Skocz do zawartości

Wody w okolicach Wrocławia


analityk

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, właśnie przeprowadziłem się do Wrocławia i poszukuje kompana do łowienia ;) Aktualnie jeszcze nie zwiozłem z Lublina sprzętu, ale mogę uczestniczyć w łowieniu jako wolny obserwator. Po prostu chciałbym pooglądać sobie okoliczne wody w miłym towarzystwie :). Aktualnie przebywam w Księżach Wielkich i raczej tam pozostanę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Hans Kloss

Witam wszystkich.

Niedawno się zarejestrowałem na forum i to mój pierwszy wpis jerkbaitowy.

Do czynnego wędkarstwa wróciłem w tym roku po 17-letniej przerwie spowodowanej (chyba?) obrzydzeniem do wody jakiego nabawiłem się tkwiąc  w roku 1997 przez ponad 2 tygodnie w odciętym od świata domku pośrodku olbrzymiego, cuchnącego jeziora. Tzn niby opłacałem kartę przez te 17 lat ale nad wodą meldowałem się kilka, najwyżej kilkanaście  razy w roku a i to na ogół w dalekich od Wrocławia miejscach.

Sezon 2014 zacząłem w połowie czerwca od zwiedzenia wszystkich wrocławskich miejscówek, na których onegdaj udawało się coś sensownego złapać. I tu nastąpił pierwszy brutalny kontakt z rzeczywistością- znaczną część z nich wyeliminowały prowadzone szerokim frontem odrzańskie wykopki. Zdziwienie nr. 2- z naszych wód praktycznie zniknął (?) sandacz, za dawnych dobrych czasów podstawowy połów szanującego się wrocławskiego spinningisty. Zaledwie kilka sandaczowych niedorostków złowionych na gumowe przynęty wymusiło zmianę zabawek. Błystki, woblerki...szybko okazało się że jedyną rybą którą wciąż jestem w stanie złowić latem na wrocławskich wodach jest boleń. Musi go być wielkie mnóstwo bo mimo wyraźnego wyjścia z wprawy w trakcie 20 wizyt nad wodą wyjąłem ich dziesięć sztuk (niegdyś łapałem 5-6.....ale rocznie), wprawdzie nigdy nie więcej niż jedną dziennie ale i moje wypady nad wodę rzadko bywają dłuższe niż 3-4 godziny. Nie były to okazy ale i nie całkowite maleństwa- z reguły średniaki 45-55 cm, okraszone jedną 60tką.

Większość padła na moim ulubionym poligonie do testowania przynęt, które można by określić bezpiecznie jako ...ehm.... okolice mostu Sikorskiego. Sprzęt jak na boleniowe spiningowanie dość lekki: okoniowe wędzisko Konger Paladin CX 270 cm, cw do 10g, plecionka Dragon 0.06 mm z 1.5 m przyponem fluorokarbonowym 0.18 mm, przynęty to 5-8 cm uklejopodobne woblery (głównie pływające) made by Wujek Janek oraz rozmaite sklepowe wynalazki (jak zapewniał sprzedawca-  boleniowe killery)- slidery firmy Salmo oraz tonące woblery firmy Hunter ponoć projektowane i testowane przez samego mistrza Lipińskiego. I tu zonk nr. 3- wprawdzie woblery Wujka Janka przez 20 lat nic nie straciły na swojej legendarnej łowności ale za to wszelkie ostatnie krzyki mody  zupełnie jej dotąd w moich rękach nie potrafiły wykazać. Mimo iż większość czasu łowienia poświęciłem  na te wszystkie slidery, fantomy, spirity i soul'e to ich łupem padło ryb ZERO- aż do dzisiaj. I nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy to efekt ogromnej presji wędkarskiej w tym rejonie, czy może mojej nieumiejętności posługiwania się nowoczesną bronią, faktem jest jednak że co 3-4 mój rzut nowomodnym wynalazkiem kończył się splątaniem woblera, zupełnie tak jakby ich wyważenia  (albo moja technika rzutu) odbiegały mocno od doskonałości

