Skocz do zawartości

Czy łowienie niewymiarowych ryb w wędkarstwie muchowym to sport?


apioo

Rekomendowane odpowiedzi

Szanowny kolego , nie muszę się wbijać na youtube , wiem jak wyglądają zawody. Nie wiem tylko skąd pogląd że zawodnicy pochłaniają taka masę pieniędzy ? Podam własny przykład- tylko na starty w cyklu GPx wydaję rocznie około 5 tysięcy Pln , własnych ,uczciwie zarobionych .Dlaczego? Bo to najlepsza metoda na doskonalenie swoich umiejętności w dziedzinie którą kocham , bez względu na politykę " etc. Nie mam powodu ani zamiaru nikomu szkodzić ,podobnie jak większość których znam .W zamian prócz własnej satysfakcji . no właśnie ....

Nie tylko zawodnicy ale zawody jako całość imprezy. To są delegacje na... wytyczenie i oznakowanie sektorów, stanowisk, wynajęcie łódek, opłaty sędziów dojazdy, delegacje dla zawodników, nierzadko opłacenie startowego, puchary, medale, dyplomy itd itp. Zapewniam, że nie wszystko pokrywa startowe jakie się  płaci zresztą  bardzo często również z pieniędzy swojego koła czy okręgu. Zawodów są po prostu tysiące. Kilkaset złotych przeznaczone na każde z nich tworzy ogromną kwotę. Skala zawodów ich ilość jest porażająca. Każde koło ma swoje mistrzostwa w spławiku, muszce, spinningu, podlodowe, ostatnio modne morskie., do tego juniorów, weteranów kilka okazjonalnych. Pomnóż to przez ilość kół i choćby stówkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thymalusie nie koloryzuj proszę. Zawodów GPX muchowych jest w Polsce 5 w skali roku. W każdych zawodach startujący łowi w sumie przez 9 godzin.Zatem presja na poszczególne łowiska nie jest znacząca a przynajmniej w skali roku. W zawodach startuje 120 osób i każdy z nich płaci od 300 do 350zł startowego. Te pieniądze zasilają konto organizatora, czyli jakiegoś okręgu PZW i jest to jednorazowo całkiem dobry zastrzyk pieniędzy,które mogą przeznaczyć choćby na zagospodarowanie wód, Zawodów, które odbywały się 30 lat temu na bitej rybie nie pamiętam iBogu dziękować, ze w takich nie startowałem ale pamiętam te Mistrzostwa

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko zawodnicy ale zawody jako całość imprezy. To są delegacje na... wytyczenie i oznakowanie sektorów, stanowisk, wynajęcie łódek, opłaty sędziów dojazdy, delegacje dla zawodników, nierzadko opłacenie startowego, puchary, medale, dyplomy itd itp. Zapewniam, że nie wszystko pokrywa startowe jakie się  płaci zresztą  bardzo często również z pieniędzy swojego koła czy okręgu. Zawodów są po prostu tysiące. Kilkaset złotych przeznaczone na każde z nich tworzy ogromną kwotę. Skala zawodów ich ilość jest porażająca. Każde koło ma swoje mistrzostwa w spławiku, muszce, spinningu, podlodowe, ostatnio modne morskie., do tego juniorów, weteranów kilka okazjonalnych. Pomnóż to przez ilość kół i choćby stówkę.

Trochę nie bardzo wiesz o czym piszesz. Koszt zawodów , (bez względu na to co się w nim zawiera) podzielony jest na ilość zawodników i to jest startowe , które płacą zawodnicy .Osobną kwestią są organizowane ku uciesze gawiedzi różnego rodzaju ,imprezy" te właśnie ,integracyjne , prace z młodzieżą , puchary Bóg wie kogo itd. z reguły nie mają wiele wspólnego ze sportem kwalifikowanym .

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie - w temacie spór nie idzie o to czy organizować zawody czy nie, czy brać w nich udział czy nie. Niech każdy zdecyduje sam jaka forma wędkarstwa mu odpowiada. Piotrze (@Zielony) pokazujesz przykład świetnej, legendarnej już imprezy, stanowiącej dla pięknego Sanu, jak i w ogóle Polski poważną nobilitację. Znamy się osobiście i nie wątpię, że jesteś etycznym wędkarzem, co więcej człowiekiem ortodoksyjnie wręcz walczącym o zasoby naszych rzek.

Ale my pytamy czy zdarzają się zawody, na których intencjonalnie łowi się "niewymiarki", bo są punktowane, czy "wstrzeliwuje" się ryby z wody prosto do podbieraka, ryzykując ich życiem, itp., itd., czyli krótko powiedziawszy czy łamie się RAPR, o C&R nie wspominając. Podobnie jak Koledzy mam wiele informacji, wskazujących, że takie praktyki mają miejsce, a jeśli tak czy osoby najbardziej wpływowe w polskim środowisku flyhishingowym nie powinny, przy naszym wsparciu, podjąć natychmiast działań zmierzających do ich ukrócenia. 

Szanowni Koledzy - uczestniczący w zawodach - głównym nurtem dyskusji naprawdę nie jest ilość zawodów, czy sposoby gospodarowania wpisowym itp., itd., ale zachowywanie wędkarskich pryncypiów, o których było powyżej. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale my pytamy czy zdarzają się zawody, na których intencjonalnie łowi się "niewymiarki", bo są punktowane, czy "wstrzeliwuje" się ryby z wody prosto do podbieraka, ryzykując ich życiem, itp., itd., czyli krótko powiedziawszy czy łamie się RAPR,

A gdzie tu łamanie RAPR jeśli ryby są natychmiast po złowieniu i zmierzeniu wypuszczane. 

Złowione ryby niewymiarowe lub będące pod ochroną muszą być bezwzględnie z ostrożnością wypuszczone do wody, nawet gdy ich stan wskazuje na niewielkie szanse przeżycia.

 

 

Nie ma czegoś takiego w prawie jak zakaz "celowego łowienia ryb niewymiarowych"  i tu dochodzimy do sedna sprawy, to właśnie organizowanie zawodów jest złem, złem pierwotnym i powoduje wynaturzenia naszego hobby.

