Skocz do zawartości

Andaluzja, Cieśnina Gibraltarska. Słona mucha, popping i jig.


Kuba Standera

Rekomendowane odpowiedzi

Samej tuny na łódkę nie wciągneliśmy, kilka kontaktów było, niestety, zanim zrozumieliśmy jak je łowić i holować ryby odsunęły się (po wspomnianym wcześniej załamaniu pogody) po za zasięg naszego zezwolenia.

To prawda, kilka tygodni temu ekipa z Gib Rock Tuna złowiła na zestaw spinningowy potwora, przypuszczalnie rekord świata jeśli chodzi o rybę wyciągniętą ze "stand-up" czyli bez fotela, uprzęży - całego szpeja Big Game. Oczywiście - regularnie są tu łowione ryby większe, ale - tam walczy łodka, człowiek kręci kołowrotkiem, Gib Rocki wyciągneli rybę tylko o siłach jednego człowieka, w dodatku z rzutu, na upatrzonego, nie z trola - jest to olbrzymie osiągnięcie!

Co do sezonu - ten jest wyjątkowo trudny - raz, ze dopiero zaczynamy, a jednak jest to zupełnie inne łowienie, inne gatunki, więc bardzo strome są te schody dla nas. Dwa - wspomniana la nińa, bardzo zmieniła to co zwykle działo się w okolicy o tej porze roku.

Sezon w zasadzie podzielić można (na podstawie poprzednich i informacji lokalnych) na 3 części.

Lato - to czas wielkich tuńczyków. Mniejsze ryby wypychane są na płytszą wodę. Na otwartej wodzie króluje blue fin tuna, z tym że w lecie są to ryby duże i bardzo duże. W miarę jak robi się gorąco i ogrzewa woda, pojawiają się gatunki zupełnie niekojarzone z tą okolicą - dwa gatunki marlina (niestety rozmiar i sposób łowienia raczej skreślają je z listy naszych zainteresowań), mahi mahi, jack crevalle (ubogi kuzyn gt). Dostępne są mieczniki, jeśli ktoś ma wyciągarkę zamiast kołowrotka.

Okolice raf w lecie to szansa na spotkanie z amberjackiem, łowione są tu ryby o rozmiarach dochodzących do kilkudziesięciu kilo. Okolice plaż i płytsza woda to w lecie ostoja palometon - czyli leerfish. Bonusowo wodę patrolują wszędobylskie bluefishe, lokalnie nazywane chova (ciowa) ryby złe jak... teś-chova :).

Po największych upałach w sierpniu wracają z oceanu po tarle bonitos, w większych ilościach pojawiają się Albacore (little tuny, flase albacore), stanowiące moim zdaniem najciekawszy cel dla muszkarza. W miarę upływu lata blizej brzegów pojawiają się latające ryby, a za nimi tuńczyki, które w niektórych momentach roku byłyby do sięgnięcia nawet z brzegu, zakładając ze ktoś jest wystarczająco szalony by ich szukać.

Lato to też czas na rekiny - shortfin maco, tresher i blue shark (ten ostatni dostępny cały rok), z okazjonalnymi odwiedzinami na łódkach nęcących rekiny wielkich białych, a w zasadzie szarych bestii. Great white shark jest dość częstym gościem na cieśninie, a chyba jedynie brak fok w okolicy przekłada sie na brak ataków i bliskich spotkań z człowiekiem. W każdym razie - kilku znajomych w dość szybkim tempie wracało z wody, po pojawieniu się rekina +- rozmiarów ich RIBa, bardzo zainteresowanego zawartością na pokładzie :)

Wreszcie - koniec lata, zaczyna się jesień. Nadal królują tuna, ale duzo wiecej jest mniejszych tuńczykowatych. Zaczyna się dobry sezon jigowy - nadal dostępne są amberjacki, pojawiają się w większych ilościach pargo i dentexy, czyli snappery i... a nie wiem już sam które sa które, nazw lokalnych ciężkich do odnalezienia mają te ryby mnóstwo. Wraz ze spadającą temperaturą i skracającymi się dniami znikają duze tuńczyki, nadal sporo jest mniejszych, wliczając w to BFT, ale ryby w rozmiarze przedszkolnym - około 50 kilo. Późna jesień i zima to czas barracudy, bluefishy, bonitos i przeróżnych zebatych amatorów jigów. Pojawiają się z powrotem seabassy, ryby są dużo większe niż te znane z Irlandii. Zima to też czas kiedy miejscowi nastawiają się na corviny (kulbiny?) ryby spokrewnione ze znanymi z południowych stanów USA redfishami. Tutejsze ryby osiągają niezł rozmiary, co roku wędki demolują ryby nasto i kilkudziesięcio kilogramowe.