Dziś (hmmm.. właściwie to wczoraj) stawiłem się nad wodą po 18tej. Zagadnąłem opuszczającego łowisko kolegę po kiju o wyniki- zero brań choć łowił od 15. Rzut oka na sprzęt- ołów rozmiarów kasztana  i boczny trok z czerwonym twisterem- wyjaśnia całkowicie przyczynę porażki. Zbroję wędkę, siadam, wpisuję numer łowiska i kątem oka widzę atak bolenia 10 m poniżej na płyciźnie, 1.5 m  brzegu. Zakładam polaroidy i schodzę w dól  wypatruję ryb między kamieniami. Są, ławica  8 cm uklei. Zakładam 8 cm pływającego wobka i obławiam metodycznie  płyciznę, prowadząc go zmiennym tempem pod prąd. W ciągu następnych 15 minut notuję 3 kolejne ataki w rejonie powadzenia przynęty, niestety nic na kiju. Gdy zbieram się do zmiany stanowiska w celu obłowienia płycizny przynętą prowadzoną z prądem, na łowisku zjawia się człowiek z wędką i staje centralnie nad "moim" boleniem. Wzruszam ramionami, zmieniam przynętę na Ghosta i zaczynam obławiać  nurt, w którym co kilkanaście minut również daje się zauważyć boleniową aktywność. Nowoprzybyły zakłada spory wobler- samoróbkę i też rzuca w nurt.  Po kilku rzutach ma pobicie i wyciąga 45tkę, wyciąga dosłownie bo trzymając za linkę podnosi rybę znad wody do góry. Uwalnia z kotwicy i uff.. na szczęście wypuszcza. W tym czasie notuję  kolejny atak bolenia na "mojej" płyciźnie. Zdegustowany zmieniam wobka na 5cm tonącą ukleję i korzystając z tego że "nowy" chwilowo nie łowi wracam do przeczesywania płycizny.  Znowu ukleje pryskają na wszystkie strony, Rzucam 5m za miejscem ataku, 3 ruchy korbką.. JEST, zapięty. Odjechał w nurt, stawia się ale niezbyt długo,  powoli ściągam go do siebie,  podbierak....Ożeszq, to nie boleń, brzana chyba, ale na brzanę za słabe to było, za jasne i za pękate.. ŚWINKA!!?? Zapięta jedną kotwicą za głowę, drugą tuż przy łuku skrzelowym a więc nie "za szmaty" tylko ewidentnie zaatakowała mojego wobka. Pomiar wykazał 44 cm, "nowy" robi nam pamiątkowe zdjęcie i ryba wraca do wody. Złowiłem w życiu kilka dużych świnek na spławik ale na spinning to moja pierwsza. W życiu bym się nie spodziewał... Ataki na płyciźnie ustały jak nożem uciął co jest dla mnie ewidentnym dowodem że to świnka polowała tam na uklejową drobnicę a nie żaden boleń. Obławiam więc na ślepo nurt zmieniając przynęty co 10 rzutów ale bez rezultatu. W międzyczasie zjawiają się ubrani w zielone moro chłopcy radarowcy ze straży rybackiej  i "bileciki do kontroli" ale mam wszystko spisane i podstemplowane, nie mają się o co przyczepić więc odchodzą.

Zbliża się zachód, na łowisku pojawia się stadko boleni "młodszych średniaków", tu i ówdzie widać ataki  w nurcie. Postanawiam wrócić do wygrywającego składu i zaczynam obławiać nurt tym samym "świnkowym" wobkiem, starając się zgadnąć gdzie odpłynął boleń po ataku. Dosłownie po kilku rzutach trafiam, czuję na kiju charakterystyczne uderzenie ale się nie zapiął.. na szczęście po niespełna sekundzie ryba poprawia (??), czuję drugie uderzenie i tym razem boleń już jest mój. Niedługi hol, podbierak, pomiar (46 cm), fotka  i do wody.

