Skocz do zawartości

Rogue Rods


chub norris

Rekomendowane odpowiedzi

Decyzja już zapadła. Upatrzyłem sobie blank SH795 tytułowej kompanii na wędzisko castingowe na nowy sezon, do „niedociążonych” gumowych stworków pląsających wśród zielska za sprawą – osławionego – Twichin’ Bar Daiwy Viento. Sprężysty, dynamiczny, grubościenny, w moją wizję takiej wędki wpasował się lepiej niż IP Batsona, Sevier o wyjątkowo eleganckim ugięciu, Lami GSH 90 2MT a nawet mityczny Phenix.

 

Zima zbliża się nieubłaganie, gumowym stworkom sen zimowy klei oczęta... Przeczekać ciężki czas można, gawędząc z panem Guglem, przyjemniej jednak z żywymi ludźmi porozmawiać... O dziejach Rogue Rods znalazłem wzmiankę w wywiadzie z p. Robertem Loomisem, doszukałem się też w sieci w miarę ciepłych słów amerykańskich kolegów o bassowych jednoczęściówkach tej firmy. Strona internetowa jest raczej minimalistyczna, podobnie katalog:

http://www.roguerods.com/

Ceny zbliżone do XMG Lamiglasa... Blanki są made in USA, co zapewne oznacza, że Azjaci, którzy je robią, są bardziej wyluzowani i mają iPhone’y...

 

A może ktoś z Was miał przyjemność – bądź przykrość – z wędkami na ich blankach, czy to gotowcami, czy też w wersji custom? Może to przeoczone objawienie, na miarę Sportexa TiBoron? A może wręcz przeciwnie, niespełniona obietnica?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Guzu, pitt, dzięki za odzew. Obaj używacie określenia solidny, jest jakiś punkt zaczepienia... Ten mój blank to też kawał serdla, w dolniku ledwie widać jakiś prześwit. Liczne dobre doświadczenia każą mi wierzyć, że chłopaki z Art-Rod z tego solidnego materiału zbudują mi kolejną ulubioną wędkę.

 

Wiosną postaram się dorzucić do tego wątku pierwsze impresje: wiosną, mam nadzieję, całkiem wczesną, bo kij na SH795 ma w zamyśle, oprócz szczupaków, obsłużyć też większe pstrągowe woblery. Może po pierwszych wyprawach będę mógł napisać: Ja go mam! A Wy se o nim poczytajcie! <_<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Zapytam przy okazji .. Jak Ci się sprawuje ta 105 ? Miałem kiedyś szczery zamiar ją kupić , ale jakoś akurat nie mogłem jej trafić . Mam za to większe TD X 103 HL i HVLA , ale to przedział i dwa grubiej ..

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

...dzięki za przybliżenie tego ezgotycznego - u nas - blanku.

 

To może dobra okazja, żeby wspomnieć, że nie warto skąpić czasu na to, co nas rzeczywiście pasjonuje. Szukając blanku na wędkę do opisywanych zastosowań w Internecie, wytypowałem IP Batsona i GSH Lamiglasa, spodziewając się, że będę wybierał spośród tych dwóch. Tymczasem wizyta w Poznaniu skończyła się tym, że Tomek Mańczak wydobył Rogue Rodsa z jakiegoś zakamarka i było pozamiatane. Oni tam chomikują inne jeszcze takie cudeńka! Parę już razy mi się zdarzało, że, planując wędkę, wsiadałem w pociąg i jechałem giąć i wypytywać, i raczej za każdym razem dobrze na tym wychodziłem, nierzadko zmieniając założenia, powzięte na podstawie suchych danych i wyczytanych gdzieś w sieci opinii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Moja tegoroczna wyprawa do Szwecji, na przełomie kwietnia i maja, to głównie łódkowe łowy na rozległych płyciznach, gdzie sprawdzały się 15 cm gumy, czasem jerki - arsenał zbyt grubego kalibru dla castingowego Rogue Rods SH795, któremu poświęciłem ten wątek. Próby finezyjnego łowienia na sfalowanej, grubej wodzie kończyły się szybkim odwrotem na z góry upatrzone pozycje - na szybko prowadzone, regularnie pracujące przynęty brań było więcej, łowienie bardziej dynamiczne... Jednak nieopodal jeziora, które było głównym polem walki, 20 minut na piechotę leśną drogą, leży mniejsze, malowniczo otoczone lasami - alternatywa na wietrzne dni.

 

 

 

Nie wszystkie z widocznych na zdjęciu przynęt są genialnymi lotnikami, szczególnie, gdy przychodzi im latać pod wiatr. Nauczywszy się jako tako obsługiwać multiplikator popadłem w rutynę, ściśle związaną z zazwyczaj miotanymi przy jego pomocy sliderami i mocno obciążonymi dużymi gumami - ciskam tak samo, jak zwykłem to robić zestawem spinningowym... Opisywana wędka to szatańska, bezkonfliktowa katapulta do 15 gramowych spoonów, bezzaczepowych błystek pokroju Mepps Timber Doodle, gum z przedziału 5-10 cm ze skupionym obciążeniem 5-10 gram; widoczny na zdjęciu 12 cm Reno Killer Dragona, z 10 gramami wsadzonymi pod brzuch, to górna granica, nim rzucałem już ostrożniej. Lżejsze, albo tylko mniej mniej lotne przynęty wymagają skupienia i odświeżenia sobie wiadomości teoretycznych, wyczytanych w początkach castingowej przygody: płynny wymach, załadowanie wędziska, wyczucie... Nowy kijek pomaga: widać, że udało się utrafić z jego parametrami i charakterystyką - niewielka zbieżność, szczególnie w części szczytowej, pozwala naładować go głęboko - 7 calowego Fin-S'a katapultuje prawie cała długość kija, a o połowę mniejszego górna połowa - a dynamika użytego na blank materiału, jeśli przyłożyć się do jej wykorzystania, umożliwia nadanie tym przynętom zadowalającej prędkości i celne posłanie ich między talerze grzybieni. Trochę za dużo tu pewnie dywagacji, może żałosnych wynurzeń jakiegoś neofity...