Edytowane przez FidoAngel
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RAPR nie posługuje się terminem "natychmiastowego" wypuszczenia "niewymiarków" , ale stanowi o wypuszczeniu ich z "ostrożnością". Sami sobie odpowiedzmy czy "przetrałowanie" ryby w podbieraku, w czasu sprintu do sędziego i jej mierzenie spełnia ten warunek. O ile jednak można kombinować naginając "prawo wędkarskie", to chciałbym Kolegom przypomnieć, że jesteśmy na portalu krzewiącym szeroko pojmowaną zasadę C&R...., a zatem, jak się wydaje, stawiamy sobie wyższe wymogi.

Nie bardzo rozumiem sens tych dziwnych przekomarzań - temat nie powstał pod hasłem zakazać zawodów, ukamienować zawodników.

Po prostu kilku Kolegów (ja także) oburzamy się praktyce punktowania na zawodach złowionych ryb niewymiarowych, co prowadzi do czynienia tego intencjonalnie. Staram się nie ulegać emocjom, ale uważnie czytać wpisy Kolegów, także tych oponujących, jednak przyznam, że mam wrażenie przenoszenia akcentów na kwestie poboczne.

Koledzy, biorący udział w zawodach - czy możecie nam jasno i wyraźnie powiedzieć - braliście udział w zawodach z punktowanymi niewymiarowymi rybami czy nie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robercie jak mnie dobrze znasz to wiesz, że pierwszy reagowałbym gdybym uważał, że podczas zawodów wędkarskich robimy rybom większą krzywdę niż każdy inny wędkarz łowiąc ryby. Po pierwsze wszyscy łowimy ryby poniżej wymiaru ochronnego. Po drugie wymiar ochronny zakazuje zabijania ryb poniżej określonego wymiaru. Po trzecie to nieprawda, że podczas zawodów ryby są traktowane gorzej niż podczas rekreacyjnego wędkowania. Po czwarte flyfishing jak Sam zauważyłeś ma wiele twarzy. Jedni znajdują satysfakcję w dalekich podróżach z muchówką w dłoni, inni kolekcjonują sprzęt wędkarski jeszcze inni namiętnie kręcą muszki są i tacy, którzy polują na okazy są i wędkarze, którzy lubią zawody.Jest jeszcze jedna bardzo mała grupa osób, które zawodowo lub społecznie zajmują się gospodarowaniem łowiskami. Bywają tacy jak Piotr Konieczny, który życie poświęcił zbudowaniu wyjątkowego łowiska jakim jest San. Wracając jednak do wymiarów to myślę, że warto wrócić do momentu kiedy wprowadzony został przepis zakazujący organizowania zawodów na tzw. bitej rybie. Miłośnicy łowienia kompletu na czas do dzisiaj nie mogą się otrząsnąć. Warto wspomnieć, ze to środowisko zawodników jako pierwsze promowało łowienie i wypuszczanie ryb z wykorzystaniem podbieraków, haków bezzadziorowych. Prawdę powiedziawszy od tego czasu wymiar ochronny w zawodach ma zupełnie inne znaczenie bo powinien powstać wymiar ryby punktowanej zależny od konkretnego łowiska. Takim jednak drobiazgiem ZG nie miał czasu się zająć. Robercie tak żebyś otrzymał konkretną odpowiedź to rzeczywiście wymiar ryb punktowanych bywał niższy od wymiaru ochronnego. Przy czym były to sporadyczne przypadki a wymiar nie był ustalany od tak dla checy tylko był związany z badaniami. Otóż każdy okręg jest zobowiązany do prowadzenia badań pogłowia ryb. Wyniki z trzech tur zawodów skrupulatnie spisywane przez sędziów stanowiły dobrą bazę takich informacji. Osobiście wolę gdy są tak kompletowane niż przy pomocy odłowów kontrolnych agregatem. Na odprawach przed zawodami organizator szczegółowo omawiał zasady dobrego obchodzenia się z rybami. Kolejna rzecz to sport. Otóż zawody mają wyłonić najlepiej łowiącego wędkarza lub wędkarzy z których w wyniku eliminacji jest powoływana kadra narodowa. Warto by łowić ryby w łowiskach gdzie one są a nie takich gdzie o wyniku decyduje losowanie bo akurat na dziesięć stanowisk dwie wymiarowe ryby są tylko w jednym. Smutna prawda jest taka, ze poza odcinkami no kill nasze łowiska są najczęściej skutecznie pozbawione ryb "Wymiarowych" .Brałem udział w takich zawodach i nie czuję się z tego powodu gorszy. Chociaż jak czasem poczytam dyskusję na forach to czuję się jak osoba o innym kolorze skóry wśród grupy zagorzałych rasistów.

W takim ps. bo dyskusja zapewne jeszcze się potoczy to uważam za uwłaczające dyskryminowanie wędkarzy startujących w zawodach. W dyskusji postanowiłem wziąść udział bo może na forum jerkbait dojdziemy do dobrych wniosków.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo Piotrze. To jest odpowiedź jasna, konkretna i jednoznaczna. Przyznam, że dla mnie głos kogoś tak zaangażowanego w dobro naszych wód, mającego dogłębną wiedzę, no i oczywiście świetnego wędkarza, kadrowicza, czego nie tak dawno gratulowałem i co podtrzymuję, jest więcej niż znaczący i wiele wyjaśniający, nawet jeśli wszystkich wątpliowości do końca mie rozwiewa. Mając w głowie wizerunek Twój i Pana Piotra Marchewki (także zawodnika - Mistrza Świata) którego poznałem nad Sanem raczkując we flyfishingu, nijak mi to nie pasowało do nieetycznego wędkarza, uganiającego się bezrefleksyjnie, dla wyniku za niewymiarowymi rybami. Pamiętam taki oto obrazek - Pan Piotr Marchewka, łowiąc z niebywałą skutecznością udzielał mi wielu cennych rad, a w pewnej chwili zwrócił uwagę swojemu synowi, zafascynowanemu urodą okazałego, przed chwilą złowionego lipienia, by czym prędzej go wypuścił i nie męczył, choć mnie jako obserwatorowi nawet to głowy nie przyszło, że młody człowiek go męczy (bardzo sprawnie sobie radził).

