Skocz do zawartości
  • 0

Bezradność


Methodboy

Pytanie

Witam

 

Dziś po raz pierwszy w swojej krótkiej karierze spinningisty byłem po prostu bezradny. 

 

Poszedłem rankiem nad Wartę z myślą o okoniu. Wędka SG LRF 226/5-12 g, przynęta Kiełb Matusiaka 7 cm.

Agresywny opad nad dnem, przy samym brzegu, głębokość około 1m. Nagle mocne uderzenie. Ryba przecina rzekę i płynie na przeciwległy brzeg. Początkowo myślałem, że to szczupak - niestety po chwili już wiedziałem. Sum rozpędził się z prądem i tylko patrzyłem jak wyciąga plecionkę z kołowrotka. Dokręciłem hamulec, na nic się to zdało. Gdy zostało kilka metrów sznurka na szpuli przytrzymałem aby urwać zestaw.

Nogi jak z waty. 

 

Cieszyć się czy smucić ?

 

Mieliście podobne przeżycia?

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Cieszyć się i smucić;) Cieszyć bo nie połamało kija, smucić, bo wyciągnięcie sumka to super radocha

Miałem podobnie, z tym, że bardziej się bałem o sprzęt - plecionka była mocna, bardzo mocna, a kołowrotek i kij na suma, spotkałem się z sumiskiem które przewyższało siłą mojego Beast Mastera 50-100 g i Pena Slammera, na szczęście znalazłem nożyk i udało mi się przeciąć pletkę, bo by mi albo połamało kij, albo wyrwało go z ręki;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja kilka dobrych lat temu na Wiśle miałem podobną przygodę. Kij Cormoran Powergrip CM 270, żyłka 0.18, blaszka obrotowa. Poszukiwania kleni i jazi nie przyniosły skutku, to założyłem główkę 8g z twisterkiem i zacząłem poszukiwać okoni w klatkach i na skraju warkocza. Po którymś rzucie, opad do dna, parę skoków i zaczep... Nic się nie dzieje przez kilka chwil i jak to w każdej wędkarskiej opowieści bywa, "zaczep ożywa"... Ryba wchodzi przez warkocz w nurt. Żyłki ubywa ze szpuli... Co dokręcam hamulec w kołowrotku, to lakier na blanku kija zaczyna bieleć od wygięcia... Odkręcam hamulec, ryba znowu rusza w dół. Żyłki zaczyna brakować coraz bardziej... Nagle ryba zatrzymuje się. Myślę "ok, jest dobrze, zmęczyła się". Z tym, że chyba nie za bardzo sie zmęczyła, po po chwili rusza ponownie w dół. Mija kilka sekund i na szpuli pozostaje mi już resztka podkładu, nie do końca znajomego pochodzenia i wytrzymałości. Po nastepnych paru chwilach słyszę "suchy trzask" pękającego węzła na żyłce, którym była przymocowana do szpuli... Zostałem z wyprostowanym kijem, pustą szpulką i japą otwartą na szerokość pozwalającą wsadzić tam niedużego arbuza... Nawet "ku*wy i chu*e" nie cisnęły się na usta... Po prostu ręce opadły z bezradności...

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

3 lata temu na darginie za diabła nie chciały brać szczupaki .koleś wyjął 1 ogryzka a u mnie 1 branie.po paru godzinach Leszek mówi bierzemy się za okonie on miejscowy wie co mówi.u mnie kijek do 4 g główka 2 g i paproch.w pierwszym rzucie branie i to jakie.woził mnie ponad 10 minut już było tak że kij z kołowrotkiem pod wodą i ręka do łokcia.Ja walcze Leszek się śmieje ,ale wyjełem tego szczupaczka tak miał 58-60.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

OK, nie do końca zrozumiałem, na którym węźle...

