Skocz do zawartości

Lekka nimfa pod prąd


kardi

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Trzeba być trochę wyrozumiałym wobec innych Marianie ... kontakt z rybą też jest ważny ... zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że i tak znakomita większość złowionych ryb metodą muchową ląduje z powrotem w wodzie ...

Dla takiego na ten przykład 11-sto latka machanie do znudzenia kijem przez parę godzin bez efektów będzie bardziej zniechęcające do wędkarstwa niż połowienie rybek metodami może i dla wielu kontrowersyjnymi, ale jednak jak najbardziej dozwolonymi. I przyniesie więcej pożytku niż by zaszkodziło.

Nauczy podejścia do ryb, umiejętności holu, posługiwania się sprzętem, kultury z nimi (rybami) się obchodzenia ... Na podniesienie umiejetności technicznych przyjdzie czas ... albo przyjdą one same z wiekiem ...

Orłem nikt się jeszcze od razu nie urodził ...  ;)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj odwracasz kota ogonem ;) a wyrozumiały jestem.

Zabierałem tez na ryby dzieciaki czasem.

Frajdę dawało im machanie lassem, ryba była nagrodą i mobilizacją by robić to lepiej ;)

Wszystko zależało od tego czy dzieciak chciał tylko złowić rybę, czy łowić na muchę ;)

W pierwszym przypadku zestaw nie miał znaczenia i mogła to być nawet splawikowka... W drugim to był zalążek przyszłego muszkarza...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem cały wątek, ale czuję lekki niesmak, który nieco łagodzi wpis K. Kalisza #45, mądry i przemyślany.

Dziwi mnie zajadłość, z jaką przeciwnicy indykatorów wytaczają działa. Nawet wbrew logice.

Oczywistym jest, że zapis regulaminowy o zakazie stosowania kuli wodnej i zastępujących ją przedmiotów, nie dotyczy indykatorów.

Wystarczy położyć na stole kulę i indykator, przyjrzeć się, więcej nie trzeba. Przed każdym sądem udowodniłbym, że kuleczka styropianowa lub pęczek wełny z kulą wodną nie ma nic wspólnego. Tu kolega Forest ma rację, z całą pewnością. No, ale niektórzy muszą mieć ostatnie słowo, nie wiem po co...

Powoływanie się na tzw "muszkarstwo" też niczego nie wnosi, bo kiedyś przedmiotem wyróżniającym wędkarza muchowego był wiklinowy koszyk zwisający nad biodrem. Coś ostatnio tych koszyków nie widuję, a szkoda, sympatyczny gadżet. Mój wisi w piwnicy i zbiera kurz.

Przypominam też, że dawni muszkarze, ci "prawdziwi", indykatorów nie stosowali, fakt. Może nie łowili na lekką, daleką nimfę?

Stosowali za to na drugi haczyk żywego polnego konika, i nikt im tego nie miał za złe.

Ba, znałem muszkarzy, którzy na rzekach o trudnym dostępie łowili "na dudusia". Wie ktoś, co to ten "duduś"? A byli to ludzie o nienagannym morale.

Inne czasy, inna moralność.

Przyznaję, że indykatorów nie stosuję, bo nie widzę takiej potrzeby. Natomiast jeżeli ktoś uważa, że jest mu to niezbędne, niechże łowi na zdrowie.

Ja rażącego odstępstwa od tradycji nie widzę.

 

Jeszcze wrócę do koszyka, przy okazji.

Wędkarz złowił rybę, dał jej w łeb, i rzucał do kobiałki. Kontrolujący mógł sprawdzić legalność połowu, wymiary...

Dzisiaj, słyszałem, choć trudno w to uwierzyć, że złowioną rybę niektórzy wrzucają do spodni :) Oto signum temporis!

 

Zatem mniej krytyki wobec kolegów łowiących inaczej. Nawet po amerykańsku, choć łobuzy zniszczyli nasze uprawy ziemniaczane wrednie zrzuconą stonką, czyli żuczkiem colorado. Do wędkarstwa muchowego niewątpliwie wnieśli niemało.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego @sierżant.

 

Wiele razy na zebraniach podawaliśmy wniosek o "obowiązkowym przechowywaniu złowionych ryb w koszykach".

O wiele łatwiej byłoby kontrolować wedkarzy. Mało tego. Podawaliśmy wnioski aby po złowieniu kompletu wędkarz obowiązany był do zakończenia połowu na każdej wodzie górskiej. Na Morrum jakoś to hula. Wybieraj, łowisz dla przyjemności czy bijesz w palę i idziesz domciu.

Co sie z nimi stało? Możesz sie domyślić. :(

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może kogoś, oprócz Foresta, zainteresuje ten "duduś"

Otóż nazywano tak małą, 2-centymetrową żabkę, które w pewnej porze roku pojawiały się na nadrzecznych łąkach.

