Skocz do zawartości

Historia jakiej nie pamiętacie....... Takie tam historyczne wspominki


Sebo0707

Rekomendowane odpowiedzi

Dwa Michaly, Sigma i Pi...mielismy w podstawowce telewizor w jednej z klas i to nam puszczano w ramach wczesnoszkolnej edukacji. Puszczono takze Straszny Dwor Moniuszki z gramofonu, do dzis mam na opere alergie, nie znosilem po tej traumie programow Kaczynskiego. Boguslawa. W ogole programy Kaczynskich do mnie nie trafiaja, tak mi od dziecka wychodzi ???? Rosyjski od 4 klasy, cieple mleko z wiadra chochla...a u schylku zlej ery powiew egzotyki w postaci spodni typu piramidy czy cichochodow rodem z filmow kung fu ogladanych na vhs-ie ????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba od 4 klasy podstawówki dostałem książeczkę SKO na którą co poniedziałek na godzinie wychowawczej można było wpłacać pieniądze. W ramach wczesnoszkolnej edukacji uczono mnie, że warto oszczędzać. Dziś do szkoły w której uczy się mojego kumpla córka przychodzi ktoś z banku i 13 letniemu dziecku mąci w głowie, że jest takie narzędzie w życiu dorosłego człowieka jak kredyt. I że każdy może mieć wszystko. Pewnie może, tylko jakim kosztem. To straszne jak młody człowiek zaczyna dorosłe życie od półmilionowego kredytu :(
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji ostatniego Tour de Pologne momentalnie przypomniał mi się Wyścig Pokoju i równoległe coroczne rozgrywki kapslowe z kumplami. Każdy miał woreczek z zawodnikami (własną reprezentacją), zawsze byłem dobry w te klocki. Teraz zresztą też dobrze mi idzie z kapslami, znam kilka sposobów otwierania browca :P

Pierwszy kijaszek miałem z bambusa, ale bardzo szybko przesiadłem się na wypaśnego spina z włókna szklanego, miał ze 2 metry i limonkowy kolor. Łowiło się tym wszelkimi metodami, ryby miały głęboko gdzieś kto i czym, brały aż miło. Z kołowrotków pamiętam szarego Tokoza - zorałem go na maksa, przez jakiś czas przyszło łowić niesprawnym, ale dało się. Potem dorwałem niejakiego Nixe E za kieszonkowe i spina Germinę (czarny z czarną pianką na rękojeści, mam go do dzisiaj). To głupie, ale wspominam te sprzęty z sentymentem. Było topornie, ale przygoda za przygodą. Inne, młodzieżowe jeszcze życie.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz zresztą też dobrze mi idzie z kapslami, znam kilka sposobów otwierania browca :P

 

W tamtych czasach znałem specjalistów którzy zębami i oczodołami otwierali. I to nie ze względu na oczekiwany poklask na YouTube.

U nas oprócz wyścigów na osiedlu grało się jeszcze kapslami w piłkę nożną.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra! Baczki , karbid, strzelanie ze śruby i bolca :)....

 

Nasze mieszanki saletrowe nie mialy sobie równych! !! .... zresztą zajawka piromanska została mi do dzisiaj : D

 

No nie wiem, nie wiem. U nas jeden klient zrobił taką, że drugiemu denko nogę złamało  :blink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tamtym  wieku  :D :D :D

Mielismy wspaniałą budowę która dostarczała nam dużo materiałów budowlanych takich jak deski, młotki itp. Robiło się ziemianki ponad 3m głębokie żeby było gdzie sporty popalać żeby nikt nie widział ........    :rolleyes:  człowiek się natyrał cały tydzień ale zabawa była....

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mile wspominam ludzi z tamtych czasów, byli jacyś inni. Nie tacy jak teraz , z klapkami na oczach ,poprawni polityczno-religijnie. Taplający się w zachodnim gó...e i udający że jest im dobrze. Nie bronie komuny ale jak nastała tak zwana "demokracja" to nawet ryby gdzieś spierniczyły . Tęsknie za ludźmi z tamtych czasów.  :(

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjaciół i rodzinę się odwiedzało. Bez zapowiedzi, bo mało kto miał telefon. Dziś ja do ciebie, jutro ty do mnie... Bez ceregieli, normalnie. Jak do najbliższych. Tego mi brakuje.

