Skocz do zawartości
  • 0

Wędkarstwo, skąd się u Was to wzięło?


Novis

Pytanie

No, wiadomo, jesteśmy na naprawdę jednym z najlepszych forum wędkarskim. Ale, My, to przecież wędkarze. A właśnie, kto i jak został takim" odszczepieńcem"? Sam nim jestem, ale mam większego konika, czyli muzykę. Na szczęście jedno nie koliduje z drugim. A jak z Wami, Koledzy? Z mlekiem matki, (w domyśle z ojca),rodzina, dziadek, wujek czy inne przyczyny?

Chętnie poczytam Wasze genezy, bo moja jest niezwykła. Ale o tym potem. Kto pierwszy?

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Fajny wątek. 

Ja pierwsze kroki również stawiałem pod okiem Taty i Wujka. Mój pierwszy raz był nad jeziorem Żarnowiec, co prawda wędki zostały wzięte z przypadku, a ja próbując zarzucić zestaw, wyrzuciłem... 3/4 wędki (ruski teleskop się rozłączył :D). Próbowałem zwijać żyłkę kołowrotkiem, ale nie wiedziałem że robię to źle (w drugą stronę) i tak splątałem wszystko. 

 

Następne razy to były wypady nad rzekę za pstrągami, w sumie już nie pamiętam, który pstrąg był tym pierwszym. Jakoś zręcznie udało mi się przeskoczyć od razu do spinningu. Dopiero potem od czasu do czasu rekreacyjnie brałem do ręki spławikówkę. W miarę czasu pasja narastała, za sprzedane pod koniec roku szkolnego książki kupowałem w sklepie wędkarskim błystki. Choroba ewoluowała, przyszły szczupaki, okonie, choć cały czas pstrągi były na pierwszym miejscu. Pamiętam majówkę, kiedy wraz Tatą pojechaliśmy nad rzekę na cały weekend, spanie pod chmurką i jętka majowa (już nigdy więcej nie spotkałem jej na początku maja!). Pamiętam jak dziś jak pstrągi olewały moje przynęty wychodząc do jętek. Zacząłem czytać w internecie o łowieniu na muchę, w między czasie czekając na urodziny, na które dostałem swój pierwszy muchowy zestaw... Oczywiście nie było łatwo, bo nikt na muchę nie łowił. Pamiętam też pierwszy wypad nad Łupawę, z Mamą, która przez 4h stała w krzakach, cięta przez komary patrząc jak jej syn próbuje cokolwiek złowić. Przed każdymi rybami czytałem książkę Adama Sikory, którą przerobiłem chyba z 10 razy od deski do deski. Efekty przyszły z czasem, udało się na nimfy jętki majowej skusić lipienie oraz mojego dotąd największego pstrąga na muchę (50cm). Przełomowy moment nastąpił jak poznałem mojego nauczyciela (po dziś dzień kompana wędkarskich przygód), wprowadził mnie w kanony muszkarstwa, pokazał na czym to polega i wytłumaczył, że ryby należy szanować. Od tego czasu jestem wierny tej metodzie, kilka razy w roku zdradzając ją gdy warunki nie pozwalają na jej zastosowanie... To już chyba będzie 14 rok z muchówką :). Kompletnie ześwirowałem. 

 

Drugą chorobą, która przyszła wraz z kupieniem muchówki było kręcenie sztucznych much. Na początku w kombinerkach, na zwykłych haczykach spławikowych z kawałkiem muliny i super glue. Ukręcone "muchy" testowałem z powodzeniem na oczku wodnym, które miałem na podwórku (pływało tam kilka karasi). Był nawet moment jak próbowałem złotą rybkę w akwarium skusić na swoją muchę :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jak wielu łowię od zawsze, od kiedy pamiętam a podobno i wcześniej… ale było kilka odejść od niego i powrotów ze zdwojoną siłą.

 

Na ryby jeździłem już jako 2-3 letni szkrab z moim Tatą, wtedy nie łowiłem tylko rozrabiałem nad wodą.

