Skocz do zawartości
  • 0

Wędkarstwo, skąd się u Was to wzięło?


Novis

Pytanie

No, wiadomo, jesteśmy na naprawdę jednym z najlepszych forum wędkarskim. Ale, My, to przecież wędkarze. A właśnie, kto i jak został takim" odszczepieńcem"? Sam nim jestem, ale mam większego konika, czyli muzykę. Na szczęście jedno nie koliduje z drugim. A jak z Wami, Koledzy? Z mlekiem matki, (w domyśle z ojca),rodzina, dziadek, wujek czy inne przyczyny?

Chętnie poczytam Wasze genezy, bo moja jest niezwykła. Ale o tym potem. Kto pierwszy?

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Pamiętam jak miałem ok. 5 lat ojciec zabierał mnie już na ryby, jeździł nad jezioro motocyklem WSK 

potem na spławik łowiło się ploteczki, okonie wzdręgi.... tak się zaczęło, było to lat temu... 30, 35.... ejjj dalej nie liczę ;)

...od kilku lat znów "pierdolec" powrócił, ciekawe na jak długo :lol:

Edytowane przez Jano
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

WSK-Wiejski Sprzęt Kaskaderski-to były czasy...potem Simson,MZ,Jawa :"Ehhh,Panie komu to przeszkadzało?". ;)

 

Jak byłem w przedszkolu Tato kupił mi(w chwili słabości) bambus 'Czapli',

w płocie znalazłem dziurę,a bambus chowałem w krzakach-za płotem był stawik...ciekawe kto jeszcze miał pierwsze wagary w przedszkolu?

niestety Tato jak się dowiedział-wędkę połamał,a łatwo mu to nie przyszło... :lol:

Edytowane przez darek1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Piter, na sentymenty Cię wzięło?  :P

A w temacie, mnie na ryby zabrał wujek, nauczył wszystkiego, przede wszystkim etyki wędkarstwa i szacunku do natury. Do dziś podziwiam go za ogrom cierpliwości i odwagi. Ja bym się bał zabrać 4 sześciolatków nad Bug na 3 dni, dla Niego nie stanowiło to żadnego problemu.  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie to oczywiście za sprawą taty.Mieszkałem na wsi,nieopodal nieduże stawki z "dzikusami" i okonkami. W ładniejsze dni tata zabierał mnie ze sobą i pozwalał dźwigać swój ruski teleskop,który ważył chyba tonę.A jaki był płacz gdy nie chciał mnie zabrać na wypad nad Wisłę. Zaraziłem się wtedy do tego stopnia,że jak pojechaliśmy do babci to sam kombinowałem kawał kija,żyłkę murarską i coś na wzór spławika i usiłowałem złowić rybę w....uwaga.....zbiorniku z szambem które mieściło się gdzieś za stodołą :D:D:D Gdy miałem jakieś 7-8 lat zacząłem uczyć się spinningu.Do dziś pamiętam jak trzęsły mi się nogi gdy złowiłem pierwszego-ok.30 cm okonia na spinning. Piękne czasy gdy każdy ruch na wędce przyprawiał człowieka o palpitację serca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie choroba rozwijała się w sumie dwu etapowo. Etap pierwszy - wyjazdy na "japonki" z dziadkiem i tatą. Tata zawsze tylko spławik, nigdy nie spinningował. Później starszy brat zaraził mnie spinningiem (gdy miałem ok,.12-13 lat). Trwało to dość krótko bo może z rok czasu. Następnie znowu jeździłem z tatą raz na jakiś czas na karasie. Od zawsze lubiłem ryby i wypoczynek nad wodą. Kumulacja nastąpiła jednak na etapie 1 roku studiów. Po zdanej sesji letniej miałem w pip wolnego czasu i wziąłem się na poważnie za ryby :) nie tylko spławik, ale przede wszystkim spinn, Obkupiłem się, i zacząłem być nad wodą bardzo często... no i to tak trwa do dziś. Obecnie w tym roku zacznę 6 sezon z kartą wędkarską "na swoje konto" :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie zaczęło się od "niezdrowej" fascynacji pływającymi w wannie wigilijnymi karpiami. Ponoć jak miałem już 3 lata dłuuugie godziny potrafiłem spędzać przewieszony przez krawędź wanny gapiąc się na karpie. Atrakcją było ich karmienie cukrem i permanentne wkładanie rąk do wody :)

Potem dostałem od ojca albo dziadka?, nie ważne, plastikową wędkę i rybki z tegoż materiału. Jak miałem 4 lata wiązałem nitkę i szpilkę, która mi dziadek zagiął i łowiłem kolejne karpie w wannie ;)

Pierwszą wędkę miałem z bzu, żyłkę z nici, spławik z kory a haczyk z igły. Brałem udział przy wykonaniu ;) Oczywiście na miarę umiejętności :D Pamietam że nic nie mogłem złowić w stawie, który był około kilometra od domu. Ale ryby widziałem :)