Piotrze bardzo dobrze, że zabrałeś głos, sądzę, że "jerkbaitowa" społeczność, krzewiąca C&R, na to sobie zasłużyła. Mnie się wiele rozjaśniło, choć pozostaje obawa, by zbyt często, na przypadkowych wodach, tego nie praktykowano, by tak jak pisałeś odbywało się to sporadycznie i tylko tam gdzie nie będzie nieść zbyt poważnego ryzyka dla rybostanu.

Sądzę, że niesłusznie oceniasz podejście do zawodników ze strony wędkarzy rekreacyjnych, choć mówić mogę tylko za siebie. Mnie muszkarze, którzy posiedli "sztukę łowienia" imponują nie tylko sprawnością w posługiwaniu się wędką, ale i wiedzą o wielu innych czynnikach, które składają się na sukces nad wodą. Jestem przekonany, że wieku Kolegów odbiera to podobnie, choć nie mogę wykluczyć, że są i tacy, których zwykła zawiść wiedzie ku niechęci.

Warto rozmawiać, wypowiadając się jasno i precyzyjnie, co sprzyja wzajemnemu zrozumieniu, a w dalszej kolejności pokojowej koegzystencji miłośników flyfishingu w jego wszelkich odmianach.

Serdeczności. Robert.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[....] Nie bardzo rozumiem sens tych dziwnych przekomarzań - temat nie powstał pod hasłem zakazać zawodów, ukamienować zawodników.

Po prostu kilku Kolegów (ja także) oburzamy się praktyce punktowania na zawodach złowionych ryb niewymiarowych, co prowadzi do czynienia tego intencjonalnie. Staram się nie ulegać emocjom, ale uważnie czytać wpisy Kolegów, także tych oponujących, jednak przyznam, że mam wrażenie przenoszenia akcentów na kwestie poboczne [...]

Robert nie powiedziałbym, że są to kwestie poboczne, wykluczające się. Nie powinniśmy ich rozgraniczać, gdyż dotyczy pewnego rodzaju patologii, utożsamianej niestety z tym środowiskiem. Oczywiście doceniam wkład zawodników w rozwój naszego hobby. Doceniam nowinki techniczne, które ono od czasu do czasu generuje ...jednakowoż skoro wśród tej grupy, uznawanej za swego rodzaju elitę, równolegle dochodzi do naciągania regulaminów, upowszechniana nieprawidłowości, to uważam że nie powinno się tego ignorować, rozdzielać, .... wymagają piętnowania.  

Generalnie nie uważam sporu wędkarskiego za samo zło. Wewnątrz jednak budzi on we mnie pewien niesmak.

Jestem zdania, że jako gatunek szczytowy, świadomy swego bytu na tej planecie, nie przynosi nam chwały nieetyczne, zbiorowe nękanie stworzeń niższego rzędu, nękanie li tylko dla satysfakcji i zaspokojenia własnego ego i ambicji. Po co i w imię czego ta rywalizacja?. Jakie racjonalne przesłanki mają temu towarzyszyć?. 

Zgadzam się w pełni z przytoczoną, chyba przez Thymallusa, opinią, iż czysty spontanizm, radość, prawdziwe szczere emocje, towarzysza chyba tylko zawodom wędkarskim dzieciaków. .... chyba podobnie jak ma to miejsce w sporcie amatorskim w ogóle. W sumie jak spojrzę wstecz w swoją piłkarską 'karierę' to jestem zdania, że do momentu, gdy grałem w niższych klasach rozgrywkowych gra była czystą przyjemnością, każdy mecz i trening przeżyciem. Niestety wraz z wiekiem i awansem w kolejnych klasach rozgrywkowych zmieniły się priorytet. Z chwilą gdy w tym interesie zaczęły pojawiać się pierwsze pieniądze zabawa nabierała już zupełnie innego wymiaru. Ot prawda stara jak świat - kasa zmienia wszystko ...resztę niech każdy sobie sam dopowie.  

Dlatego dla mnie jedyna słuszna formuła to zawody wędkarskie o charakterze towarzyskim, to spotkanie w miłej atmosferze z przyjaciółmi, bez napinki i ciśnienia wyniku. Rywalizacja gdzie pojawiają się materialne profity to wypaczenie tej idei.

 

Kończąc proponuję zapoznać się z pierwotnym wpisem na blogu A.Buczkowskiego, który w zasadzie stanowi przyczynek tej dyskusji.

http://dalekiport.blogspot.com/2014/10/pedofilia-w-sporcie-muchowym.html

Edytowane przez K.Kalisz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę nie traktować mojego posta jako atak na sportowców, ale argument wyrównywania szans wszystkich zawodników przez obniżenie wymiaru uważam za kuriozalny.

Pytając wprost, obniża się wymiar po to żeby wszyscy sobie dobrze połowili.....? Obawiam się, że taki przekaz może spowodować, że małe ryby przestaną być traktowane jako przyłów i zaczną być traktowane przez "cywilnych" wędkarzy, a zwłaszcza początkujących, jako cel swoich wypraw wędkarskich.

Edytowane przez Pluszszcz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. Odnosić się będę po kolei. "Zielony" piszesz abym nie koloryzował bo zawodów jest 5 w ciągu roku. Owszem muchowych GP. Kto w nich startuje? Otóż reprezentacje okręgów. Jak wyłaniane? Nie poprzez zawody? Chyba jednak w takiej formie tworzona jest reprezentacja okręgu. Do tego dochodzą często mistrzostwa kół wyłaniające drużynę na zawody okręgowe. To jest zwykła piramida. Dodaj zawody okręgowe, zawody w kołach w skal kraju. Dodaj zawody towarzyskie. Zaliczyliśmy dopiero muchę. Dalej masz spinning i znów ta sama zasada, zawody w kołach, między kołami, okręgowe, ogólnopolskie. Znów tysiące zawodów w skali roku. Dalej masz spławik i znów to samo. Potem masz juniorów, weteranów, podlodowe, nocne, morskie itd itp. Na stronie internetowej okręgu nadnoteckiego jest 40 imprez okręgowych i ogólnopolskich organizowanych przez okręg lub na które jedzie reprezentacja okręgu. Dalej masz 80 kilka kół. Nie sprawdzałem wszystkich ale średnio wypada 10 zawodów na koło. Niech będzie nawet 5. Około 400 zawodów w roku. To nie jest komedia? A mówimy o jednym okręgu. A gdzie reszta kraju?

