praktyce przypomina rzeźbienie w g...ie), zaoszczędzić parę groszy i raz w roku pojechać na ryby za granicę, do Szwecji, Finlandii, czy innego kraju gdzie jest pełno ryb. Ktoś powie, że to ucieczka od problemu- i będzie miał

rację! :D Ale przynajmniej sobie połowię i przynajmniej będę miał co wspominać w długie zimowe wieczory, a i na starość także :D Bo z krajowych wypraw to jeno frustracje mi się przypominają :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wyjaśnię na prostym przykładzie jaką niedorzecznością jest pisanie o limitach, a tym bardziej wiara w nie. Kiedyś dla eksperymentu wpuściłem do jeziora około 90 tęczaków. Trzech młodych rencistów wyrżnęło mi je w miesiąc łowiąc po jednej sztuce dzień w dzień. Teraz chętnie posłucham jaki to kompromis niby mam z nim zawierać? Powtórzę to po raz enty, socjalizm jest ustrojem niereformowanym. Tak długo jak wędkarstwo będzie działać na tym marksistowskim patencie, tak dług będzie tak jak jest. Czy to tak trudno zrozumieć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

×
×
  • Dodaj nową pozycję...