Powoli ściemnia się, a z doświadczenia wiem że woblery Wujka Janka o zmroku tracą sporo na skuteczności, bo i kolory mają przygaszone i akcję raczej nienachalną. Po raz kolejny postanawiam dać szansę nowomodnym wynalazkom, wybór pada na perłowego Fantoma, głównie dlatego ze ten się przynajmniej nie plącze przy rzucie.  Bolenie wciąż żerują więc znowu staram się łowić na "zgadywanego"  ale bez rezultatu. Dopiero gdy już niemal zapadł zmrok i zacząłem tracić nadzieję czuję na kiju uderzenie... JEST.  Chyba taki sam jak poprzedni bo hol niedługi, podbierak...ej, coś to za ciemne na bolenia. I za kłujące... sandacz z powierzchni, zapięty delikatnie za górną wargę. Niby pierwsza moja ryba na boleniowe woblery Mistrza ale wciąż  przeciętna zero przecinek zero bolenia, więc skąd niby wiadomo że boleniowe...... Pomiar-  51 cm zatem  przy okazji także  pierwszy mój wymiarowy sandacz od 17 lat, LOL ;). Niestety na pamiątkową fotkę jest już za ciemno. Łatwo odrzucam pokusę zamordowania zwierzaka choć to kulinarnie moja ulubiona ryba. Mało go, niech pływa, rośnie i się mnoży. O 22 zwijam się i wynoszę z łowiska.

Edytowane przez Hans Kloss
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Solidny wpis. Trudno o lepsze przywitanie się na forum.  Brawo.

10 bolków na 20 wyjazdów po długiej przerwie to jest ok. Ja po 7 latach szwędania się po Odrze łowię (średnio) około 2 bolków na wyjazd (o tej porze roku). Z innymi rybami jest dużo trudniej - choć w moim przypadku koncentracja na bolkach wynika z preferencji powiedzmy charakterologicznych - wolę aktywnie łowić dużo chodzić/ruszać się szukać niż z przyczajówki długo obławiać jedną miejscówkę.

 

Połamania życzę.

Edytowane przez analityk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek 2 bolki na wyjazd w lipcu i sierpniu to  bardzo dobry wynik, tylko pozazdrościć

ja w lipcu zazwyczaj łowię ok 20 dni, moze ciut więcej i w tym okresie trafia mi sie 1 lub 2 ładne bolenie.

szkoda czasu i pieniędzy, w tym czasie najlepiej łowić klenie, sandacze...

łowienie w tym okresie w jednym miejscu jest bardzo uzasadnione, chodzi o dobre miejsce i np styk dnia z nocą gdy bolek wychodzi , dosłownie na chwilowy żer, oczywiście pomijam poziom wody, stabilną lub zmieniająca się pogodę

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję pięknej rybki kolego , orientuje się ktoś jak tam sytuacja ma się na Oławce czy woda też podniesiona i jak z rybkami?

 

Dzięki,

postaram się sprawdzić jak Oławka wygląda. Mam niedaleko, a wczoraj mimo chęci wybrania się na rybki z Ziomem, zwyczajnie padłem po pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki,

postaram się sprawdzić jak Oławka wygląda. Mam niedaleko, a wczoraj mimo chęci wybrania się na rybki z Ziomem, zwyczajnie padłem po pracy.

 

A ja też złowiłem ładną rybkę.

Opis dałem w wątku dotyczącym tego gatunku.

 

A tak rybka się zaprezentowała:

 

attachicon.gifBrzana 1.jpg

 

attachicon.gifBrzana 2.jpg

 

attachicon.gifBrzana 3.jpg

 

 

 

Pozdrawiam znad Oderki

 

Slavo

Piękna brzana! GRATULACJE. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Hans Kloss

A ja też złowiłem ładną rybkę.

Pozdrawiam znad Oderki

Slavo

 Rzadko zazdroszczę komuś ryby ale w tym przypadku nie mam wyjścia. To jest kawał brzaniska, na oko wygląda mi na co najmniej 75 cm. Powiem tylko tyle że kilka razy miałem podobne okazy na wędce, ale o ich wyjęciu nawet mowy być nie mogło. Jest więc czego gratulować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Rzadko zazdroszczę komuś ryby ale w tym przypadku nie mam wyjścia. To jest kawał brzaniska, na oko wygląda mi na co najmniej 75 cm. Powiem tylko tyle że kilka razy miałem podobne okazy na wędce, ale o ich wyjęciu nawet mowy być nie mogło. Jest więc czego gratulować.