Jedyny był przy przynęcie. Plecionka Mikado Nihonto Octa 0,10. Wiele się naczytałem że potrafi pęknąć na byle jakiej rybie. Moja była bardzo przeciążona i mimo to gdy postanowiłem ją ratować puściła tam gdzie powinna, czyli na jedynym wiązaniu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja kilka dobrych lat temu na Wiśle miałem podobną przygodę. Kij Cormoran Powergrip CM 270, żyłka 0.18, blaszka obrotowa. Poszukiwania kleni i jazi nie przyniosły skutku, to założyłem główkę 8g z twisterkiem i zacząłem poszukiwać okoni w klatkach i na skraju warkocza. Po którymś rzucie, opad do dna, parę skoków i zaczep... Nic się nie dzieje przez kilka chwil i jak to w każdej wędkarskiej opowieści bywa, "zaczep ożywa"... Ryba wchodzi przez warkocz w nurt. Żyłki ubywa ze szpuli... Co dokręcam hamulec w kołowrotku, to lakier na blanku kija zaczyna bieleć od wygięcia... Odkręcam hamulec, ryba znowu rusza w dół. Żyłki zaczyna brakować coraz bardziej... Nagle ryba zatrzymuje się. Myślę "ok, jest dobrze, zmęczyła się". Z tym, że chyba nie za bardzo sie zmęczyła, po po chwili rusza ponownie w dół. Mija kilka sekund i na szpuli pozostaje mi już resztka podkładu, nie do końca znajomego pochodzenia i wytrzymałości. Po nastepnych paru chwilach słyszę "suchy trzask" pękającego węzła na żyłce, którym była przymocowana do szpuli... Zostałem z wyprostowanym kijem, pustą szpulką i japą otwartą na szerokość pozwalającą wsadzić tam niedużego arbuza... Nawet "ku*wy i chu*e" nie cisnęły się na usta... Po prostu ręce opadły z bezradności...

Kuba, ty naprawdę w takim momencie obserwowałeś jak bieleje lakier od przelotek!?... :) :) :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Cieszyć się i smucić ;) Cieszyć bo nie połamało kija, smucić, bo wyciągnięcie sumka to super radocha

 

Miałem podobnie, z tym, że bardziej się bałem o sprzęt - plecionka była mocna, bardzo mocna, a kołowrotek i kij na suma, spotkałem się z sumiskiem które przewyższało siłą mojego Beast Mastera 50-100 g i Pena Slammera, na szczęście znalazłem nożyk i udało mi się przeciąć pletkę, bo by mi albo połamało kij, albo wyrwało go z ręki;)

walczy się do końca... połamie sprzęt? będzie drugi,podobnej ryby możesz już nie mieć....

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W ubiegłym roku podobna przygoda z bobrem ( zacięcie przypadkowe), po kilku odjazdach miałem szanse go doholować do brzegu

ale się przestraszyłem co będzie jak wylezie na brzeg?. Uciekać bardzo nie było gdzie, więc szybka decyzja:  kij wzdłuż żyłki

wyprostowany , przytrzymanie szpuli i pstryk. Chyba było to jedyne rozsądne rozwiązanie.Ale chodził zarąbiście, dwa razy był zatrzymany pod wodą.Wspomnienia zostały.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Łowiąc , a raczej próbując łowić sandacze na Zegrzu miałem branie. W pierwszej chwili, myślę ładny sandał, ale po następnych kilkunastu, wiem że to sum i to niezły. Wyciągnął ze 20 m plećki na mocno dokręconym hamulcu. Parę strzałów ogonem w plećkę i luz. Coś puściło. Po zwinięciu zestawu okazało się że hak 5/0 wyprostował się. Cwane te zegrzańskie sumy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na szczęście sum to jedyna ryba która nie znosi kompromisów. Myślę że sporo tych przygód dotyczy najechanych sumów, choć wiem że duża ryba potrafi łyknąć małą przynętę. Sam się bujałem z sumkiem który wziął na 3cm woblerek kleniowy. Mimo że zaciąłem go na łodzi byłem bez szans, z brzegu nawet bym nie podjął walki. Jak ryba ma ponad metr lepiej sobie darować przeciąganie liny na lekkim zestawie i od razu rwać, choć wiem że to trudna decyzja.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na szczęście sum to jedyna ryba która nie znosi kompromisów. Myślę że sporo tych przygód dotyczy najechanych sumów, choć wiem że duża ryba potrafi łyknąć małą przynętę. Sam się bujałem z sumkiem który wziął na 3cm woblerek kleniowy. Mimo że zaciąłem go na łodzi byłem bez szans, z brzegu nawet bym nie podjął walki. Jak ryba ma ponad metr lepiej sobie darować przeciąganie liny na lekkim zestawie i od razu rwać, choć wiem że to trudna decyzja.