 

Nie brakuje mi "dwunastego stopnia zasilania". Młodzieży podpowiem, że przy "dwunastce" wyłączali prąd w domach..

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyjaciół i rodzinę się odwiedzało. Bez zapowiedzi, bo mało kto miał telefon. Dziś ja do ciebie, jutro ty do mnie... Bez ceregieli, normalnie. Jak do najbliższych. Tego mi brakuje.

 

Nie brakuje mi "dwunastego stopnia zasilania". Młodzieży podpowiem, że przy "dwunastce" wyłączali prąd w domach..

i domofonów nie było. Nie raz wyciągało się znajomych z łóżka ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak saletra pokazała się w osiedlowym "super samie"(taki ówczesny market) to moment znikała z półek.

W kieszeni każdy miał obowiązkowo paczkę zapałek,scyzoryk lub procę. Któż choć raz nie zrobił sobie łuku i strzał.

 

To była kreatywność.

Oprócz saletry były też inne ,,ciekawe,, i ogólnodostępne składniki na tyle skuteczne, że prawie dwa tygodnie spędziłem w szpitalu na Hożej z poparzeniami twarzy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proce wg dzisiejszych standardów były niebezpieczne niczym broń automatyczna na ostre amo. I coś w tym jest, sam dostałem zagiętym w U drutem w nos...dokładnie w obie dziurki jednocześnie. Gdybym dostał w oko? A przecież każdy strzelał bez opamiętania, bolce (tak zwaliśmy te zagięte druty i druciki) latały niczym kule na radzieckim filmie wojennym :rolleyes: Najprostsza proca składała się z cienkiej gumki oraz dwóch palców. Strzelało się z amunicji papierowej (złożony wielokrotnie i zagięty kawałek kartki) bądź cienkodrutowej. Poważniejsze konstrukcje wymagały grubego drutu, takim pociskiem można było zapewne polować na przykładowo ptactwo. Strzelało się także kulkami papierowymi lub z plasteliny. Z rurek wszelkiego rodzaju. Gdyby były dostępne nasączane kurarą strzałki, też byśmy strzelali.

 

Z saletry i cukru robiło się mieszankę umieszczaną w nakrętkach po vódce. Pięknie latało, bączek potrafił skoczyć na ponad 20 metrów...a może i lepiej B)

 

W szkole podstawowej uprawiałem hazard. Początkowe klasy to niewinne kości, później pojawiła się gra na grubą kasę - wykorzystywało się parapety, podbijając o ich krawędzie monety. Gdy ktoś wrzucił na parapet swoją monetę w ten sposób, że zatrzymała się na innej, zgarniał całą pulę. Duże sumy były w grze jak pamiętam. Poker, 3/5/8, pan (ch...), makao, kanasta, remik...a w naprawdę młodym wieku zwykła "wojna". Statki, Eurobusiness, planszówki wszelkiego rodzaju. Piłka nożna w każdym wydaniu, w deszczu, błocie, śniegu, bez różnicy. Dzikie jabłka, śliwki mirabelki, szczaw (sic!). Nutrie (tego na szczęście nie jadłem, ale kolegi rodzice hodowali te paskudne szczury), czapki i "szale" z lisów, dekatyzy, oczodajne sznurowadła, szelki.

 

Ptysie i napoleonki. Smak dziś nieosiągalny. Kaszanka, pasztetowa, serki homogenizowane, "szampan" z serwatki, zsiadłe mleko, zwykłe kajzerki jedzone po wyczerpującym SKS-ie pod Polo Coctę. SKS...mieliśmy co robić, klasa sportowa to była nobilitacja.

 

Retrospekcje jak widać bez składu i ładu, dużo tego gnieździ się w zakamarkach duszy. Młodość zawsze pociąga i zawsze jest najpiękniejsza. Było...minęło, trzeba żyć dzisiejszym światem, który coraz mniej daje się lubić :wacko:

Edytowane przez cristovo
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...