 

Fakt faktem: słabym sprzętem trudno by ją było oderwać od dna. Ale kijek boleniowy do 22g i żyłka 0,22 zapewniają spokojny hol i raczej nie ma opcji (tak mi się wydaje) żeby ryby nie wyjąć. Prędzej kotwiczka się wyprostuje albo brzanka przetrze żyłkę o kamienie... A to się Kolegom często zdarza po zacięciu. Mnie na razie takie "atrakcje" się nie przydażyły :) Ale ja świeżak jestem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Hans Kloss

Znudzony łowieniem w środku miasta zdecydowałem się pozwiedzać w towarzystwie wujka Janka miejscówki na peryferiach. Na pierwszy ogień Rędzin, znajomy  złapał tam niedawno pięknego 70 cm bolenia. Niestety gdy przyjeżdżamy pod jaz okazuje się że woda jest bardzo niska, stado drobnicy na którym żerowały przy brzegu bolenie odpłynęło w siną dal a wraz z nim chyba także drapieżniki. Młócimy więc pustą wodę najróżniejszymi woblerami i gumami, bez skutku. Przypływa dwóch wędkarzy na pontonie,kotwiczą na spokojnej wodzie i obławiają ją twisterami. Tuz przed zmrokiem odpływają bez ryby. Dwóch innych spinningistów łowiących w nurcie niedaleko jazu na (chyba?) ołowianki i twistery również daje za wygraną z zerowym wynikiem. Jedynie robaczarz zainstalowany na główce przy moście wyciąga "na grunt" 50 cm sumka, którego niestety (ludzie patrzą) czuje się zobowiązany wypuścić. O zmroku zmieniamy metodę, zakładamy 20 g gumy i łowimy z opadu. Dwie godziny rzucania, zmiana ripperow na twistery a tych z kolei na kopytka, kolor taki śmaki i owaki- wszystko bez skutku. Zwijamy się koło północy bez ryby i w nie najlepszych humorach.

Nazajutrz jedziemy na Biskupin . Zajmujemy dwie obiecujące główki poniżej jazu i rozpoczynamy łowienie. Woda wygląda pięknie ale nie widać żadnego śladu żerowania drapieżników.  Znowu dwie godziny bezproduktywnego młócenia wody, jedynie wujek Janek zahacza na spokojnej wodzie leszcza. Ryba chwilę walczy po czym spina się, zostawiając na twisterowym haku łuskę wielkości dwuzłotówki. O zmroku ponownie próbujemy z opadu i ponownie klęska. Łowimy na główkach, potem na przeciwprądzie, na koniec przechodzimy przez jaz i próbujemy z wyspy Opatowickiej- ani jednego pobicia, pusta woda.

Po północy decydujemy się  na przenosiny na betony pod mostem Sikorskiego. Tam też nic, w dodatku zaczyna padać nieprzyjemny deszcz. Kończymy o trzeciej i z minami zbitych psów ponownie wracamy o kiju.

Po dwóch dniach postanawiam wrócić na swoją starą miejscówkę. Bolenie przypływają tam dopiero ok 21-wszej i żerują do zmroku, ale ja przychodzę godzinę wcześniej i próbuję najperw połowić na kleniowe woblerki, niestety bez skutku. Wreszcie są, przypłynęło stadko 3-4 sztuk. Żerują niezbyt intensywnie a w dodatku w sporej odległości od brzegu, na granicy rzutu moimi najcięższymi przynętami. Nie lubię łowić na sklepowe  woblery a zwłaszcza na tonące, ale dziś nie mam innego wyjścia. Spieszę się bo na złowienie ryby mam najwyżej 40 minut. Co 10 rzutów zmieniam przynęty, próbując po kolei wszystkich wyrobów Huntera- soul, ghost, spirit, fantom, wszystko na próżno. Albo bolenie tego nie chcą albo ja nie umiem ich namierzyć. w dodatku przynęty często nie dolatują lub plączą się przy rzucie.