"Sezon" zimowy trwa +- do marca, kiedy znikają powoli duze bassy, coraz trudniej łowi się w niektórych miejscach na jigi.

Wracają do zatoki tuna, znikają bluefishe (pojedyncze sztuki cały czas obecne, ale nie ma ich dużo) i barracudas. Pierwsze grupy pojawiają się okolicy kwietnia (choć dostępne są w zatoce praktycznie cały rok, za wyjątkiem przełomu maja do początku czerwca) i sa to na ogół ryby mniejsze, w przedziale 20-60 kilo. Z początkiem maja odpływają z naszego rejonu bonitos i albacore i robi się trochę pustawo w wodzie do momentu powrotu dużych tuna.

 

Tak mniej więcej wygląda sezon tutaj. Jak widać - w tym momencie jest jeden z gorszych momentów pod względem mnogości gatunków, a ze względu na dziwną pogodę w tym roku ciągle przy brzegu jest dużo seabassa. Za nimi są już pierwsze upały, pierwsze pożary. Niech tylko wreszcie wiatr się uspokoi, będzie niezłe łowienie :)

Praktycznie przez cały rok można liczyć na ciekawe ryby, zwłaszcza w okresie gdy za oknem ciemno, zimno, plucha i dzień trwa tyle co człowiek spędza w pracy. Tutaj to akurat najlepszy moment na bassa, barracudę, bluefishe czy corvinę - ryby do ogarnięcia normalnym sprzętem muchowym (okolice 10wt) czy spinningowym (wedki 60-100g i kołowrotki size 6k). Dodatkowo można liczyć na bonitos, trafiają się większe albacore - jest to myślę ciekawa alternatywa dla płoci na mormyszkę :)

Edytowane przez Kuba Standera
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuba byłem w Libii pół roku i potwierdzam o czym piszesz. Miałem dobre rozeznanie odnośnie występujących gatunków na podstawie targu rybnego w Tripolisie. Jedyna uwaga odnośnie mieczników. Widziałem sporo ryb które można ogarnąć zwykłym sprzętem spinningowym. Domyślam się że ryba 7-15kg nie powinna przysporzyć większych problemów. W Morzu Śródziemnym są piękne ryby. Sam byłem w szoku odnośnie mnogości gatunków, ale łódka jest tu nieodzowna. Aż żal brał że nie mogłem wyrwać się na ryby. Byłem raz i złowiłem murenę.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co wiem mieczniki łowione w okolicy to głównie ryby w klasie 100+

Nie wiem na ile wynika to z tego ze nikt się na te ryby nie nastawia, i są łowione jako przyłów podczas tuńczykowania, na ile z tego ze mniejszych w okolicy nie ma. Nie mniej jednak - gatunków jest tyle, każdy wymagałby w zasadzie poświęcenia mu kilku sezonów - życie jest za krótkie ;), gdzieś trzeba wybierać :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mieliśmy ciekawą przygodę.

Poranna instalacja nowego echa, wypłyniecie trochę spóźnione. Fala nadal spora.

Popłynęliśmy na nowe miejsce, gdzie szukaliśmy tuna, znowu bez większych sukcesów. Po jakimś czasie wpływamy w olbrzymie stado delfinów, myślę ze setki sztuk, surfujące i skaczę na falach robionych przez promy pędzące do Maroka.

Zwierzaki ciekawskie, lubią się ganiać z naszą łodzią, czesto towarzyszą nam i wyskakują i zaglądają sobie na człowieki, człowieki zaglądają na delfiny, ogólnie fajna zabawa.

Wreszcie odpływamy od nich, wypuszczamy do trola nowe samoróbki przynętowe i jazda. Któraś nawrotka, nadpływa z zatoki kolejny prom na jet drive, zasuwają kilkadziesiąt km na godzinę. Zaczynamy zwijać zestawy z płynącej łodzi i... za choinką z muppetami pięknym skokiem pokazuje się... delfin? Z dziobem? kolejny skok i kolejny już dużo bliżej. Piękny, ostry dziób, srebrzyste boki, ciemny, mieniący się granatem grzbiet i widoczne paski na bokach.... Cholerny marlin!!!

3 osobowa załoga drze się na całe gardła, znudzenie i apatia z miejsca ustępują. Wędki w holdery, cała naprzód! Niestety, a może nasze szczęście, ryba tylko zaciekawiona odprowadziła zestaw.

Ciężko sobie wyobrazić co by było, gdybyśmy jednak zapieli takiego szatana.

