Skocz do zawartości

Klub tetryka


Alexspin

Rekomendowane odpowiedzi

...może mnie kiedyś zabierzecie ze sobą to nie będę sobie musiał wyobrażać ;) no i będę mógł robić za "Młodego" he he  B)

Wiesz, oni mają pewne nawyki co do "młodych" :P . Byłem "młodym" jak w roku 1976 trafiłem do "Polmozbytu" na Omulewskiej , moje pierwsze miejsce pracy.

Ambicja co by naprawiać Wartburgi, Fiaty, Skody okazała się zupełnie nie na miejscu. Do podnośnika czy kanału "młody" się nawet nie zbliżał ale poznałem wszystkie okoliczne sklepy i godziny gdzie były dostawy piwa, sera żółtego czy pasztetowej. A jak nie stałem w kolejce to mogłem przynieść jakąś część z magazynu a nawet pod koniec dnia kanał posprzątać  B) . Po 3 czy 4 tygodniach się poddałem i rzuciłem robotę. 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robercik widzisz jaki Ty masz na mnie wpływ,miałem co innego na myśli a polazłem za Twoją sugestią że nie umiesz.mi chodziło o to że zapomniałeś co na jedno wychodzi.a zapomnieć miałeś prawo a nawet obowiązek .widzisz trafiając do tege jak by to kulturnie nazwać związku tetrykalnego nie jest wszystko jak dawniej z wiekiem czlowiek wiele zapomina Tobie akurat z głowy wyleciały krętliki i te nieszczęsne wiązanie.będąc już wtym tetrykalnym gronie pomimo że brak Ci sporo wiosen żeby udzielać się na legalu wtym gronie.ale u nas w Polsce nie takie rzeczy się dzieją z latami.pierwszy lepszy przykład.związki kombatantów walączących z niemieckim najeźdzcom i reakcyjnym podziemniem.nie jeden jak mu zerkniesz w dowód to rok urodzenia 46do 57 i jaki on kombatant-a przywileje ma.ja z pamięcią też już od dawna mam problemy(akurat wszystko o krętliku pamiętam),pewnie pamiętasz jak jednego roku na łódce uciełeś sobie drzemke mi polecając obserwacje z bocianiegogniazda żeby nie wpaść na mielizne.ja po pewnym czasie zapominając co mi poleciłeś też kimnełem i nie dość że wylądowliśmy na mieliźnie to wkoło było pełno trzcin.tak że Robercik nie zawracaj se dupy krętlkami ,zawsze ktoś pomoże.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak tu nie lubić tych Twoich pokręconych stylistycznie, gramatycznie i ortograficznie  felietonów? Po prostu "pycha"!

A co do tej płycizny. Ostatecznie wysadziłem Cię na stały ląd na małe co nie co? W naszym wieku Krzysiu, finał jest ważniejszy od przebiegi i zamiaru :D Mam nadzieję, że się z tym zgodzisz :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja pewną historię przytoczę , pokazująca  proletariacką ekonomię socjalistyczną  . ;)

Na początku lat 80-tych kolegę z bloku wzięli w kamasze. Kolega poszedł służyć ludowej  ojczyźnie , a w cywilu pozostawi motocykl marki Gazela.

Ponieważ zasadnicza służba wojskowa trwać miała dwa lata , kolega poprosił w liści żeby znaleźć kupca na motocykl. Rozpuściliśmy wici i mocno chętny z pociągiem do motoryzacji zaraz się znalazł. Kolega przyjechał na przepustkę i przystąpiliśmy do sfinalizowania transakcji . Ponieważ w ramach wdzięczności , za znalezienie kupca kolega obiecał flachę ,to  udaliśmy się na metę w celu podpisania stosownej umowy kupna - sprzedaży i wypicia obiecanej gołdy .Udaliśmy się tam w sile sześciu chłopa , czyli sprzedający kupujący i zaangażowani w poszukiwanie kupca.

Jak nas nad ranem "Myszowata" ( ksywka  od Myszowatego z "Właśnie leci kabarecik") podliczyła , to się okazało że na oblewanie udanej transakcji poszło dwa razy tyle , za ile sprzedana była Gazela. :D

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja pewną historię przytoczę , pokazująca  proletariacką ekonomię socjalistyczną  . ;)

Na początku lat 80-tych kolegę z bloku wzięli w kamasze. Kolega poszedł służyć ludowej  ojczyźnie , a w cywilu pozostawi motocykl marki Gazela.