W szarowce zakładam z rozpaczy  pływający boleniowy wobler wujka Janka i zaczynam łowić  na pustej wodzie, prowadząc z prądem. Już za drugim rzutem siedzi, uderzył 2-3 m od brzegu. Stawia się jakiś czas po czym ląduje w podbieraku. W półmroku widzę wyraźnie ze to jednak nie boleń choć na pewno karpiowaty. Kleń też nie,  dedukuję  że w takim razie to musi być jaź. Pomiar wykazał 44 cm, na pamiątkową fotkę (nie pamiętam kiedy ostatni raz złowiłem przyzwoitego jazia) niestety jest już za ciemno. Postanawiam sobie solennie że od następnego razu biorę nad wodę regularny aparat z lampą błyskową.

Po kilku dniach wracam w to samo miejsce , tym razem na łowisku jestem dwie godziny przed boleniami. Przygotowuję się do boju, obciążam tylne kotwiczki ołowianym drutem, przyginam oczka sklepowych woblerów, sprawdzam ich pracę i lotność. Wreszcie są bolenie, zaczynają tłuc ukleje niestety znowu daleko, na 35-40 metrze. Zaczynam łowić na soula 6, którego udało mi się zmusić kombinerkami do całkiem przyzwoitej pracy. Pierwsze 20 minut bez rezultatu, ale znajomy łowiący obok zapina niedaleko brzegu 45-tkę na sklepowego spirita. Wreszcie jest coś i u mnie, choć pobicie zupełnie nie boleniowe, przypominające raczej niemrawe stuknięcie sandacza. Ściągam rybę ku sobie z prądem, początkowo idzie bez większego oporu ale mam wrażenie że coś tu nie gra. Nagle w połowie odległości rybsko postanawia zmienić plan i odpłynąć  w górę rzeki a ja z lekkim przerażeniem orientuje się, że na wędce cw do 10 gram, lince 0.06 i  z przyponem FC 0.18 mam coś o wadze bliższej 10 niż 5 kilogramów. Wyraźnie czuję na kiju jak ryba wygina się miarowo na boki, usiłując wypluć wobler i jednocześnie oddala się pod prąd. Wędka wygięta w pół, hamulec terkocze oddając kolejne metry plecionki a ja stoję bezradny, wiedząc  że nie mam żadnej możliwości manewru. Widzę wielki wir na powierzchni wody, zrobiony ogonem uciekającej ryby i nie dodaje mi ten widok otuchy.   Po wyciągnięciu ok. 50 m linki nagle czuję na wędce luz. Przyjmuję to z niejaką ulgą, bo przecież owo coś nijak nie zmieściłoby się do podbieraka więc na delikatnym sprzęcie nie miałbym chyba szansy na wyciągnięcie takiego rybska na brzeg. Zwijam linkę i orientuję się, że na jej końcu nadal wisi wobler a więc zestaw wytrzymał,  ryba zeszła bo była źle zapięta. Odkładam sprzęt i siadam na ziemi, chwilowo nie mam siły aby łowić dalej. Zdrętwiała od kurczowego  trzymania wędki ręka boli w ramieniu jak cholera, otwieram piwo i zastanawiam się co też to mogło być. Raczej nie boleń, na pewno nie brzana i nie szczupak. Na sumach się nie znam więc to mógł być on, ewentualnie sporo ponad 5 kg sandacz. Dopijam piwo i zaczynam ponownie obławiać wodę tym samym soulem, bardziej z obowiązku niż z chęci i bez większej wiary w sukces. Po zmroku zwijam się i odmeldowuję znad wody o kiju... który to raz ostatnio?