Little Wing. Piszesz, że nie wiem co mówię. Koszt dzielony jest na zawodników i pokrywany ze startowego. Startowe.. o tym za chwilę. Aby mieć pewność zadzwoniłem do prezesa swojego koła. Gość od 40 lat organizuje zawody, muszkarz wielkiego formatu. Wie co mówi bo  w PZW działa od lat. Małe zawody wewnętrzne udaje się pokryć z kasy od sponsorów, Ale większe - bez szans. Kostów jest wiele, a nikt już dziś społeczni nie działa tak jak kiedyś bo na to nikogo nie stać. Dlatego trzeba wypisać delegacje na transport dla sędziów, dowieść tablice, oznakować, kpić dyplomy, puchary i nagrody. Puchary uda się załatwić od sponsorów, czasem znaczną część nagród.. Ale szereg pobocznych kosztów pokrywa się z kasy związku. Dalej mówimy o startowy,. Otóż w moim kole ekipa delegowana na zawody ma delegację  na dojazd, opłacone startowe, a jeszcze nie wiem czy w każdych zawodach czy tylko w spławiku kasę "na zanętę". Coś koło 50 zł.  Drużyny okręgowe jadące na zawody GP mają delegację, okręg opłaca startowe. Czy tak jest w innych okręgach? Prezes mówi, że w większości na pewno tak. Jeśli to prawda, a uwierzcie, że to sprawdzę, to komicznie brzmi stwierdzenie, że koszt zawodów pokrywa startowe skoro przynajmniej część zawodników dostaje na to z PZW.

Znów Zielony. Piszesz, że podczas zawodów ryby nie są gorzej traktowane niż podczas rekreacyjnego wędkowania. Otóż szanowny kolego odpowiedz mi teraz z ręką na sercu. Łowisz rekreacyjnie, łapiesz krótką rybę i co robisz? Odczepiasz ją nie wyjmując z wody? Czy zagarniasz ją do podbieraka. idziesz na brzeg na brzegu mierzysz i dopiero ją puszczasz? 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to u was zawodnicy mają bajecznie. Ja sam pokrywam dojazdy, startowe sponsoruje klub (pieniądze od gminy itd nie od pzw), dojazdy oraz startowe na zawody eliminacyjne również idą z mojej kieszeni. Jedyne co płaci pzw to opłaca wyjazd dla reprezentanta okręgu na mistrzostwa Polski. Przynajmniej tak jest u mnie w okręgu w zawodach spinningowych, co do oznakowań itd. mój klub 2 razy w roku organizuje zawody i oznakowanie sektorów, wywieszenie banerów sponsorów oraz rozwieszenie ogłoszeń tydzień wcześniej jest zadaniem członków klubu. Bardzo duża część nagród pochodzi właśnie od sponsorów. Do tego mówisz o zawodach kołowych, które również według mnie powinny sie odbywać zupełnie z opłat startowych, tak samo może byc z okręgowymi. ale na GPX Polski PZW powinno bulić. Stać ich na zorganizowanie po 6 czy coś koło tego zawodów na każdą dyscyplinę. Delegacje na gpx Polski również nie są w każdym okręgu np. mój znajomy nie mając sponsora, który opłacal by mu starty w zeszłym roku musiał sam za wszystko płacić. Co do ryb niewymiarowych, nigdy nie brałem udziału w zawodach, gdzie wymiar byłby zaniżony, a u mnie w okręgu okonie punktuje się powyżej 20cm. W gpx Polski nie startuje, jednak nie słyszałem o punktowaniu 15cm okoni. K.Kalisz jeżeli w momencie pojawiania się profitów to już wypaczanie idei to właściwie nie masz się o co martwić. Za wygranie mistrzostw Polski albo Gpx Polski w spinningu dostaniesz dyplom i puchar, z jednym wyjątkiem gpx w Sławie, ale tam pieniądze z tego co się orientuję nie pochodziły z pzw. Swoją drogą jeżeli tak do tego podchodzisz to rozumiem, że nie oglądasz sportu, nikomu nie kibicujesz? W końcu jak wszędzie to wszędzie. A jak mówisz o nękaniu zwierząt to może lepiej wcale nie łowić. Tak czy siak łowisz ryby, zadajesz im ból dla własnej satysfakcji, no chyba, że łowisz, żeby mieć co jeść to zmienia postać rzeczy. Dla mnie łowienie na zawodach jest tym samym co łowienie prywatne, tylko połączone z odrobiną rywalizacji, możliwości sprawdzenia swoich umiejętności na tle znajomych.

Edytowane przez Blondasak
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 K.Kalisz jeżeli w momencie pojawiania się profitów to już wypaczanie idei to właściwie nie masz się o co martwić. Za wygranie mistrzostw Polski albo Gpx Polski w spinningu dostaniesz dyplom i puchar, z jednym wyjątkiem gpx w Sławie, ale tam pieniądze z tego co się orientuję nie pochodziły z pzw. Swoją drogą jeżeli tak do tego podchodzisz to rozumiem, że nie oglądasz sportu, nikomu nie kibicujesz? W końcu jak wszędzie to wszędzie. A jak mówisz o nękaniu zwierząt to może lepiej wcale nie łowić. Tak czy siak łowisz ryby, zadajesz im ból dla własnej satysfakcji, no chyba, że łowisz, żeby mieć co jeść to zmienia postać rzeczy. Dla mnie łowienie na zawodach jest tym samym co łowienie prywatne, tylko połączone z odrobiną rywalizacji, możliwości sprawdzenia swoich umiejętności na tle znajomych.

Nie dorabiałbym kolego niepotrzebnej ideologi. Zachęcam do zapoznania się z definicją sportu.