Ktoś kiedyś powiedział naucz syna łowić, a nigdy nie zabraknie wam tematów do rozmowy, podpisuję się pod tym całkowicie.

 

Moje pierwsze wspomnienie wędkarskie to gdy miałem 5 lat i złowiłem pierwszego okonia na leszczynowy kij z żyłką i haczykiem. Czerwony robak dał mi pierwszą rybę.

 

Obserwowałem ojca, jego połowy, przeglądałem gazety wędkarskie, które zbierał i przesiąkałem tym coraz bardziej.

Regularnie łowiłem na jeziorach białoryb i okonie na spławik.

 

W wieku 8-9 lat w niewielkim dopływie koło domu łapaliśmy cierniki w wodzie po kostki, kilka rybek wpłynęło do wiadra, które ktoś wrzucił do rzeczki, wyciągnęliśmy je z kolegą, a w środku był jeszcze pstrąg około 20 centymetrów, szalone wrażenie dla nas jako dzieciaków.

 

Zakochałem się w tej rybie, powoli też kiełkowała chęć łowienia na muchę podsycana przez fotografie z czasopism wędkarskich.

 

Miałem może 10 lat gdy stwierdziłem że spróbuję złowić pstrąga na muchę w tym właśnie strumyku.

Podlodówka duży młynek o ruchomej szpuli i dratwa nawinięta na niego J, zrobiłem kilka much na węgorzowych hakach przywiązałem je bezpośrednio do dratwy i poszedłem łowić (nie było kiedyś tak dostępnych informacji jak teraz, w moim otoczeniu wędkarskim nie było żadnych muszkarzy, więc moje wyobrażenie budowane było na podstawie zdjęć, kij z kołowrotkiem na końcu i linka J).

Oczywiście nic nie złowiłem.

 

Towarzyszyłem ojcu z wyprawach na pstrągi i coraz bardziej chciałem tego spróbować. Moja pierwsza ryba około 50! centymetrowy pstrąg wziął różową (sic!) aglię po chyba 20 przeprowadzeniem pod zatopionym w wodzie krzakiem, spadł po wyskoku nad wodę, a ja przepadłem…
Tego samego dnia złowiłem pierwszego pstrąga na spinning.

 

Od tej pory spędzałem każdą wolną chwilę łowiąc pstrągi i okonie na spinning, dosłownie każdą. Potrafiłem być w wakacje nad wodą codziennie, po 100 wypraw na pstrągi w roku (mieszkałem nad Regą). Bywały dni w czerwcu, że wychodziłem na ryby o 3-4 i kończyłem koło 21-22,  okonie odeszły w niepamięć przynajmniej w sezonie pstrągowym. Liczyły się tylko pstrągi.

 

Wszystko wydawało się takie nowe, jednak z czasem zaczęło powszednieć… aż dostałem Wędkarstwo Muchowa A. Sikory i wróciło marzenie o łowieniu na muchę. Pstrągów na spinning łowiłem już mnóstwo, ale nie zapomnę pierwszego na muchę, suchy chrust brużdżący wodę i to wyjście… To dziwne złowiłem tysiące pstrągów, ale jest zaledwie kilka które żywo pamiętam.

 

W najlepszym okresie kiedy już potrafiłem łowić i miałem pod nosem rybną wodę przyszedł czas na studia. Zajęły mnie inne sprawy, a moje pojęcie o pstrągach na południu Polski było takie, że są tylko małe, głupi J, odpuściłem na kilka lat.

 

Przyszła praca, szukałem odskoczni, sposobu na zregenerowanie się psychiczne po stresującym tygodniu  trafiłem na Rudawę za czasów KTWS i wpadłem chyba jeszcze bardziej. 20 wyjazdów i ponad 150 miarek na muchę dalej wiedziałem, że łowienie na muchę sprawia mi najwięcej radości.