Wczoraj zjawiłem się nad wodą kwadrans po 20stej z  mocnym postanowieniem rewanżu. Soul'a odłożyłem do innego pudełka- nie potrzebuję mieć znowu krokodyla na wędce, dziś jest dobry dzień na łowienie boleni. Niestety miejscówka zajęta przez dwóch stojących obok siebie spinningistów. Ja staję w bezpiecznej odległości od nich i zaczynam obławiać wodę pływającym woblerem, bez skutku. Po kilkunastu minutach zjawiają się bolenie, znowu tłuką daleko. Zakładam 6 cm tonącego uklejopodobnego noname'a nabytego w Krokodylu, którego udało mi się kombinerkami zmusić do współpracy  i rozpoczynam polowanie. Długo nic nie trafiam, w międzyczasie jeden z tamtych dwóch wyciąga 40staka. Kwadrans przed zmierzchem namierzam w końcu miejsce, w którym ryba atakuje regularnie w dwu-trzyminutowych odstępach. Za którymś rzutem wreszcie trafiam idealnie, trzy ruchy korbką i czuję znajome uderzenie- siedzi. Jest dość silny uciąg więc hol mam nie najłatwiejszy, ryba stawia się umiejętnie a 5 metrów od brzegu zapiera się i muruje,  wyciąga linkę ustawiając się bokiem do nurtu i spływając z prądem. Po pięciu minutach ląduje w końcu w podbieraku. Pomiar wykazuje 54 cm, a więc całkiem nieźle, boleń zapięty płytko dolną wargą za brzuszną kotwicę woblera. Szybko robię fotkę i uwalniam rybę, po czym przez kolejnych kilka minut usiłuję w półmroku wyplątać woblera z podbieraka. Robi się coraz ciemniej, bolenie wciąż polują i można by szybko trafić drugą sztukę a  ja użeram się z tym cholernym podbierakiem. Kiedy już mi się to udaje jest już prawie ciemno. Łowię tym samym woblerem do 22giej ale bez efektu, zresztą jeszcze nigdy nie udało mi się trafić bolenia nie widząc dokąd frunie przynęta.

Jak znajdę sposób na wstawienie fotek to będę zamieszczał.

post-57645-0-92843600-1406512175_thumb.jpg

Edytowane przez Hans Kloss
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje Hans,

świetny opis.

Znów łowiłeś na kijka do 10g? Bolenie? Po co tak się męczyć? Spraw sobie bardziej "boleniowy" kijek i będziesz miał bardziej komfortowe łowienie :)

 

A co do podbieraka... Krew mnie zalewa tak jak Ciebie dlatego następna wizyta w sklepie to będzie gumkowy albo żyłkowy podbierak. Ja ostatnio zadziory pozaginałem żeby się z tym g...em nie męczyć... Już miałem kiedyś kotwice obcinane przez to, bo nie szło wyplątać, a co dopiero robić to po ciemku. Masakra....

 

Wczoraj była pobudka 2.40... :(

Na łowisku o świcie meldujemy się jeszcze we mgle :) Piękny klimacik.

Ryby rozmiarami nie dopisały niestety.... :(  Ja miałem szczupaczka, okonka (przyłowy) i klenika ok. 35cm.

Kolega zaliczył w pierwszym chyba rzucie klenika z przelewu, bolka pod 6 dych.

Piękne boleniowe lochy masakrowały uklejki na drugim brzegu w pełnym słońcu (a jakże :) )

Upał niemiłosierny był nad rzeką (całe szczęście była okazja się skąpać w kaloszach bo zbyt głęboki rów był :) to chociaż kopyta sobie schłodziłem), na brzegu istny sajgon, żadnej ścieżki, nic.... Powrót brzegiem do auta całkowicie mnie dobił, górą nie dało rady iść.

Całe szczęście klima w aucie jest bardzo wydajna :) Można było dojść do siebie.

 

Slavo

Edytowane przez Slavobeer
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co do podbieraka... Krew mnie zalewa tak jak Ciebie dlatego następna wizyta w sklepie to będzie gumkowy albo żyłkowy podbierak. Ja ostatnio zadziory pozaginałem żeby się z tym g...em nie męczyć... Już miałem kiedyś kotwice obcinane przez to, bo nie szło wyplątać, a co dopiero robić to po ciemku. Masakra....

 
Ja w nocy zwykle (jak się uda odhaczyć rybę) zostawiam wobler/przynętę w siatce i rozplątuje dopiero w domu, za dnia. Najgorzej jak to jedyny łowny egzemplarz przynęty....

 

Wczoraj była pobudka 2.40...  :(

 
Pobudka? Nieopłacało się iść spać... ;)
Edytowane przez peekol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...