Masz prawo do własnej opinii którą wyraziłeś ...Ja mam odmienne zdanie, tyle!. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobaczcie tą niewielką ilość zawodów. http://ompzw.pl/modulesData/files/3742_wykaz_zawkol_2015_1sajj59q.pdf  Tylko Okręg mazowiecki. Na Kanale Żerańskim ponad 80 zawodów, Zalew Zegrzyński ponad 100. Łącznie, nie chce mi się dodawać ale z 500. Niech koszt każdych zawodów będzie wynosił jedynie 1000 złoty to daje pół miliona.Ile w tym kasy PZW? Może ktoś kiedyś policzy... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie - teraz druga strona medalu. Nie mam najmniejszych powodów nie ufać temu, co pisze Rafał (@thymalus). Tak być nie może - za dużo zawodów, a im ich więcej tym mniej ufam organizatorom. RAPR pozwala im wyłączyć wodę z "amatorskiego" użytku, a ja mam obowiązek grzecznie spakować kijki do bagażnika, przeprosić i wrócić do domku. Jestem absolutnie przeciwko takiemu namnażaniu tego typu przedsięwzięć, choć muszę przyznać, że w moim okręgu nigdy nie byłem zmuszony do opuszczenia łowiska, na skutek ich organizacji, a w latach 2013 - 2015 spędziłem nad wodą dobrze ponad 150 dni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowni koledzy. Odnosić się będę po kolei. "Zielony" piszesz abym nie koloryzował bo zawodów jest 5 w ciągu roku. Owszem muchowych GP. Kto w nich startuje? Otóż reprezentacje okręgów. Jak wyłaniane? Nie poprzez zawody? Chyba jednak w takiej formie tworzona jest reprezentacja okręgu. Do tego dochodzą często mistrzostwa kół wyłaniające drużynę na zawody okręgowe. To jest zwykła piramida. Dodaj zawody okręgowe, zawody w kołach w skal kraju. Dodaj zawody towarzyskie. Zaliczyliśmy dopiero muchę. Dalej masz spinning i znów ta sama zasada, zawody w kołach, między kołami, okręgowe, ogólnopolskie. Znów tysiące zawodów w skali roku. Dalej masz spławik i znów to samo. Potem masz juniorów, weteranów, podlodowe, nocne, morskie itd itp. Na stronie internetowej okręgu nadnoteckiego jest 40 imprez okręgowych i ogólnopolskich organizowanych przez okręg lub na które jedzie reprezentacja okręgu. Dalej masz 80 kilka kół. Nie sprawdzałem wszystkich ale średnio wypada 10 zawodów na koło. Niech będzie nawet 5. Około 400 zawodów w roku. To nie jest komedia? A mówimy o jednym okręgu. A gdzie reszta kraju?

Little Wing. Piszesz, że nie wiem co mówię. Koszt dzielony jest na zawodników i pokrywany ze startowego. Startowe.. o tym za chwilę. Aby mieć pewność zadzwoniłem do prezesa swojego koła. Gość od 40 lat organizuje zawody, muszkarz wielkiego formatu. Wie co mówi bo w PZW działa od lat. Małe zawody wewnętrzne udaje się pokryć z kasy od sponsorów, Ale większe - bez szans. Kostów jest wiele, a nikt już dziś społeczni nie działa tak jak kiedyś bo na to nikogo nie stać. Dlatego trzeba wypisać delegacje na transport dla sędziów, dowieść tablice, oznakować, kpić dyplomy, puchary i nagrody. Puchary uda się załatwić od sponsorów, czasem znaczną część nagród.. Ale szereg pobocznych kosztów pokrywa się z kasy związku. Dalej mówimy o startowy,. Otóż w moim kole ekipa delegowana na zawody ma delegację na dojazd, opłacone startowe, a jeszcze nie wiem czy w każdych zawodach czy tylko w spławiku kasę "na zanętę". Coś koło 50 zł. Drużyny okręgowe jadące na zawody GP mają delegację, okręg opłaca startowe. Czy tak jest w innych okręgach? Prezes mówi, że w większości na pewno tak. Jeśli to prawda, a uwierzcie, że to sprawdzę, to komicznie brzmi stwierdzenie, że koszt zawodów pokrywa startowe skoro przynajmniej część zawodników dostaje na to z PZW.

Znów Zielony. Piszesz, że podczas zawodów ryby nie są gorzej traktowane niż podczas rekreacyjnego wędkowania. Otóż szanowny kolego odpowiedz mi teraz z ręką na sercu. Łowisz rekreacyjnie, łapiesz krótką rybę i co robisz? Odczepiasz ją nie wyjmując z wody? Czy zagarniasz ją do podbieraka. idziesz na brzeg na brzegu mierzysz i dopiero ją puszczasz?

Dziekuje za wyczerpujace przedstawienie zagadnienia.

Dla mnie temat " sportu wedkarskiego" to temat nie do obrony.

Temat nie do dyskusji, kto ma kogo do czego przekonac ?

Przeciez nie zawodnikow :o

Od 11 lat nie place pzw. Nie finansuje tego cyrku.

Wspolczuje szczerze tym, co musza.

 

Jak mi przyjdzie 3x w roku zaatakowac wode om pzw to place niezrzeszona dniowke :)

 

Sorry za oftop.

Ale dla mnie to ponury I groteskowy obraz calosci :(

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie - teraz druga strona medalu. Nie mam najmniejszych powodów nie ufać temu, co pisze Rafał (@thymalus). Tak być nie może - za dużo zawodów, a im ich więcej tym mniej ufam organizatorom. RAPR pozwala im wyłączyć wodę z "amatorskiego" użytku, a ja mam obowiązek grzecznie spakować kijki do bagażnika, przeprosić i wrócić do domku. Jestem absolutnie przeciwko takiemu namnażaniu tego typu przedsięwzięć, choć muszę przyznać, że w moim okręgu nigdy nie byłem zmuszony do opuszczenia łowiska, na skutek ich organizacji, a w latach 2013 - 2015 spędziłem nad wodą dobrze ponad 150 dni.

Robercie, ja podaję dane z oficjalnych stron PZW Okręgów. Taka jest faktyczna skala zawodów w tym kraju. Aspektów jest wiele. Pierwszy finansowy. Szczerze, nie wiem ile sport wędkarski pochłania pieniędzy związkowych w skali kraju. Ale pochłania i tego jestem absolutnie pewien podobnie jak tego, że są to niemałe kwoty. Oczywiście kwestią względną jest słowo niemałe.... Czy większego pożytku nie dałaby ta kasa gdyby przeznaczyć ją na ochronę i zagospodarowanie wód? Myślę, że tak ale to wyłącznie moje zdanie. 