Co w tym najlepsze? 25' jazdy do łódki, 10' na zapakowanie, po kolejnych 20' płynięcia jesteśmy w tym miejscu ;)

Niech no tylko wiatr przestanie i fala choć trochę zejdzie.... :)

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ech, ta pogoda

3 tygodnie wiatru, momentami sięgającego 100km/h...

Ale - wiatr ze wschodu, ryba... no właśnie, wpływa w zatokę :)

Tylko się uspokoiło - postanowiliśmy się na wieczór wybrać. Zaciszna zatoczka, drobnicy jak zwykle na... ustawiane, echo szaleje.

Kręcimy się z trolami, ale wiele się nie dzieje. Wreszcie - Patryk rzuca hasło - chodźcie porzucamy, przecież jeszcze jedno kółko z trolami i się zanudzę na śmierć.

Rozkładamy normalne wędki, Patryk ze schowka wygrzebuje wędkę mojego syna - tyran 10-30, kiedyś na blogu opisany

15lb plecionka, przypon z żyłeczki 0,30 - no w sam raz na łowienie tutaj :P

Wahadełko jaxona siup do wody. Zanim ogarnąłem ustawienie lodzi do dryfu z dziobu słyszę - coś mi skubie. Przyspiesza wahadełko i JEB. Wędka wygięta, hamulec krzyczy na maxa. WTF?, co za zwierz? Bonito - zacieszamy, jakieś wieści o pojedynczych rybach krążących po okolicy były.

Ale nie - ryba po początkowym szaleństwie uspokaja się, daje się podholować pod łódkę - długi, srebrzysty kształt - od razu wiemy, ze to zębaty stwór - barracuda.

Jakim cudem pysk jak piła ominął cieniutką żyłeczkę - do dzisiaj nie wiem, ale - Buka tak chciała :)

post-45787-0-34821500-1470338010_thumb.jpg

post-45787-0-99384300-1470338012_thumb.jpg

Uchachani kończymy imprezkę, słońce schowało się za góry.

Kolejne dwa dni w okolicy dają pełne przekonanie, ze był to samotny kowboj, i jeden wielki siusiak się dzieje w zatoczce. Choć nie, łódki, skutery, speedboat, helikoptery, przemytnicy - zupełne wariactwo, film sensacyjny i pościgi, a w środku ja, na solo pływaniu, dumam nad swoimi sprawami.

Wreszcie - poniedziałek, trochę woda mniej obłożona. Razem z moim przyjacielem z Warszawy Urim (mistrzem kawy, jakby ktoś chciał doświadczyć kawowego nieba to na ulicy Chożej ma szansę w Cophi) ruszamy na wieczór. Delfiny, retard-fishe (samogłowy, to osobna historia) i na górce podwodnej - stada ryb wyfruwają w powietrze, gonione przez wściekłych stefanów. Ale nie sa to rybki 2-3 kilo jak wiosną, niektóre tutaj sięgają spokojnie okolicy 4,5-5 kilo, a takie złe bonito potrafi już nieźle zmęczyć sflaczałego mieszczucha, jakim jestem nadal :) Napaleni jak ksiądz po wielkim poście pędzimy za nimi, ale niestety nie jesteśmy sami - okolicy natychmiast zapełnia się łodziami. Od wielkich morskich trolingowych jednostek po prawie-że materace dmuchane. Każdy chce trochę dobrego mięsa :/

Niestety - woda płytka (z około 120-180m wychodzi szczyt na niecałe 10 ) i kilka przejść dużych trolingowych jednostek skutecznie gasi imprezę. Szkoda.

Do portu spływamy około 22, a już 5.40 pod drzwiami czeka Patryk.

Obowiązkowa kawa, obowiązkowy tościk i lecimy na wodę.

Już płynąc do wyspy, po drodze, widzimy pojedyncze eksplozje i fruwające ryby (w sensie uciekające z wody, nie latające).

Pierwszy dryf, znowu nie zdążyłem łódki ogarnąć - jazgot kołowrotka, wędka wygięta do wody - na zestawie melduje się tak oczekiwana od dawna błękitna sztaba z zębami. Bonitos wróciły!

Może dwa rzuty później - branie - ryba. I kolejna

I Kolejna

I kolejna.

Wszystko od 3 do może w porywach 4,5 kilo, pięknie walczą. Stuningowane carbontexami 6501 nie jest w stanie poradzić sobie z rybą...

Zupełne szaleństwo trwa od 7 do 10, kończy się równie nagle jak się zaczęło.