Starzy wędkarze, jeszcze przedwojenni chyba, łowiąc w zakrzaczonych strumieniach, gdzie łowienie muchówką było bardzo utrudnione, a nawet niemożliwe ( wąskie, głębokie, kręte rzeczki, z brzegami silnie zakrzaczonymi), zakładali taką żabkę na haczyk, czasem z zawiązaną muszką, i wpuszczali w dołki. Targali na to wielkie pstrągi, czasem klenie.

Sam co prawda tej metody nigdy nie stosowałem, znam to z opowieści rzeczonych wędkarzy.

Cóż, kiedyś starych ludzi się szanowało. Pamiętam, jak z kolegami słuchaliśmy nad wodą opowieści snutych przez weteranów wędkarstwa, słuchaliśmy z podziwem i otwartymi ustami. A także z pokorą przyjmowaliśmy słowa krytyki, kierowane pod naszym adresem, przy próbie naginania regulaminu.

 

Na marginesie: na wielu rzekach pstrągowych w latach siedemdziesiątych, w Okręgu Krakowskim, była dopuszczona każda przynęta.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na marginesie: na wielu rzekach pstrągowych w latach siedemdziesiątych, w Okręgu Krakowskim, była dopuszczona każda przynęta.

 

W Słomnikach łowiłem tęczaki na wajski, rzeka Szreniawa, połowa siedemdziesiątych. Na tej samej Szreniawie w Koszycach będąc na letnisku u Cioci latałem za kleniami, brzanami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sierżancie - również przeczytałem wątek i jako tradycjonalistycznie zorientowany muchowy "niektóry" jestem zdumiony a nawet rozbawiony supozycją, że w dążeniu do zgodnego a ciuciu, a kwakwa, można porównywać produkcję kundli z kulturą hodowli psów rasowych..  :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież większość to wspominki, mało kto rodził się muszkarzem z "dziesięcioma przykazaniami". Zaczynałem od przepływanki, mucha była konsekwencją bywania nad rzekami, raczej samouk bazujący na "Wędkarstwie" Wyganowskiego, trzecie pokolenie wędkarzy w rodzinie. Wiklinowy koszyk (mam dwa, każdy ponad czterdzieści lat) na biodrze to proporzec, wyróżniał nas w czasach gdzie trudno było zamanifestować swoją inność... Było super, ten kto przeżył to wie i mile wspomina.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzeju, prawdopodobnie każdy z nas ma takie wspominki. Koszyki mam dwa. Jeden z nich jest prawie relikwią, od kolegi który pewnie łowi ryby gdzieś tam na górze. Kiedyś do wszystkiego trzeba było dojść samemu i to raczej nie bez błędów  ;) 

 Jednak myślę, że te nasze wspominki nijak się mają do Forestowego szukania dziury w całym.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowni,


 


temat jest mi szczególnie bliski, więc pozwolę sobie dorzucić swoje odpowiedzi na Pawłowe pytania i tym samym włączyć do dyskusji. To jedna z moich ulubionych metod i co nie bez znaczenia, jedna ze skuteczniejszych. Bardzo lubię tak łowić - szczególnie pstrągi.


 


Z uprzejmym zapytaniem, jak długi przypon stosujecie w tej klasycznej metodzie


Z reguły +/- 1,5 raza głebokość łowiska. Na bardzo płytkiej wodzie im dłuższy tym lepszy. Położenie końcówki sznura przed stanowiskiem ryby na ogół niweczy wszelkie starania. 


 


Jednolity koniczny czy wiązany?


Koniczny. Od kilku lat staram się uprościć sobie życie. Dlatego stosuję przypony koniczne, na końcu których wiążę microring do którego dowiązuję tippet. W przypadku omawianej metody na ogół jest to fluorocarbon. Stosując nylony bardzo dokładnie odtłuszczam ten odcinek używając w tym celu spirytusu. 


 


Czy sucha bywa indykatorem?


Bywała ale zrezygnowałem. Od czasu kiedy jestem zmuszony używać szkieł korekcyjnych, na dłuższych dystansach stosuję różnego typu indykatory: jaskrawa końcówka sznura typu nymph tip, jaskrawy łącznik założony na koniec sznura, indykator zrobiony z włókien polipropylenowych (tam gdzie wolno) np. taki http://www.taimen.com/pl/pl/product/ultimate-strike-indicator-small_2349/89967. Generalnie im mniejszy tym lepszy. Wcześniej wystarczała mi końcówka sznura i natłuszczony odcinek przyponu od strony linki. 


 


Czy rzucacie "w ciemno' czy wyłącznie w kółka?


Obrzucam wszystkie potencjalne stanowiska ryby. Na dobrze znanych rzekach koncentruję się na okreslonych miejscach, w których już złowiłem lub widziałem pstrągi. Oczywiście kółek nie ignoruję, jednak zanim poślę muchę w kierunku zbiórki staram się ustalić co rzeczywiście zebrała ryba. Gdy dochodzę do wniosku, że jednak coś co płynęło po powierzchni wody zmieniam na suchą.