Nie chcę pisać dlaczego zawody są tak hołubione przez różnej maści działaczy bo wkraczamy na dość śliski grunt, a nikogo obrażać nie zamierzam. Znający realia organizacji zawodów wiedza pewnie co mam na myśli,a inni może się domyślą. 

I panowie, żeby sprawa była jasna, ja Wam nie żałuję tej kasy, Tak na prawdę to Wam, zawodnikom powinno być jej szkoda. Zawody trwają kilka godzin kilka razy w roku. Poza nimi też chyba fajnie jest połowić. A jeszcze fajniej w w wodzie w której są ryby. Może na jakiś czas przynajmniej dać sobie spokój z zawodami na taką skalę. Może postawić sobie za punkt honoru i nie ruszać związkowej kasy jednocześnie pilnując aby wydana była zgodnie z intencją czyli na zarybianie i ochronę wód. Dajcie luz na kilka lat i wtedy może nie będziecie musieli obniżać wymiarów bo w wodzie będzie coś pływać....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja co prawda startuję czasem w zawodach towarzyskich, od czasu do czasu w jakichś mistrzostwach koła czy okręgu, a jak woda fajna to i w GPX okręgu. Często startuję po to żeby połowić na nowej wodzie, na której prawdopodobnie nie miałbym okazji w najbliższej przyszłości podreptać (mam dużo wody pod nosem i po prostu ciężko jest się zmobilizować i jechać gdzieś dalej na inne rzeki). Chęć sprawdzenia się, umiejętność odnalezienia się na nowej, kompletnie nieznanej wodzie, poznanie nowych ludzi, doskonalenie techniki łowienia czy podpatrzenia nowych wzorów much. 

Z tego co kojarzę to w każdych zawodach wnosiłem opłatę (czy to mistrzostwa koła, czy okręgu), nie była wysoka (chyba, że zawody były kilkudniowe), ale pozwalała organizatorowi na zakup jedzenia na ognisko oraz dyplomów lub pucharów/nagród w zależności od rangi zawodów. Coś mi świta, że od czasu od czasu koło dokładało się czy to do kosztów paliwa, czy opłacało startowe gdy w poprzednim roku drużyna zajęła wysokie miejsce, były to niewielkie kwoty rzędu 50 -100 zł łącznie (raz w roku). 

 

Na zawodach, w których miałem okazję startować łowiło się parami, w dość bliskiej odległości od siebie - 5-10 metrów. W przypadku złowienia ryby, obydwie osoby schodzą się i następuje mierzenie ryby w korytku z miarką. Przy wprawie taka czynność to kilkanaście sekund. Na zawodach wyższego szczebla na stanowisku jest osobny sędzia, który mierzy ryby. Najgorsza jest sytuacja gdy jedna osoba łowi na początku stanowiska, a druga na końcu. Wtedy krzyczy się do sędziego, a rybę trzyma się zanurzoną w wodzie. Jeśli ryba jest zanurzona w wodzie to z tego powodu nic złego jej się nie powinno stać.

 

Co do oszustw na zawodach, czy innych kwestii traktowania ryb przez poszczególnie osoby się nie wypowiadam. Dlaczego? Ponieważ to kwestia indywidualna, zależna od człowieka, jeśli ktoś jest krętaczem to w każdej dziedzinie życia nim będzie. 

 

Trochę jednak martwi mnie wzrost presji na rzekach, na których rozgrywane są większe imprezy. Odcinki treningowe są dość krótkie, co prowadzi do mocnego ich przełowienia. W przypadku Sanu pewnie nie jest to tak odczuwalne jak w przypadku Łupawy, którą można bardzo łatwo zadeptać.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh. Nie będę się już więcej udzielał. Ale pogląd wielu osób jest zniekształcony przez to, ze są święcie przekonani, ze zawodnicy czerpią z zawodów zyski, grubą kasę i ogólnie mają się extra. Jak ktoś nie pojeździ to się nie dowie, ze tak nie jest, i że więcej w tym wydatków (dużo więcej) niż te pucharki sa warte. Ale niektórzy lubią rywalizację w dobrym towarzystwie. Oczywiście nie mówię o tym, ze pzw ma finansowac wszystkie zawody bo to jest marnotrawstwo pieniędzy. Ale gpx raczej powinni przynajmniej częściowo. Jeżeli naprawdę tak to wygląda na zalewie zegrzyńskim to masakra. K.Kalisz oczywiście możesz mieć własne zdanie ale może warto zapoznać się z faktami bo z zawodnicy nie mają nagród więc o wypaczaniu idei przez pieniądze mowy nie ma (chyba, że chodzi ci o organizatorów to nie wiem). Sport ma prostą definicję i według mnie wędkarstwo się w niej zawiera, chyba, że ktoś nie uznaje za sprawność fizyczną koordynacji ręka-oko, która odpowiada za celne rzuty, czy choćby czegoś tak prostego jak przechodzenie kilometrów w czasie zawodów spinningowych. Nie dorabiam filozofii tylko się zapytałem dlaczego okej jest łowienie i kaleczenie ryb w czasie prywatnym, a podczas zawodów jest już zbrodnią? Ja relaksuję się także w czasie zawodów oraz w czasie prywatnego łowienia i nie rozumiem tej różnicy. Rybie chyba nie robi różnicy czy została wyjęta w czasie zawodów czy podczas twojego prywatnego łowienia. oczywiście zupełnie czym innym jest sprawa dotycząca ryb niewymiarowych czy ich przetrzymywanie, rzucanie itd. Nie wszystko w sporcie wędkarskim jest okej ale proszę o nie wrzucanie wszystkich do jednego wora, zwłaszcza, że zaowdnicy są różni i ogólnie w małym procencie odpowiedzialni za to na co idą pieniądze pzw. A większość zawodników startujących w zaowdach wysokiej rangi też nie jest zachwycona wszystkimi pomysłami pzw oraz finansowanie każdej najmniejszej kołowej imprezy itd.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh. Nie będę się już więcej udzielał. Ale pogląd wielu osób jest zniekształcony przez to, ze są święcie przekonani, ze zawodnicy czerpią z zawodów zyski, grubą kasę i ogólnie mają się extra. Jak ktoś nie pojeździ to się nie dowie, ze tak nie jest, i że więcej w tym wydatków (dużo więcej) niż te pucharki sa warte.