Pierwsze manto jakie zapamiętałem było za to, że "zorganizowałem" wyprawę "na ryby" nad pobliską rzekę. Udział wzięli oprócz mnie kolega rówieśnik (lat 5) oraz młodszy brat (lat 4). Smaczkiem dodatkowym było to, ze aby dostać się nad rzekę, trzeba było przekroczyć dość ruchliwą, jak na lata osiemdziesiąte, ulicę, której to przechodzenie było surowo wzbronione :)

Echhh, stare czasy. Rozmarzyłem się ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No, wiadomo, jesteśmy na naprawdę jednym z najlepszych forum wędkarskim. Ale, My, to przecież wędkarze. A właśnie, kto i jak został takim" odszczepieńcem"? Sam nim jestem, ale mam większego konika, czyli muzykę. Na szczęście jedno nie koliduje z drugim. A jak z Wami, Koledzy? Z mlekiem matki, (w domyśle z ojca),rodzina, dziadek, wujek czy inne przyczyny?

Chętnie poczytam Wasze genezy, bo moja jest niezwykła. Ale o tym potem. Kto pierwszy?

Na najlepszym forum wedkarskim. Bez wątpienia.

Jako nastolatek z bambusówką troche biegałem. Ale bez przesady.

Tak naprawdę zaczęło się jak poznałem moją obecną (i pewnie nie ostatnią ;) ) żonę . Pochodzi z Suwałk. 

A teraz w garażu 3 silniki, 2 pontony, 4 akumulatory itd... .

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie zaczęło się od opuszczenia szkolnej wycieczki (30 lat temu) w zamian której dostałem od ojca pierwszy spining. I od tamtego czasu wszystki kieszonkowe przeznaczałem na sprzęt wędkarski. A od czasu podjęcia pracy też co miesiąc się odkłada na swoją pasje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mnie wędkarstwem usiłowali zarazić tata i dziadek. Pamietam jak dziadek brał 4 dzieci (mnie z bratem i kuzynostwem) w wieku 8-11 lat nad pobliska żwirownię i cierpliwie wiązał wszystkim zestawy. Oczywiście początki to spławik i grunt. W wieku 12-13 wędkarstwo przestało mi sie podobać, wędki zostały oddane tacie.

3 lata temu podczas pobytu na Mazurach znalazłem w domku letniskowym jakiś stary teleskop, kołowrotek z żyłka, spławik i kilka haczyków. Mimo upływu kilkunastu lat dalej pamiętałem hak zawiązać zestaw. Pobawiłem sie łowieniem krapikow. Gdy odwiedzałem dziadka ten na wieść, ze wróciłem do wędkarstwa podarował mi jakiś budżetowy zestaw jaxona - jaxon cantara kij + podobny kołowrotek. Wyruszyłem na spinning bez żadnego przygotowania i na pierwszym wypadzie udało mi sie złowić bolenia ok 60 cm. Blystka mikado obrotówka 3, gruba żyłka i tak niespodzianka. Tych emocji już nigdy nie zapomnę. Od tej chwili wędkarstwo stało sie drugim po rodzinie najważniejszym elementem mojego życia.

W ubiegły weekend stwierdziłem, ze to więcej niż hobby- była 7 rano, temperatura ok 3 st, deszcz i wiatr. A mi cieszyła sie dusza, ze jestem znowu na rybach:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ostatnio popularny temat na forach wędkarskich - żeby nie było offtopu, to pierwszy raz pojechałem z dziadkiem na ryby, miałem może z 5 lat, kije leszczynowe, spławiki z gęsich piór, ołów klepany młotkiem, żyłka prawie jak sznurek, taki był nasz sprzęt. Dziadek często zostawiał wędki w lesie, kto by je kradł, i tak było tym razem. Łowiliśmy okonie na robaki, tak kiedyś się łowiło. W ciągu 2 czy 3 godzin złowiłem ze 30 sztuk, dziadek może z 5, byłem zafascynowany i tak zostało. Zmienił się sprzęt i metody, techniki, a fascynacja została.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

a ja nie pamiętam kiedy miałem wędę w ręku po raz pierwszy...podobno było to gdzieś na mazurach na ongiś popularnych wczasach zakładowych....ot nie mieli co z pałętającym się pod nogami łobuzem zrobić to wetknęli mu wędkę do ręki.....potem było już tylko gorzej....zamiast odrabiania lekcji to nad wodę....karasie liny płotki okonki...wakacje u rodziny i 2 miesiące nad rabą klenie świnki brzany jelce...oj było tam ryby było.....spinning jakoś tak naturalnie wszedł pod rękę....

gdyby nie socjalistyczna polityka integracji i organizacji wczasów zakładowych pewnie miałbym dziś znacznie więcej wolnego czasu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Piotrek, trafione w dziesiątkę jeżeli chodzi o temat;-)

U mnie klasyka miała miejsce, mój tata łowi od kiedy pamiętam. I to przez niego sam zacząłem. Od maja do września co dwa tygodnie jeździliśmy na całe weekendy na rybki. Niezapomniane, świetne czasy.