Poznałem okoliczne rzeki i wiele innych w różnych rejonach Polski i sam nauczyłem się, że zawsze jest jakiś nowy start w tym wędkarskim hobby…

 

Od tej pory nie miałem juz przerwy w łowieniu, ale kilka razy odkrywałem to wędkarstwo na nowo.

 

Mucha w małych rzeczkach, wyprawy z zamysłem, żeby celowo łowić tylko na suchą muchę znanych pstrągów nawet na wymuszonego.

2,5 roku temu za sprawą switcha wpadłem w dwuręczne rzucanie i zwariowałem.

 

Kilkanaście wyjazdów na głowacice,  około 20 na trocie. Dziwne nigdy nie przepadałem za łowieniem tych ryb na spinning, próbowanie łowienia ich na muchę  jest fantastycznie wciągające i już z niecierpliwością czekam na marcową lub kwietniową wyprawę na te ryby.

 

Było i jest wiele osób na mojej wędkarskiej drodze, ale bez tej jednej nie odnalazłbym tej pasji.

Za te wszystkie i przyszłe doznania i emocje, dziękuję Tato.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Pamiętam jak dziś swój pierwszy wypad z wędką na rybki.O cholera to już ponad 30 lat minęło.....Ojciec miał kilka kijków ale szczylom nie pozwalał łowić.W szkole od gadki do gadki i tak zebrała się żelazna 5-ka plus braciszek i nastał ten pierwszy wypad.A że pod dostatkiem było białorybu to na płotki i leszczyki.Za kij robiła podlodówka ojca i tak z pomostu łowiliśmy to co brało.Ojciec jak usłyszał o naszych wyczynach,sprezentował dwa ruskie tele i tak połknęliśmy bakcyla.A póżniej wiadomo,przyszła karta wędkarska i już jak chłopy miały 16 lat to zaczął fascynować spinning i tak do dnia dzisiejszego godzę ze sobą spina,spławik i gruntówkę za karpiem.Wytrwałości nigdy nie brakowało,co najwyżej czasu.Nad wodę zawsze mnie ciągnie i myśle,że tego nawet obowiązki nie zmienią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Z rodzicami pacholęciem będąc wakacje spędzałem w Kazimierzu nad Wisłą. Spacerki nad brzegiem i oglądanie łowiących. i wiercenie dziury, że też tak chcę. Znam to głównie z opowieści bo pamięć tak daleko nie sięga, a miałem koło 3-4 lata. Kij leszczynowy, tata kupił jakąś żyłkę, haczyk i mały spławik. Wielka bułka w łapę i łowię, I złowiłem.... uklejkę. Zabrałam na kwaterę w wiaderku z wodą, Na tarasie ją dokarmiałem chlebem. Robiło się szaro kiedy uderzyłem w płacz. Za moją  rybą na pewno dzieci płaczą ryczałem. Rodzice chcąc nie chcąc pomaszerowali nad wodę puścić rybkę. C&R od małego.

Potem był już kijek bambusowy i wakacje w Miłomłynie. Potem dalej bambus i Drohiczyn  nad Bugiem. A potem po wujku dostałem jakiś sprzęt w tym spinning klejonkę i kołowrotek Delfin. Leżał do czasu kiedy nie przeczytałem Nowych przygód Pana Samochodzika. Na kupie piachu stawiałem paczkę po fajkach i ciskałem błystką bez kotwiczki. Chciałem łowić na spinning. Nie mogłem z powodu wieku. Wtedy spinning dozwolony był od 18 lat i był osobny znaczek spinningowy. Zapisałem się do sekcji młodzieżowej na KRN obecnie Twarda. I jako Młodzieżowy Aktywista Wędkarski dostałem znaczek spinningowy. Był 1984 rok. Rok później pojawiłem się w klubie Bzdykfus i zaczęły się pstrągi i naturalną koleją rzeczy mucha. I tak od 1985 roku 95 procent łowienia to mucha. Wyprowadziłem się  Warszawy aby być bliżej ryb. Piękna pstrągowa rzeczka płynęła mi przez ogródek. Teraz mam nieco dalej ok. 5 min samochodem :) do jednej z bardziej legendarnych rzek. 