Chyba nie zrozumiałeś tego co pisałem, Ja nie pisałem, że zawodnicy zarabiają bezpośrednio na zawodach. Ja pisałem, że parcie na wynik jest podyktowane bardzo często podłożem finansowym. Bo czołówka zawodników w każdej z dyscyplin w tej czy innej formie czerpie kasę z branży wędkarskiej. Jest to jak najbardziej zrozumiałe. Tylko, że zawody stają się czymś w postaci doskonałej reklamy. Tytuł Mistrza Polski  to ileś kg zanęty sprzedanej więcej, Wygranie zawodów to lepsze obroty w sklepie np ze sprzętem muchowym czy spinningowym. To kasa od firmy za reklamowanie ich sprzętu. I w dalszym ciągu to jest ok. Nie jest za to ok, że taką kapitalną reklamę funduje ogół wędkarzy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ogół wędkarzy funduje zawody kołowe/okręgowe. Zawody z gpx to ułamek procenta tego o czym mówisz (a jedynie zawodnicy z tych zawodów mają szanse czerpać jakieś korzyści z reklamy itp). Na te zawody są wpisowe ( na eliminacje 350zł, więc stawiam, że podobna kwota jest na gpx). Startuje 100 zawodników, zawodów jest kilka w ciągu roku. A co do samej organizacji zawodów to za startowe wychodzi jakieś 35tys zł, nie ma w tym dojazdów, wyżywienia, noclegów ani ewentualnego wynajmu łodzi. Ilu sędziów potrzeba na 2 sektory na jeziorze z łodzi?  Nie za wielu. Wydaje mi się, że ogół wędkarzy czepia się zawodników, zamiast czepiać się zawodów amatorskich, pucharów kogoś tam itd., które pochłaniają zdecydowanie najwięcej pieniędzy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja co prawda startuję czasem w zawodach towarzyskich, od czasu do czasu w jakichś mistrzostwach koła czy okręgu, a jak woda fajna to i w GPX okręgu. Często startuję po to żeby połowić na nowej wodzie, na której prawdopodobnie nie miałbym okazji w najbliższej przyszłości podreptać (mam dużo wody pod nosem i po prostu ciężko jest się zmobilizować i jechać gdzieś dalej na inne rzeki). Chęć sprawdzenia się, umiejętność odnalezienia się na nowej, kompletnie nieznanej wodzie, poznanie nowych ludzi, doskonalenie techniki łowienia czy podpatrzenia nowych wzorów much. 

Z tego co kojarzę to w każdych zawodach wnosiłem opłatę (czy to mistrzostwa koła, czy okręgu), nie była wysoka (chyba, że zawody były kilkudniowe), ale pozwalała organizatorowi na zakup jedzenia na ognisko oraz dyplomów lub pucharów/nagród w zależności od rangi zawodów. Coś mi świta, że od czasu od czasu koło dokładało się czy to do kosztów paliwa, czy opłacało startowe gdy w poprzednim roku drużyna zajęła wysokie miejsce, były to niewielkie kwoty rzędu 50 -100 zł łącznie (raz w roku). 

 

Na zawodach, w których miałem okazję startować łowiło się parami, w dość bliskiej odległości od siebie - 5-10 metrów. W przypadku złowienia ryby, obydwie osoby schodzą się i następuje mierzenie ryby w korytku z miarką. Przy wprawie taka czynność to kilkanaście sekund. Na zawodach wyższego szczebla na stanowisku jest osobny sędzia, który mierzy ryby. Najgorsza jest sytuacja gdy jedna osoba łowi na początku stanowiska, a druga na końcu. Wtedy krzyczy się do sędziego, a rybę trzyma się zanurzoną w wodzie. Jeśli ryba jest zanurzona w wodzie to z tego powodu nic złego jej się nie powinno stać.

 

Co do oszustw na zawodach, czy innych kwestii traktowania ryb przez poszczególnie osoby się nie wypowiadam. Dlaczego? Ponieważ to kwestia indywidualna, zależna od człowieka, jeśli ktoś jest krętaczem to w każdej dziedzinie życia nim będzie. 

 

Trochę jednak martwi mnie wzrost presji na rzekach, na których rozgrywane są większe imprezy. Odcinki treningowe są dość krótkie, co prowadzi do mocnego ich przełowienia. W przypadku Sanu pewnie nie jest to tak odczuwalne jak w przypadku Łupawy, którą można bardzo łatwo zadeptać.  

Kacprze nikt nie musi się tłumaczyć ze startu w zawodach. Sam kiedyś startowałem więc znam atmosferę, towarzyszące im  emocje. Doskonale rozumiem, że są okazją do poznania nowej wody bo sam dzięki temu poznałem kilka rzek. Problemem nie są zawody. Problemem jest ich skala przy jednoczesnej świadomości jak ogromną kasę to pochłania. Gdybyśmy byli przynajmniej Szwecją, Norwegią pewnie nikt nawet nie kwiknąłby na temat zawodów. Ale nie jesteśmy. zawody na żywej rybie są akceptowalne. Problem pojawia się kiedy na zawody obniża się wymiary, Wiesz doskonale, że punktacja preferuje właśnie łowienie dużej ilości małych ryb. Wystarczy prześledzić wyniki poszczególnych tur aby zobaczyć jak niewielki odsetek stanowią ryby miarowe.  Poraża mnie jak skądinąd niegłupi ludzie robią jakieś połamańce umysłowe aby jakoś uzasadnić proceder, którego uzasadnić się nie da. O to mam pretensje. A tak na marginesie. Byłeś chyba na ostatnich MMP na Łupawie. Krótkie lipienie były punktowane i wpisywane w rubryce Inne Ryby?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze na temat tego jak sport nic nie kosztuje i właściwie to winniśmy być wdzięczni zawodnikom.