 

Opisywany zestaw przynęt posłużył do obławiania przybrzeżnych płycizn, wody od 30 cm do 1,5 metra. Rippery zbrojone pod brzuszkiem 5-7 gramami można i na 30 cm wodzie prowadzić znacznie płynniej, niż z takim samym obciążeniem na główce. Łowienie - to slalom między łodygami, gmeranie na skraju trzcinek. Czasami sprawdza się skakanie, i powiewanie przynętą, kiedy indziej zaś jednostajne, dość szybkie prowadzenie. Wędka najlepiej spisuje się z obciążeniami od 5 do 10 gram, i gumami od 5 do 10 cm: dość sztywna, by skakać nimi i figlować, i na tyle ustępliwa, że daje chwilę na zacięcie elektrycznego uderzenia w jednostajnie prowadzoną przynętę. Już pisałem wyżej, że jest wybitnie czuła: łowisko z łodygami i trzcinami, plątaniną zatopionych gałęzi gdzieniegdzie, utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Optimum tej czułości zaczyna się gdzieś w okolicach 7 cm gumy na 5 gramowej główce, kończy na zestawieniu 12+10, gdzie wędka już zaczyna się dławić: w tym przedziale naprężenie zestawu jest optymalne.

 

Oddzielny rozdział to softjerks, z którymi eksperymentuję od pewnego czasu - przynęty wymarzone na takie łowisko, łowisko wymarzone do takich przynęt... Jak już wspomniałem, temat rzucania nimi znalazł pozytywne rozwiązanie, zresztą i tak większość dozbrajam jeszcze jakąś tam dozą ołowiu, często miewają bowiem zbyt dużą, jak dla mnie, skłonność do przedwczesnego wyskakiwania ku powierzchni. Kij, do jakiegoś stopnia im dedykowany, znalazł wsparcie w postaci osławionego Twitchin' Bar w Viento: ruchy generowane przy jego pomocy zdają się mniej nerwowe. Gumowe jerki odbieram jako przynęty, które najlepiej byłoby animować trzymając linkę w palcach, ich potencjał ujawnia się raczej przy drobnych pociągnięciach, albo tylko nieznacznych naprężeniach linki; wcześniej używałem do nich sztywnej wędki do 35 gram, i kontakt z przynętą był zbyt słaby, by przekonało mnie do siebie takie łowienie. Dopiero delikatniejsza wędka, ze szczytówką, która nagina się, ale nie gaśnie pod przynętą, i Twitchin' Bar, nierzadko gładzony ledwie, muskany z wyczuciem, pokazały mi, jak zabójcza może to być broń na ryby z przejrzystej, spokojnej wody.

 

Ryby się trafiały, choć nie brały jak szalone. Raczej krótkie, leśne szczupaczki od 50 do 60 cm, krępe, ciemno ubarwione w rudej wodzie. Jednego dnia chciały bić tylko w szybko zmykający pod powierzchnią seledynowy ripper, innego - olewały wszystko prócz skrzącej brokatem cienkiej rosówki, skaczącej niefrasobliwie nad dnem (to ten stworek na zdjęciu przypięty do wędki, Slug Go jak mi się zdaje, potrafi niesamowite rzeczy), animowanej Twitchin' Barem lub nieznacznymi ruchami nadgarstka. Dni były słoneczne i ciepłe, łowienie było dłubaniną, jednak nie frustrującą: wstrzelenie się ze sposobem prowadzenia lub przynętą, która nagle przemienia martwą wodę w kipiące rybami łowisko, bywa wyjątkowo pouczające, i pokazuje, że stwierdzenie tu nie ma ryb albo nie biorą warto zostawić sobie na sam koniec, gdy już się spróbowało absolutnie wszystkich sposobów. Mnie takie poszukiwania nie nudzą, cieszą rzuty, które wychodzą coraz lepiej, kolejna przynęta, którą udało się rozgryźć... Cieszą też ryby, choć na dużym jeziorze nieopodal takie same sześćdziesiątaki strząsam znudzony z 25 funtowego kija, czekając na branie tłustej maciory. 17 funtów opisywanego Rogue Rods to też nie byle co, i pewnie ciężko by było o szczupaka zdolnego sprostać tej wędce: jednak już jej ugięcie pod sześćdziesiątakiem pokazuje, że spotkanie z jego metrowym kolegą byłoby piękną, emocjonującą przygodą.

post-3031-1348915553,1146_thumb.jpg

post-3031-1348915553,2759_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rewelacyjny watek! Az chciało mi się napisać kilka słów. Z opisu twojego chyba jestem wstanie wyobrazić sobie dobrze ta wedle. Sam lubię takie kije i posiadam jeden który wydaje się bardzo podobny do twojego Rouge'a. Jeśli mogę coś zasugerować to sparowanie tej wędki z jakimś lzejszym multikiem. Nowy Scorpion 1001 xt i spokojnie możesz gonić pstragi czy szukać sporych toniowych okonii. O moc się nie martw. Ludzie sobie nie wyobrażają jakie ryby można ciągnąć na 17 funtowego kija. I to w morzu.

 

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...