Ja podszedłem raz ambitnie do tematu i pożałowałem :) Łowiłem sandacze na DS leciutko i przygrzał mi sumek dobrze ponad metr. Efekt kołowrotek Shimano Exage do wyrzucenia i nowa plećka sufixa również do kosza. Tak wiec następnym razem na takim zestawie od razu idzie w ruch scyzoryk.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nie trzeba scyzoryka, najczęściej wystarczy agresywny ruch kijem i najsłabszy element zestawu puści. Jeśli zestaw jest dobrze skomponowany, to strzeli węzeł, a rybka poradzi sobie z przynętą. Bardzo źle jest puszczać rybę z kilkudziesięcioma metrami linki za ogonem, to nie daje jej wiele szans. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

A ja wygrałem 2 lata temu po niecałych 2 godzinach walkę z sumem 160cm, zapiętym za grzbiet na moim boleniowym sprzęcie (Mikado Mikazuki 270 5-25g, Spro Passion 730, żyłka 0,18). Dociągnąłem go do brzegu i zmierzyłem wędką. Nie udało mi się tylko wyciągnąć go (za ogon) na brzeg do fotki. Ale czułem się przez te 2 godziny jak Santiago - Stary Człowiek co Może :) . No i podobnie jak poprzednik - żyłka do kosza. Kołowrotek, choć z nieźle rozkręconą rolką, przetrwał do dziś, choć od tamtego momentu trochę szumi pod większym obciążeniem :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Takie uroki wędkarstwa...

Mnie kiedyś po 3h nocnego holu (23.30-2.30) pokonał amur ok 1,2m.

Wziął na zestaw leszczowy 0,25. To chyba najbardziej bolesna porażka.
Zimna sierpniowa noc, ja jeszcze młody chłopak. Okropnie zmarzłem stojąc przez te godziny w wodzie.


W Hiszpanii miałem 2 sumy które, za żadne skarby nie dały się podnieść z dna. Oba długo ciągały mnie z łódką i ostatecznie przetarły przypon.

Miałem też wielką arapaimę, która chyba nie zdawała sobie sprawy, że jest na wędce.

W zeszłym roku przy kleniowaniu przyłowiłem 2 sumki w granicach metra i jeszcze kiedyś podobnego podczas pierwszomajowych zawodów. (0,18, 5-15gr)

Ostatnio na Bugu jednego dnia 2x goniłem za rybą. Pierwszy raz z 200m, potem tylko 50.

Edytowane przez korol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Też miałem przygodę prawdopodobnie z sumem.

W pierwszym rzucie na lokalnym zalewie, jak tylko slider 7cm wpadł do wody, dostałem uderzenie i kołowrotek zaczął gwizdać. Ryba pomimo mocno dokręconego hamulca bez żadnych problemów, w ciągu kilku sekund odjechała kilka, kilkanaście metrów pozostawiając wiry na powierzchni wody i... tyle miałem z nią kontakt. Nie szło nic z nią zrobić. Pierwszy raz słyszałem wtedy jak może gwizdać kolowrotek :-) Po ściągnięciu slidera okazało się, że rozgieły się dwa haki z końcowej kotwicy :-|

 

Druga sytuacja gdzie miałem poczucie bezsilności to wygrana przeze mnie walka z... o tym za chwilę. Bawiłem się wtedy przeplywanką na niewielkiej rzece. Bat Mikado Tournament 7m, żyłka gł. 0,12 i przypon 0,09, haczyk 16 i na nim jeden biały robak - cel krąpie i plotki.

W pewnym momencie standardowe branie, zacięcie i zaczep. Po chwili zaczep zaczął jednak odjeżdżać, a ja jak wryty nie mogłem nic z tym zrobić. W głowie tylko jedna myśl - bóbr, których w tej rzece jest sporo, i kombinowanie jak się go dziada pozbyć i nie połamać wędki. Zaczep przez kilkanaście minut robił co chciał i nie dał się oderwać od dna, a ja ganiałem po brzegu po kilkanaście metrów to w dół, to w górę rzeki. Wędka co prawda wybierała zrywy, ale niemal cały czas była wygięta do granic mozliwości. Ostatecznie po około pół godzinie zaczep podniósł się z dna i po kilku podejściach, dzięki pomocy mojego ojca wylądował w zamałym podbieraku. Zaczepem okazał się kilkukilogramowy sandacz niestety nie zmierzony . Ryba nie miała części płetwy ogonowej i prawdopodobnie tylko dzięki temu nie odjechała w siną dal zaraz po zacięciu. Haczyk był natomiast wbity w sam koniec pyska co uchroniło żyłkę przed przegryzieniem. Dodam, że był to już drugi sandacz jakiego w tym miejscu złapałem na bata, ale tamten miał ok. 30 cm i jego hol przy tym okazie to pikuś. Teraz łowiąc w tym miejscu czekam na kolejne spotkanie z tą rybą, a że brak jej górnej części płetwy na pewno go rozpoznam. Zdjęcie ryby mam gdzieś na kompie i jak znajdę to wstawię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...