Szukamy jeszcze wokół zielska Mahi Mahi, które też już widziano, ale - ciągle czekam na przynęty z Australii, którymi będę mógł obskoczyć ten temat.

na końcie mamy 10 ryb, 3 spady, 7 wyjętych

To był naprawdę udany dzień!

post-45787-0-01487600-1470338016_thumb.jpgpost-45787-0-73897900-1470338018_thumb.jpgpost-45787-0-63700400-1470338021_thumb.jpg

post-45787-0-13705800-1470338024_thumb.jpgpost-45787-0-87792800-1470338026_thumb.jpgpost-45787-0-41465000-1470338031_thumb.jpg

 

Dzień przerwy na upranie rzeczy (od 5 dni w zasadzie wyrabiam dobrą dniówkę) i dzisiaj wracamy z Urim, który wcześniej nie mógł z nami popłynąć.

Dwa dni, a pogoda uległa drastycznej zmianie! wiatr zmienił się na zachodni, przybrał na sile do dobrych 25km/h, co na cieśninie przy prądach robi zdrową falę.

Woda pusta, drobnicy prawie nie widać. Trol działa jednak i już chwilę później Uri walczy z pięknym Bonito. Ostre odjazdy, zakończone standardową ucieczką z rozpaczą na widok łodzi - szybka akcja i ryba ląduje na pokładzie.

post-45787-0-40822000-1470338035_thumb.jpgpost-45787-0-76736000-1470338038_thumb.jpg

Walczymy dalej, ale pogarszające się warunki zmuszają nas do powrotu w zatokę. A w zatoce... 25 łodzi - od spławika po spin - wieści o powrocie złych piesków szybko się rozeszły.

Na koniec, tuż przy porcie, coś niesamowitego - z wody w panice wyskakują latające ryby - szybują długimi susami nad wodą a za nimi....

Tak, zgadliście, kolejny marlin! 25 metrów wody, nie wiem co on tu robi, z drugiej strony, przy jego prędkości to wejście w zatokę zajęło mu z 5 minut :)

Potężne, piękne cielsko rozpruwa wodę tuż przed naszą łodzią, z potężnym pluśnięciem wraca do wody. Ale - dzisiaj zupełnie z lekkim sprzętem, nawet nie ma sensu próbować....

Ale - marzyć można, co? Kiedyś Marlina uchytamy mam nadzieję :)

  • Like 18
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak jeszcze w ramach retrospekcji, przypomniał się mi ostatnio samogłów, bo zabawna historia.

Jakoś w maju odzywa się Bigos - akurat będzie w Hiszpanii. To, skoro my jesteśmy leszcze i się nie znamy na rakietu, to On przyjedzie, bo ktoś wreszcie tunę złowić musi.

No to super! Dawno się nie widzieliśmy.

Ruszamy dnia pierwszego - godziny kręcenia sie po zatoce, trolling, szukanie - nie wiele się dzieje, po za jakimiś rachitycznymi delfinami. Znaleźliśmy ciepła wodę, popływaliśmy tam gdzie ryby zawsze były, ale - nie ma, pusto.

Chyba drugiego dnia jedziemy na zatokę, poszukać po głębszej wodzie jigami.

Hamuję łódkę, grzebie jeszcze w rzeczach, a Bigoś już łapie pierwszą wędkę pod ręką - ciężki kij poppingowy, dopina do tego pilker i sru - poszedł pilkerek we wodę.

Ja jeszcze lina od kotwicy, jakieś łódkowe zamieszanie, gdy Bigos mówi - "Ty, mam rybę"

Tia, oszywiście proszę Pana.

Ale - nie, rzeczywiście - wędka gnie się coraz bardziej, hamulec gra! No, jak mówił, przyjechał i złowił, szybka akcja :)

Widać, ze ciężar jakiś potężny, ale... no na tunę to nie wygląda, przeciąganie liny trwa już chwilę a ryba odeszła może kilkadziesiąt metrów, i to raczej spokojnym, równym tempem.

Ki czort?

post-45787-0-48477000-1470582399_thumb.jpgpost-45787-0-42960600-1470582400_thumb.jpg

Pompowanie, odjazdy, pompowanie - trwa to wieki.

Sprzęt z tych bardzo mocnych - 160g kij, mocna plecionka, przypon 110lb - a walka przeciąga się znacząco.

Bigos meczy rybę, ja utrzymuję łódkę w dobrej pozycji, nie pozwalam nam wdryfować nad rybę, ani tej uciec pod łódkę - cały czas utrzymujemy dystans i pod kątem, nie pionowo dodatkowo męczymy stwora.