Edytowane przez thymalus
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie klasyka miała miejsce, mój tata łowi od kiedy pamiętam. I to przez niego sam zacząłem. Od maja do września co dwa tygodnie jeździliśmy na całe weekendy na rybki. Niezapomniane, świetne czasy.

 

W wieku nastoletnim zrobiłem przerwę, żeby kilka lat temu z niezrozumiałym dotąd impetem i zawziętością zabrać się za wędkowanie od nowa. Nawet ojca przekabaciłem już na baitcasting - gdzieś tu się czai z pewnością na forum;-) Także tata - dzięki! A najlepiej podeślij jakieś foty mnie - szczawia - startującego w temacie;-)

 

 

 

Czytam post Marcina i potwierdzam, że to były fajne chwile. Jeździliśmy na wody zielonogórskie: Odrę w Łomach, w Rąpicach, na kanał Krzesiński, jezioro Borek w Kosarzynie, Kręcko w Boczowie, Lubińskie w Lubinie. Pan Moderator Marcin miał zacięcie do spinningu. Potrafił obejść sam duże jezioro rzucając blachami bo gumy i woblery w tamtych czasach były nieznane. Po powrocie opowiadał z przejęciem jakie ryby chciały mu wyrwać wędkę. Do zasiadki serca nie miał. Podobnie jak obecnie. Ja zacząłem łowić w roku 1960 i robię to nadal. Jeżdżę praktycznie w te same rejony (lubuskie), albo nad Odrę albo na jeziora, które znam. Ostatecznie pozostają zawsze Pilchowice.  Większość czasu zajmuje mi spinning chociaż Marcin przekonał mnie do baitcastingu. Synu czekam na zestaw UL.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja swoją przygodę wędkarską zacząłem od kłusowania :D miałem wtedy około 10 lat i były lata 80'. Na wakacje z rodzicami jeździłem na Podhale, przez wioskę w której mieszkaliśmy płynęła górska rzeczka, a w niej masę pstrągów które łowiliśmy na rękę z pod kamieni z miejscowymi chłopakami. Kilka ryb zostało zjedzonych na ognisku, ale pamiętam że większość została wypuszczana bo dziadek jednego z kolegów już wpajał nam co to jest C&R ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A ja zacząłem dosyc niestandardowo. Moja pierwsza ryba złowiona została metodą spiningową. Miałem jakieś 9lat, kuzyn uczył mnie zarzucac wędką i przez przypadek złowiłem pstrąga tęczowego na algę 1. Rybkę wyjąłem na jeziorku, do którego koło pzw wpuściło kilkadziesiąt pstrążków, także był to dosyc sensacyjny połów :D później zaczęła się przygoda z batem i łowieniem uklejek, płotek i okonków. Do spiningu powróciłem jakieś dwa lata później, łowiłem na paproszki mnóstwo okoni. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W moim przypadku było baaardzo trudno bo bardzo chciałam łowić ryby ale wszyscy mówili,źe to zajęcie nie dla dziewczynek (miałam 6-7 lat). Na prośby o kupno wędki ciągle słyszałam, źe to nie dla mnie. A krasie (wtedy nie wiedziałam,że to one) tak pięknie oczkowały na pobliskim stawie. Cóż było robić,postanowiłam zostać rodbildingerem i zbudowałam wędkę z kija leszczynowego,źyłka zdobyta od podwórkowego łobuza za kapsle do gry w kolarzy,spławik z korka i gęsiego pióra (wielki) no i haczyk ze szpilki, przynęta to oczywiście robaki czerwone kopane samodzielnie -fuj jak mówiły koleżanki. Całe wakacje siedziałam dzielnie czekając na branie. I co,i nic. Robaki gdzieś znikały a brania nie było widać na niezbyt czułym spławiku. Pewnego dnia nad "mój" stawik zawitał fachowiec z bambusem i spławikiem z kolca jeżozwierza i "wyłowił" mi wszystkie ryby. Jakież było moje wielkie rozczarowanie gdy znów usłyszałam,źe to nie jest zajęcie dla dziewczynek i nie kupią mi wędki. Tak więc łowienie pozostało marzeniem. Potem były studia,totalny brak czasu i... pierwsze wypady na ryby z bratem. Pierwsze płotki łowione na 6 m garminę i okonie na spining. No i stało się,samodzielna praca,własne pieniądze i pierwsze zakupy wędkarskie. Potem poszło juz z górki, różne metody (łącznie z tyczką) coraz lepszy sprzęt i coraz większe doświadczenie. Do wszystkiego doszłam sama czytając książki,gazety no i portale wędkarskie,WCWI,Pogawędki wędkarskie i w końcu jerkbaita. Czasem tylko mam już dość tłumaczenia dlaczego mam takie "niekobiece" hobby. Nie wiem dlaczego po prostu kocham to.????