Ponieważ zasadnicza służba wojskowa trwać miała dwa lata , kolega poprosił w liści żeby znaleźć kupca na motocykl. Rozpuściliśmy wici i mocno chętny z pociągiem do motoryzacji zaraz się znalazł. Kolega przyjechał na przepustkę i przystąpiliśmy do sfinalizowania transakcji . Ponieważ w ramach wdzięczności , za znalezienie kupca kolega obiecał flachę ,to  udaliśmy się na metę w celu podpisania stosownej umowy kupna - sprzedaży i wypicia obiecanej gołdy .Udaliśmy się tam w sile sześciu chłopa , czyli sprzedający kupujący i zaangażowani w poszukiwanie kupca.

Jak nas nad ranem "Myszowata" ( ksywka  od Myszowatego z "Właśnie leci kabarecik") podliczyła , to się okazało że na oblewanie udanej transakcji poszło dwa razy tyle , za ile sprzedana była Gazela. :D

Gazela. Gazela była tego warta! :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, oni mają pewne nawyki co do "młodych" :P . Byłem "młodym" jak w roku 1976 trafiłem do "Polmozbytu" na Omulewskiej , moje pierwsze miejsce pracy.

Ambicja co by naprawiać Wartburgi, Fiaty, Skody okazała się zupełnie nie na miejscu. Do podnośnika czy kanału "młody" się nawet nie zbliżał ale poznałem wszystkie okoliczne sklepy i godziny gdzie były dostawy piwa, sera żółtego czy pasztetowej. A jak nie stałem w kolejce to mogłem przynieść jakąś część z magazynu a nawet pod koniec dnia kanał posprzątać  B) . Po 3 czy 4 tygodniach się poddałem i rzuciłem robotę. 

Darek , temat Omulewskiej jest mi mocno znany .

Na silnikowni pracowało dwóch moich serdecznych kolegów ,a ja byłem szczęśliwym posiadaczem Fiata 125p . Widziałem wielokrotnie  jak składali silniki po tak zwanym kapitalnym remoncie, będąc w takim stanie , że już to iż stali na nogach graniczyło z cudem i najwyższą ekwilibrystyką . :D

Jak chciałeś dobrze i tanio wyremontować samochód , to w biurze zgłaszałeś na przykład że chcesz naprawić przełącznik kierunkowskazów . Z tak wypisanym zleceniem wjeżdżałeś na halę , a następnie jeździłeś od kanału do kanału gdzie dokonywano wszelkich napraw i wymian części  .Oczywiście za wszystko płaciłeś mechanikom . Następnie płaciłeś w biurze  za  rzekomą naprawę przełącznika i wyjeżdżałeś zadowolony.

Taki proceder trwał wiele lat , a próby ukrócenia go kończyły się klęską.

Pamiętam jedna taką próbę walki z lewizną . Wprowadzono nakaz że zlecenie naprawy ma być w widocznym miejscu i kontrolerów na hali . Mechanicy obeszli to w ten sposób , że kazali zgłaszać w biurze "naprawę silnika" , a z takim zleceniem można było być w dowolnym miejscu na hali .  Mechanicy naprawiali samochód oczywiści prywatnie . Na koniec mechanik brał zlecenie i do  "naprawa silnika" dopisywał "wycieraczek" i za to się w biurze płaciło. :D

Tak to było , a jeden dowcip pięknie to obrazował.

 

Spotkał się Gierek z Reaganem.

Gierek pyta Reagana ile zarabiają Amerykanie?

Średnio 2000 dolarów.

A ile wydają na życie?

Około 1000 dolarów .

To co robią z pozostałym 1000.

To jest ich prywatna sprawa , nas to nie obchodzi. :o

Reagan pyta Gierka , a ile w Polsce kosztuje utrzymanie?

Około 2000 zł.

A ile przeciętny Polak zarabia?

Około 1000 zł.

To skąd bierze ten drugi 1000 zł?

To jest ich prywatna sprawa , nas to nie obchodzi. :D

Edytowane przez pisarz
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darek , temat Omulewskiej jest mi mocno znany .