W wieku nastoletnim zrobiłem przerwę, żeby kilka lat temu z niezrozumiałym dotąd impetem i zawziętością zabrać się za wędkowanie od nowa. Nawet ojca przekabaciłem już na baitcasting - gdzieś tu się czai z pewnością na forum;-) Także tata - dzięki! A najlepiej podeślij jakieś foty mnie - szczawia - startującego w temacie;-)

Moja pierwsza karta wędkarska:-)

3afa1ef256fb981f42a127c5e150c2bf.jpg

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W moim przypadku choroba nie zaczęła się w dzieciństwie. Ba, będąc w wojsku w Kazuniu "Stocznia" u zbiegu Wisły i Narwi miałem kilku kolegów, których pasji nie rozumiałem. Spędzali wszystkie wolne chwile nad wodą. Obserwowałem, będąc na warcie zimowa porą gości spędzających całe godziny nad przeręblą na przyległej do jednostki wojskowej zatoczce. Patrzyłem i nie potrafiłem zrozumieć jak dorosły facet może w ten sposób spędzać swój wolny czas. Aż pewnego razu moi znajomi ("wesoła gromadka") zapaleńcy mający hopla na punkcie ryb i wędki, zaproponowali mi wyjazd na cztery dni nad jezioro Żarnowieckie. Będzie wódeczka , popływamy, pobawimy się, będzie fajnie - mówili. A potem już było z górki. Pierwszy żarnowiecki toniowy szczupak którego nie zapomnę itd... itp...A teraz mam kilka corocznych wypraw  wędkarskich, kilkanaście kijków spinningowych, sto kilo przynęt,  i wyrozumiałą (w miarę możliwości) żonę...

Edytowane przez SpinDoktor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Genetyki nie zmienisz... Zaczęło się od dziadka mojego dziadka i jakoś tak idzie dalej... Ja pamiętam gdy miałem 5 lat moją pierwszą rybą samodzielnie wyciągniętą był karaś i tego już raczej nie zapomnę. 

Edytowane przez deywed12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W moim przypadku choroba nie zaczęła się w dzieciństwie. Ba, będąc w wojsku w Kazuniu "Stocznia" u zbiegu Wisły i Narwi miałem kilku kolegów, których pasji nie rozumiałem. Spędzali wszystkie wolne chwile nad wodą. Obserwowałem, będąc na warcie zimowa porą gości spędzających całe godziny nad przeręblą na przyległej do jednostki wojskowej zatoczce. Patrzyłem i nie potrafiłem zrozumieć jak dorosły facet może w ten sposób spędzać swój wolny czas. Aż pewnego razu moi znajomi ("wesoła gromadka") zapaleńcy mający hopla na punkcie ryb i wędki, zaproponowali mi wyjazd na cztery dni nad jezioro Żarnowieckie. Będzie wódeczka , popływamy, pobawimy się, będzie fajnie - mówili. A potem już było z górki. Pierwszy żarnowiecki toniowy szczupak którego nie zapomnę itd... itp...A teraz mam kilka corocznych wypraw  wędkarskich, kilkanaście kijków spinningowych, sto kilo przynęt,  i wyrozumiałą (w miarę możliwości) żonę...

Ależ Ty miałeś wtedy w Kazuniu miejscówę, ojejej... Znam ją tylko ze słyszenia z tamtych czasów od gości, którzy obławiają przyległe wody. Działo się ponoć grubo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A w moim przypadku chyba nieco odmiennie było, bo wędkowali i tata, i mama ;) Do tej pory pamiętam jak w wieku 5 lat łapałem pierwsze okonki na spławik. I to zdziwienie mamy, gdy podprowadziłem im uzbrojoną wędkę i udało mi się zarzucić!

Nie mam też tego w genach, rodzice wcześniej nie wędkowali, zaraził ich tym wspólny znajomy, a ja się zaraziłem właśnie od nich. Dosyć intensywnie łowiłem do wieku ok. 16 lat (głównie spławik, grunt itp.), potem jakoś "para" uszła i miałem wieloletnią przerwę. Pasja we mnie odżyła jakieś 2 lata temu, gdy w lecie pływając w jeziorze obserwowałem wielkie stada niezłych wzdręg i okoni. Aż chciało się zarzucić ;) Tym razem jednak od razu wziąłem się za spinning i jakoś tak już zostało, że to aktualnie moja jedyna metoda wędkowania. Mama już nie łowi, tata też nie bardzo, ale on zawsze chętnie słucha moich opowieści znad wody i chyba powoli przełamuje się do ponownego wyjścia na ryby ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...