Edytowane przez azhek
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja swoją przygodę wędkarską zacząłem gdzieś w wieku pięciu lat,a w zasadzie jestem dziedzicznie obciążony bo wędkował mój pradziadek i dziadek z babcią, oczywiście mój tata,stryj i moja mama,dodam że mój brat tak jak ja w konsekwencji kochamy wędkarstwo i nasze dzieci.Na początku w moim arsenale była leszczyna,później bambus następnie radzieckie teleskopy które po zarzuceniu w ogóle nie "gasły"na wietrze i wymarzone germiny które ze względu na swoją wagę(mowa o długościach 8m+)wymagały szczególnej determinacji od operatora.Wędkuję około czterdziestu lat (teraz tylko spinning ale coraz częściej zastanawiam się nad castingiem )i jestem pod ogromnym wrażeniem postępu technicznego ostatnich dekad.Życzę wszystkim Forumowiczkom i Forumowiczom cudownych chwil nad wodą i wielu medalowych ryb! Serdecznie pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja pierwszy raz pojechałem się na ryby  z ojcem, dziadkiem i jego bratem. Ojciec choć nie wędkował wiózł nas na ryby żółtą syrenką a leszczynowe wędki dziadek trzymał za otwartym oknem. Niestety niedługo potem dziadek zmarł a ja na ryby chodziłem czasem z kolegą, głównie na koluchy i nawet kupiłem jakiś spining z pełnego szkła (mam go do dziś). Później w szkole średniej nawet wyrobiłem kartę wędkarską ale miałem słabe wyniki w połowach i się zniechęciłem. Ponownie zacząłem wędkować z kuzynem mojej żony i tak już zostało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie jak u prawie chyba każdego zaczęło się od ojczulka, pierw spławik karasie i inne takie małe rybki ale siedząc nad spławikiem to nie dla mnie opowiedział mi o spinningu, pierwszy spinning z targu od ruskich parę małych okonkow no i kiedyś, trafiłem 78cm szupłego później 91 życiówka, niestety później zaczęły się kłopoty zdrowotne i po kilku latach wracam z powrotem zbierając sprzęt od początku, i taka to moja historia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wszyscy mamy podobnie. Ojciec, Dziadek ... U mnie było tak samo. Dziadek był zapalonym akwarystą. Pamiętam jak biegaliśmy razem z wiaderkiem i siatką poławiając plankton dla mieczyków w okolicznych stawkach. Wtedy nawet tego było w wodzie pełno. Później pierwsze wypady na ryby: karasie, płotki, okonie. Do "mojego" jeziora mam 10 min spacerem na piechotę. Jestem 3 pokoleniem, które tam łowi. W domu mam fantastyczną fotografię dziadka na pomoście w latach 50tych. Na tym samym pomoście zdjęcie ojca z zeszłego roku z 3  kilowym linem. I własne zdjęcie z okoniem 40stką na  łodzi. Dziadek ma 87 lat, ojciec 55, ja 30 ... wszyscy dalej tam łowimy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Natomiast u mnie odwrotnie ją 'wciągnąłem' tate w te hobby.Jako mały chłopak uciekłem z lekcji któregoś pięknego dnia na tgz.wagary z kolega na rybki,a było to pod koniec lat 80-tych.Kolega dał mi jakąś wedke spławikowa i próbowaliśmy coś złowić,potem sytuacja się kilka razy powtórzyła-Tata był w owych trudnych czasach kierownikiem rybiarni,z rybami miał do czynienia lecz nie wędkował.Jeździł potem ze mną jako osoba towarzysząca i opiekun-wówczas mogło wędkować na jedną karte dwie osoby blisko spokrewnione. W okresie studiów była właściwie przerwą od wędkowania,ale studia mijały bardzo szybko i po wróciłem dalej do tego wspaniałego hobby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na początku było …......  Qrcze, tak dawno temu, że słabo pamiętam.