No to z tego zakładu pracy mimo upływu 40 lat pamiętam. To że dostawał mechanik extra kasę do ręki to norma. Gość miał już auto zrobione i dał mechanikowi kasę. Tyle że ..... sypnął mu jakimś bilonem. Mechanik odesłał go na poczekalnię że zaraz wyjedzie przed warsztat ale zdjął ........ kołpak, wsypał bilon i kołpak założył. Klient wrócił po kilku minutach że coś z przodu hałasuje, nie wie czy łożysko czy hamulce. Usłyszał że termin jest za 2 tygodnie wtedy mu to zrobią. W końcu ubłagał że ktoś zajrzy i może da się naprawić. Szczęśliwy klient wyciągnął banknoty, zapłacił mechanikowi i poszedł na poczekalnie. Po kilku minutach auto zostało naprawione i klient był szczęśliwy. I mechanik też.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz byłem w Gdańsku  w 1965 r. i wydaje mi się, że ten rejon już nieco inaczej wyglądał. To zdjęcie chyba jeszcze wcześniejsze. Może ktoś z Tetryków-autochtonów mógłby zidentyfikować datowanie tego historycznego zdjęcia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A'propos turystyki z tamtych lat. W latach 1999-2003 robiłem w tej samej firmie co teraz ale 1/2 etatu miałem w sekcji gdzie były dziewczyny które były na etapie studiów z czego chyba 4 studiowały turystykę czy coś związanego i miały przedmiot "ekonomia turystyki" . Siedzieliśmy razem w pokoju i dla nich był to temat przewodni.

A że ja byłem 20-25 lat starszy to im powiedziałem że szybciutko im temat wyjaśnię bo mam wieloletnie doświadczenie w tym temacie, zapadła cisza i słuchają  ;) .

Z Turcji jeans do sprzedania u nas lub w ZSRR. Do ZSRR też prezerwatywy i pocztówki trójwymiarowe z Azjatką. Prezerwatywa była po 1,50zł a dostawało się rubla którego w Bułgarii wymieniało się 1:1 na lewa a ze 4-5 lewa kupowało się 1$ którego się w Polsce sprzedawało za 60-65zł B) 1 kondon = 1$. Za plusz, kryształy, wiertarki, biseptol , majtki damskie stilonowe, płaszcze ortalionowe brało się lewa, leje, forinty, dinary a od turystów z Francji, NRF czy Anglii kupowało franki, DM czy funty. Woleli na plaży sprzedać niż wymienić w banku :). Ale okazało się że w III RP ekonomia turystyki jest czymś zupełnie innym niż w czasach PRL-u  :rolleyes: .

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A'propos turystyki z tamtych lat. W latach 1999-2003 robiłem w tej samej firmie co teraz ale 1/2 etatu miałem w sekcji gdzie były dziewczyny które były na etapie studiów z czego chyba 4 studiowały turystykę czy coś związanego i miały przedmiot "ekonomia turystyki" . Siedzieliśmy razem w pokoju i dla nich był to temat przewodni.

A że ja byłem 20-25 lat starszy to im powiedziałem że szybciutko im temat wyjaśnię bo mam wieloletnie doświadczenie w tym temacie, zapadła cisza i słuchają  ;) .

Z Turcji jeans do sprzedania u nas lub w ZSRR. Do ZSRR też prezerwatywy i pocztówki trójwymiarowe z Azjatką. Prezerwatywa była po 1,50zł a dostawało się rubla którego w Bułgarii wymieniało się 1:1 na lewa a ze 4-5 lewa kupowało się 1$ którego się w Polsce sprzedawało za 60-65zł B) 1 kondon = 1$. Za plusz, kryształy, wiertarki, biseptol , majtki damskie stilonowe, płaszcze ortalionowe brało się lewa, leje, forinty, dinary a od turystów z Francji, NRF czy Anglii kupowało franki, DM czy funty. Woleli na plaży sprzedać niż wymienić w banku :). Ale okazało się że w III RP ekonomia turystyki jest czymś zupełnie innym niż w czasach PRL-u  :rolleyes: .

 

 

 

Darku prawie się zgodzę:

do ruskich szedł jeans z Turcji: kurtki na podpince ze sztucznego misia, spodnie dekatyzy (piramidy) i t-shirty MUSIAŁ być napis chanel

do Polski leciały fajki i alkohol

 

ps

kiedyś mi ruscy uran w słoiku proponowali hehe

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darku prawie się zgodzę:

do ruskich szedł jeans z Turcji: kurtki na podpince ze sztucznego misia, spodnie dekatyzy (piramidy) i t-shirty MUSIAŁ być napis chanel

do Polski leciały fajki i alkohol

Ja zaczynałem w połowie lat 70 "ekonomię turystyki" i zajmowałem się tym (oczywiście jako praca dorywcza do połowy lat 80) to chyba pacholęciem byłeś :P .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...