Wreszcie - w niebieskiej wodzie coś błysnęło bielą. Powoli przy burcie wynurza się ... potężne cielsko samogłowa. Pilker wbity w skraj głowy, ewidentnie ryba trafiona przelatującym pilkerem.

Cholera, jak to wyjać z wody? Ryba jest olbrzymia, post factum oceniamy ją na ok 50-60 kilo. Wreszcie udaje się nam delikatnie podczepić ją osęką, Bigoś ciągnie rybę, ja zapierając się nogami o burtę ciągnę za szelki Bigosa - jeszcze babcie i dziadka to wyrywania tej rzepki nam potrzeba :)

post-45787-0-73716000-1470582401_thumb.jpgpost-45787-0-70009200-1470582402_thumb.jpg

wreszcie ląduje na pokładzie, z nami praktycznie przewracającymi się przy niej. Ale kolos! Zdjęcie z boku nie oddaje rybie pełni rozmiaru, jest prawie kulista, tak szeroka. Skóra pokryta drobną, ostrą łuską jak u rekina. Oko - mrugające powiekami! (pierwszy raz widze rybę z powiekami).

Szybkie foto i niech śmierdziel (śmierdzi straszliwie) wraca do swojego królestwa. Wypuszczenie, asekuracja, wreszcie balonik odpływa w czeluści a my wracamy do nie łowienia tuny :P

 

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mowiac ryba lepsza/ciekawsza niz tunczyk, bo tunczyka jeszcze sobie zlowie - jak beda w lowisku- a takiego dziwolaga to juz na bank drugiego nie trafie... :) Generalnie martwa wode trafilismy, nie liczac ,,czerwonych rybek w paski'' , ktorych lowienie opanowalem perfekcyjnie. Z nudow  :):)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Rodzinka przyjechała na wakacje, więc i lekka obsuwa w rybałce. Bo zwiedzanie, bo to, tamto i owamto

Ale, młody polubił pływanie, nie ma choroby morskiej (całkiem młody rzyga jak kot na łodzi).

To i pozabierałem go kilka razy - wędka w rękę, niech sobie połowi. Ze dwa razy go chciało z łódki wyciągnąć, raz grubsze bonito było, to prawie z klapków go wyrwało.

Wirusa złapał, o 5.30 zrywa się, buła i ogień na wodę.

post-45787-0-87088200-1472486603_thumb.jpgpost-45787-0-61196400-1472486605_thumb.jpgpost-45787-0-37174300-1472486607_thumb.jpg

 

Ale - ten sezon przejdzie chyba do historii, złą i pokręconą pogodą. Co chwilę nas kisi w porcie, 60-80km/h, bez szans na wypłynięcie.

Wtedy zostaje siedzieć w domu (ziew), zwiedzać zabytki (Ziew XXL) albo - można zawsze pojechać kawałek w interior, pomęczyć brzany na muchę.

Fajne łowienie, młodemu sie spodobało :)

post-45787-0-92769200-1472486733_thumb.jpgpost-45787-0-63363900-1472486735_thumb.jpgpost-45787-0-55427900-1472486738_thumb.jpgpost-45787-0-27488600-1472486737_thumb.jpg

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

W Irlandii regularnie od lat łowi się tuńczyki, jednak raz, ze ryby wielkie (od 150kg w górę) dwa, ze wymusza to sprzęt, w tym roku pierwszy raz złowiono na spina. Dla mnie to słaby fun.

w tym momencie na cieśninie wieje i to bardzo, co aktywowało ryby z brzegu. W ostatnie dwa dni we dwóch dziabneliśmy ponad 20 szt bluefish, od 3 do ok 7-8kg, w tym niektóre na muchę (co przy wietrze 40+km/h nie jest łatwe).

Po roku wróciłem do tych ryb i... chyba jest to mój ulubiony gatunek. Wściekłe, agresywne, skrzyżowanie szczupaka z piranią, w dodatku na sterydach i chore na wściekliznę :D :D :D Brania po 2-3 razy (jak nie trafi za 1wszym), łowienie ze skał, walki z odjazdami po kilkadziesiąt metrów i skokami nad wodę. Przy większych rybach, mimo dość mocnego sprzętu - Blue Roman 50-80g, azores 55 i 30lb plecionka - wczoraj tarmosiłem się z największym w tym sezonie ponad kwadrans :) :) :) Niestety wobler w siatkę i ryba poooszła. Ale, na pocieszenie dzisiaj też kilka zgrabnych :

 

post-45787-0-42910700-1474986625_thumb.jpgpost-45787-0-84362200-1474986642_thumb.jpg

post-45787-0-34753600-1474986646_thumb.jpgpost-45787-0-48547600-1474986649_thumb.jpg

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...