Niestety, w tym nie pamiętam nie było ani wędkującego ojca, brata, ni wędkujących kolegów.

Za to, odkąd pamiętam, ciągnęło mnie nad wodę.

Rynsztok po burzy, kałuża, basen, ciurek pod szpitalem miejskim i większy, który mylnie zwaliśmy Lubawką.

I byli wędkujący ojcowie kolegów.

No i najważniejsze w tej historii: „przepaść” i wyrobisko.

Przepaść, to dziura/lej w bazaltowym wzgórzu, wypełniony wodą niewiadomego pochodzenia a wyrobisko, to pozostałości po niemieckich kamieniołomach.

Od zawsze lubiłem kieszenie w portkach.

Im więcej, tym lepiej :) .

Jako, że w sklepach sportowych była mizeria a ja wciąż jeszcze, o pieniądzach jedynie śniłem, to w tych kieszeniach trzymałem swe skarby.

Latem były to najczęściej: scyzoryk, kawałki grubego drutu miedzianego, kilka nakrętek o masie zbliżonej do współczesnych oliwek i nieodzowna taśma izolacyjna.

To wszystko było mi potrzebne, z powodu zakazu Mamy.

Otóż Mama nie pozwalała mi na samotne wyprawy nad „przepaść”. Na samo hasło „przepaść” dostawała nerwicy.

A przecież tam były słonecznice (zwane wówczas uklejkami), kiełbiki, karaski i najpiękniejsze liny. Takie, może piętnastocentymetrowe ale dla mnie ogromne.

Rybki były tam, jak sądzę z zarybień indywidualnych wędkarzy. Niejednokrotnie widywałem, jak wypuszczali rybki złowione w innych wodach, do tej właśnie.

Skarby z kieszeni służyły mi do budowy wedki. Za każdym razem była to nówka, nie śmigana. Sporządzana własnoręcznie, nad wodą, z patyków wyciętych w nadbrzeżnym gąszczu.

Poważnym problemem była żyłka i haki.

Tę pierwszą sępiłem od pracujących w Czechach kobiet.

Tam była w użyciu, taka płaska nylonowa nić-wąziutka taśma, służąca do zszywania czegoś tam, w czeskich zakładach.

Haki..

Tu było trudniej. Szpilki były tępe i zwykle za duże, toporne. Ale kto mówił, że będzie łatwo? Ostrzyłem te szpilki i doginałem kombinerkami wujka, pod wymiar.

Dawały radę.

Spławik wystrugany, obowiązkowo z kory, pomalowanej matczynym lakierem do pazurków.

Węzły......

Tu dopiero miałem pole do własnej twórczości. Dopiero wiele lat później dowiedziałem się, że mój najlepszy węzeł wcale nie jest taki mój :lol: .

No i pierwsze rybki. Były. Jasne, że były. Brały najczęściej na gnieciucha z kawałka chleba lub bułki.