 


Imitacja jakiego tworu  okazuje się najlepsza? Jętka? Mały kiełż? Kompletny fantastyk?


Podstawowe wzory to różne imitacje jętek (#8-12) ale także larwy majówki, widelnic, kiełże czy hydropsyche a nawet imitacje chruścików domkowych. Staram się dopasować do tego co jest najłatwiej dostepnym dla ryb pokarmem w danej wodzie i porze roku. Na nieznanych mi łowiskach zaczynam od PT, GRHE (w różnych wariantach kolorystycznych) lub Black Nymph. Zwykle któryś z tych wzorów okazuje się być brany. W przypadku gdy ryby ignorują klasyczne konstrukcje eksperymentuję z dodatkami: główka z jaskrawej nici, gumowe nóżki, błyszcząca pochewka lub przewiązka na tułowiu wykonana z pasemka flasha. Z reguły nie stosuję koralików ale i tu są wyjatki ;-) 


 


Moje doświadczenia dotyczą wielu rzek, lecz gównie Sanu. A Wasze?


Ja łowię tą metodą głównie pstrągi w warunkach pomorskich ale także na Dunajcu lub innych "klasycznych" rzekach górskich. Bardzo dobrze ta metoda sprawdzała się np. na Gwdzie (w czasach gdy były w niej jeszcze dość liczne pstrągi). Wiosną, tak od końca marca czy połowy kwietnia, łowiłem na odcinkach z dużą ilości kamieni w korycie za którymi ryby miały swoje schronienia a latem w korytarzach pomiędzy roslinnością.


 


Oczywiście lipienie na Sanie też tak łowię, stosując mikro nimfy (pedałki - strasznie nie lubię tej nazwy!) lub malutkie #16-18 kiełżyki. W tym przypadku prawie wszystkie nimfki mają kaski: złote, czarne lub srebrne. Na Sanie stosuję długie 3,5-4m przypony i wyjatkowo wiążę dwie muszki w odległości 1-1,5m od siebie. Pozwala mi to szybsze ustalenie jakie wzory są danego dnia chętniej brane. Po dobraniu imiacji często rezygnuję z drugiej. Brań jest może mniej ale w zamian mniej czasu muszę poświęcić na rozplatywanie przyponu. Na Sanie z uwagi na długie przypony i rozległość łowiska używam zwykle 10' Winstona WT w klasie #4. Długi kij pozwala sprawniej kontrolować spływ a miękka szczytówka i poddający się głeboko blank pozwala na stosowanie cienkich tippetów.


 


Na innych rzekach klasyczne 9 stopowe wędki w klasie #6 lub #4 zależnie od spodziewanej wielkości ryb i stosowanych imitacji. Na bardzo małych ciekach łowię tak kijem 6'6" w klasie #6. Szczególnie lubię łowienie tą metodą tuż przed wylotem i na samym początku rójki jętki majowej. Nieliczne duny nie prowokują jeszcze ryb do aktywnego żerowanie na powierzchni natomiast obficie już wyłażące z dennych osadów larwy stanowią łakomy kąsek dla ryb. Wydaje mi się, że część pstragów wręcz specjalizuje się w polowaniu na wypływajace ku powierzchni nimfy (poczwarki). Kilka razy miałem okazję obserować żerujące właśnie w ten sposób pstrągi, które kompletnie ignorowały suche imitacje czy emergery i dopiero nimfa okazywała trafnym wyborem.


 


Pzdrw,KR


Edytowane przez Krzysztof Rydel
  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się chyba nazywa"merytoryczna odpowiedź" :)

Parę różnic, kilka zbieżności...Dziękuję za klarowne wyjaśnienia.

Chyba nie wspomniałem o drobnym ruchu prostującym przypon tuż po rzucie .Aby przypon dobrze sygnalizował branie powinien być wyprostowany i lekkie pociągnięcie po rzucie to wlaśnie zapewnia. To co przy zastosowaniu suchej jest zaletą-esyfloresy pozwalające poprowadzić ją dłużej bez smużenia, przy nimfowaniu opisanym powyzej jest wadą, którą to niweluję wlaśnie lekkim , wstępnym pociągnięciem.

Ot taki szczegół, dla znawców muszkarskiej klasyki z pewnością banalny... ;)

pozdrawiam Cię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji lekkiego nimfowania pod prąd, można by wspomnieć, że bardzo dobrą muchą w czasie rójki jętki majowej jest duży mokry spider z palmerem na tułowiu. Coś w rodzaju Goslinga. Brania bywają takie, że niewielkie esy floresy przestają mieć znaczenie. ;)  A taka mucha bynajmniej nie po to, żeby jakoś specjalnie zadać mokromuchowego szyku. Tylko dzięki swojej budowie świetnie imituje żywy ruch owada w  wodzie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Dla chętnych zgłębiania wiedzy wszelakiej:


Do nabycia na brytyjskim e-bay'u.

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...