 

Uchwała Nr 44

Zarządu Głównego

Polskiego Związku Wędkarskiego

z dnia 27 września 2014 r.

 

3. Imprezy sportowe organizowane przez jednostki terenowe PZW powinny być preliminowane

na poziomie najniższych, przewidywanych kosztów organizacji zawodów, powiększonych o rezerwę do 10%.

4. Planowanie i finansowanie kwalifikowanego sportu wędkarskiego na szczeblu krajowym

odbywa się na wydzielonych kontach księgowych. Sport Kwalifikowany gromadzi środki

z:

1) dokonywanego odpisu ze składki członkowskiej w wysokości 1,5%, co stanowi 15% części

odpisu przekazywanego do Zarządu Głównego PZW,

 

 

2) opłat licencyjnych od zawodników i opłat rejestracyjnych od klubów wędkarskich,

3) pozyskiwanych środków na realizację państwowych zadań zleconych w zakresie sportu

kwalifikowanego,

4) różnych darowizn, w tym od sponsorów.

5. W preliminarzach budżetowych okręgów należy uwzględnić wydatki związane z

dofinansowaniem startu zawodników, uprawnionych do udziału w mistrzostwach Polski oraz

ogólnopolskich zawodach z cyklu Grand Prix. Zakres i wysokość dofinansowania określają na

wniosek okręgowych kapitanatów sportowych zarządy okręgów.

6. Stosownie do postanowień uchwały XXX KZD PZW z dnia 25.10.2013 r. w sprawie zasad

zwrotu kosztów podróży i wypłaty diet członkom PZW, pełniącym funkcje społeczne w

preliminarzach wydatków należy przewidzieć środki finansowe na realizację tych świadczeń.

Uchwała ustala, iż zwrot kosztów podróży odnosi się do wszystkich członków PZW, zarówno

pełniących funkcje społeczne z wyboru, jak też niefunkcyjnych, w sytuacji delegowania ich do

wykonywania zadań statutowych. Członkom władz i organów związku, delegowanym służbowo w sprawach innych niż na posiedzenia przysługuje zwrot kosztów delegacji wg przepisów i stawek ogłaszanych w rozporządzeniu MPiPS. Uczestnictwo w posiedzeniach podlega zwrotowi poniesionych kosztów przejazdu. Rozliczanie kosztów podróży powinno następować według cen biletów komunikacji publicznej lub stawki kilometrowej przy użyciu własnego środka lokomocji oraz przy zachowaniu zasady dogodności w czasie i racjonalności kosztów danego przejazdu .

W odniesieniu do sportowców biorących udział w zawodach, którym zezwolono na użycie do

podróży własnego samochodu, obowiązuje zasada wykorzystania tego samochodu

przynajmniej dla dwóch zawodników. Przy wykorzystaniu pojazdu tylko przez jednego

zawodnika, przysługuje mu 50% ceny stawki za 1km. Koszty podróży członków PZW

i sportowców nie podlegają limitowaniu.

 

Dalej twierdzicie, że sport i to również ten kwalifikowany finansują tylko zawodnicy?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rafał, moją wypowiedzią chciałem wyjaśnić, że dla mnie zawody to nie tylko wyścigi :). Ze mnie żaden zawodnik.

Przedstawiłem tylko to co ja wiem, na podstawie swoich doświadczeń i opisałem jak to wygląda w moim okręgu. Jak dokładnie jest z finansowaniem zawodów wyższej rangi (GPX) - nie wiem, dlatego się nie wypowiadam. Na MP seniorów byłem raz, zakwalifikowałem się jako mistrz okręgu i tam moje wpisowe było opłacone przez okręg, podobnie było kiedyś jak startowałem na MP jako junior, na które również zakwalifikowałem się wygrywając mistrzostwa okręgu (startowe na MO z własnej kieszeni opłaciłem). Natomiast dojazd na zawody był w moim zakresie, nie ważne czy było to 50km czy 800km. Kwalifikacje do GPX są finansowane z własnej kieszenie, to wiem na pewno bo znam kilka osób, które startowały. Te pieniądze idą w części do okręgu, na wodach którego organizowane są zawody (koszt licencji).

Na MP na Łupawie w zeszłym roku były punktowane ryby niewymiarowe, na zasadzie pokazania ryby sędziemu. Jakie były tego podstawy prawne - nie wiem, nie wnikałem bo nie startowałem, a jedynie byłem jako "trener". Za moje "startowe" zapłacili chłopaki, którym pomagałem. 

 

Żeby dowiedzieć się jak dokładnie wygląda finansowanie zawodów Grand prix należałoby napisać do Zarządu Okręgu PZW, Z przytoczonej przez Ciebie uchwały wynika, że PZW w części ponosi koszty zawodów, ale których oraz na jakich zasadach i jak duże tego już nie wyjaśnia. 

 

Ja jestem w tym temacie obojętny, bo ani nie mam nic przeciwko zawodom, ani nie jestem ich zagorzałym zwolennikiem. Uważam jednak, że wrzucanie wszystkich do jednego worka i traktowanie zero-jedynkowe jest nie fair. Nie widzę powodu żeby zakazywać komuś możliwości rywalizacji, jedynie chciałbym żeby był w tym zdrowy rozsądek. 

 

Problemem nie są zawody. Problemem jest ich skala przy jednoczesnej świadomości jak ogromną kasę to pochłania. Gdybyśmy byli przynajmniej Szwecją, Norwegią pewnie nikt nawet nie kwiknąłby na temat zawodów. Ale nie jesteśmy. zawody na żywej rybie są akceptowalne. 

Z tą Szwecją i Norwegią to się nie zgodzę. W Czechach jest jeszcze większa presja wędkarska, no i zawodów o wiele więcej, a wód zdecydowanie mniej. Jednak są one dużo bardziej rybne od Naszych, bardzo o nie dbają.

Wiem też, że na potrzeby zawodów i zawodników powstają nowe łowiska wędkarskie w Polsce - takie jak Żywiec Moszczanica. To jest na pewno in plus. 

 

Problemem jest ich skala przy jednoczesnej świadomości jak ogromną kasę to pochłania. 

Uważam, że ważne jest to aby rozsądnie gospodarować zasobami. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...