Trwało to trochę.

Aż do momentu, gdy w prezencie dostałem trzymetrowy kij z prawdziwego bambusa. W trójskładzie i z kołowrotkiem oraz zestawem na zwijadełku. Całość kosztowała coś około ówczesnych 70 zł. No ale to już inna opowieść.

Opowieść o wyrobisku ;) .

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mnie zaraził ojciec.

Miałem może 4 lata,kiedy pierwszy raz mnie wziął na wyprawę.Pamiętam,jak jechaliśmy pociągiem do Pietrzykowic na jez.Żywieckie a potem mnie niósł na barana przez rozlewiska,żeby wkońcu dotrzeć do miejscówki.Ryb nie było...ale ten klimat,wczesna pobudka,właściwie to wstawałem przed budzikiem,podróż pociągiem.przyroda i sam żywioł...czyli woda.Jako,że w całej rodzinie tylko ojciec łowił a ja będąc np. u którejś babci bez niego musiałem znaleźć wodę sprawdzić czy w niej coś pływa,znależć w lesie patyk,urwać trochę dratwy dziadkowi z warsztatu,zagiąć gwoździa i zaraz po śniadaniu lecieć z kuzynostwem pod las gdzie był kanał...oczywiście bez ryb :D ale wyobrażnia dziecka jest tak silna,że te ryby tam musiały być.

Jak już byłem ciut starszy to nie myślałem o rybach tylko o dupie Marynie a ściślej o dupach ( przepraszam panie).Tak to trwało ładnych lat kilka,czsem z ojcem wyskoczyłem za leszczkiem.Przyszedł czas,że założyłem rodzinę więc już o rybach całkiem zapomniałem...ale tylko na chwilę bo szczęśliwie się rozwiodłem a za jakiś czas zmarł mój kochany dziadek.Tak zacząłem myśleć o ojcu i co zrobić żeby z nim spędzać więcej czasu...zrobiłem...kartę :P  lat mając 26.

Interesował mnie tylko spinning i chęć spotkania się z sumem,gdyż jako dziecko przeglądając stare WW popadłem w fascynację tym drapieżnikiem...był i sum i sumów kilka było też ale nie zapomnę złowienia 1 większego szczupaka na jesieni...byłem tak wzruszon,że wracając do domu łzy lały mi się po japie...dorosły facet :unsure: ...szczupak do wody nie wrócił,wrócił ze mną do domu.Nikt mi nigdy nie mówił o tym,że każdej złowionej ryby nie trzeba zabierać,nie miałem przykładu...Sam do tego dorastałem z czasem i dzięki ludziom TU poznanym.Teraz mam 34 lata i 4 miesięcznego synka,który jak tylko zacznie ze mną jeździć to na pewno nauczę go szacunku natury.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie koledzy wędkowali, ale mnie to nie kręciło, za to często na xboxie grałem :D . W końcu obecnie żona, wcześniej dziewczyna zaczęła męczyć mnie żebym sprzedał konsolę i kupił wędki żeby w chacie nie siedzieć. Jak rzekła tak zrobiłem, do dziś żonka żałuję tego pomysłu. A jak coś mruczy że znowu na ryby jedziesz to zawsze jej odpowiadam że sama mnie namówiłaś na to wędkarstwo :lol: 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie zaczęło się chyba z nudów na :)  wakacjach w 2004 roku ,korzystając łatwego dostępu do Odry mając do dyspozycji stare Germiny i Rexy od Dziadka ,który sam mało wszak łowił ale skąś to skombinował...poznawałem sam krok po kroku jak to smakuje wkręcając sie coraz bardziej i bardziej ,potem pierwsze Okonie ,na spławiczek i na robaka z ziemi.... :) Pierwszy spinning to Czerwona Germina do 50 gr z Rexem i zyłką 0,35 i okonki i pierwszy ! JAK DO TĄD NIE POBITY SZCZUPAK ! (medalowy) na Meppsa #1 :)potem  jakies sumy ,bolenie ...Sporo czytałem wtedy Książkę Tadeusza Barowicza pt Na Ryby...starałem sie przekładac wiedze na czyny i cos tam sie udało łowic

 

 

Jednym słowem piękne czasy to były :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

U mnie koledzy wędkowali, ale mnie to nie kręciło, za to często na xboxie grałem :D . W końcu obecnie żona, wcześniej dziewczyna zaczęła męczyć mnie żebym sprzedał konsolę i kupił wędki żeby w chacie nie siedzieć. Jak rzekła tak zrobiłem, do dziś żonka żałuję tego pomysłu. A jak coś mruczy że znowu na ryby jedziesz to zawsze jej odpowiadam że sama mnie namówiłaś na to wędkarstwo :lol:

 

hahahah to mnie rozbawiles :) Dobry numer :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No to ja pojechałem z kumplami na ryby ale jako obsługa grilla. 

Bo nie widziało mi się wędkarstwo, nie rozumiałem wędkarzy  :huh:

Lecz w końcu wszyscy byli najedzeni  :)

Zacząłem się nudzić i zmontowali mi zestaw ( kijek z wierzby, trochę żyłki, spławik z zapałki i oczywiście haczyk )

Robaka białego nabijałem po długości  :lol:  :lol:  :lol:

po około 15min złapałem okonia 20cm, jak dla mnie w tamtej chwili był wielki. :)

No i popłynąłem: Po powrocie do Wa-wy pojechałem na stadion i kupiłem pierwszego kija :D

Pamiętam jak dziś ( teleskop 270 + plastikowy kołowrotek + żyłka seledynowa jak dla murarza ) :D  :D

tak to właśnie się to zaczeło :)

Edytowane przez szczurek1
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W tym roku będzie 20 lat jak pochłonęło mnie wwedkarstwo. Zaczynałem, jak większość, z leszczynowym kijkiem, szczytówką z jałowca i splawikiem z gęsiego pióra. Zdobyczą były piękne karasie w pobliskiej sadzawce. Jak ryby nie brały to chodziło się na grzyby lub maliny. I tak całe wakacje. Przez następne lata wciągnąłem spójnego kuzyna w to hobby i od tamtej pory mam kompana po kiju. Dzięki tej pasji pokochałem przyrodę, co wpłynęło na podjęcie ważnych decyzji w życiu takich jak wybór szkoły itp. Obecnie oprócz łowienia, buduję drewniane łodzie, klepię blachy itp. Choć bywały ciężkie chwile i chciało się rzucić te całe wędkarstwo, nadal lowię, poznaję coraz to nowsze metody i techniki. Pasja do końca życia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zapewne z tym się urodziłem. Co prawda wokoło mnie każdy łowił ryby, ale znam takich gdzie w domu, w całej rodzinie łowią, a on nie. Pierwsze połowy z wędką to około 4-5 roku życia. Wędka to był kij wycięty przez ojca, do tego kija dowiązał prosty zestaw spławikowy. Pierwsza wędka też od taty, pod choinką znalazłem babus z czerwonymi omotkami i gumowymi oringami jako uchwyt pod kołowrotek, spałem z nią pierwszej nocy :D

Ryby to moje życie, reszta jest uzupełnieniem :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Witam u mnie to rodzinne ! Bodźcem do rozpoczęcia wędkowania była plotka o wielkim sumie który wszystkim zrywa zestawy .Do warty mam 50m więc postanowiłem się razem z kumplami na niego zasadzić.Pożyczyłem od wójka szklany kij i zapytałem go na co mogę złowić suma .Powiedział że na obrotówke lub rasówke wiec zrobiłem "kanapkę " i na kotwiczke obrotówki nadziałem rasówkę :D po czym umieściłem zestaw w łowisku.Czekałem na branie cały dzień ale nic nie brało do dziś nie wiem czemu :D  :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...