Skocz do zawartości
  • 0

Boleń - dyskusja na temat populacji i nie tylko wydzielona z wątku Bolenie 2016


Robert

Pytanie

Pozwoliłem sobie wydzielić tę dyskusję, jest całkiem ciekawa i pouczająca, ale znalazła się w niewłaściwym miejscu.

 

 

 

 

 

Za stary jestem aby się dać bolkom wypuścić w maliny. Ze spadkiem temperatury ryby trawią dłuuuugo dużej więc żerują rzadziej. 

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Odra jest dosyc dluga troche krotsza od Wisly ale jednak. A wiekszosc klamotow rozpalajacych wyobraznie pochodzi z krotkiego jak na caly bieg rzeki odcinka. Pomijam sztuki metrowe bo to inna liga. Ja w niej nie gram. Co do nastawienia userow do idei promowanych przez forum to wystarczy popatrzec na ilosc zarejestrowanych vs dyskutujacych i wszystko jasne. Dla wiekszosci forum sklada sie z gieldy i bazy danych czyli wiesci znad wody.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Większa ilość ryb generuje mnóstwo czynników zwiększających szanse na ich złowienie. Jest je łatwiej znaleźć bo większa liczba charakterystycznych stanowisk  jest obsadzona. Jest większa szansa napotkania ryb chęciowych. Większe zagęszczenie wpływa też na zachowanie ryb. Nie tylko ze sobą konkurują ale w przypadku boleni częściej współpracując lub wykorzystując ataki sąsiada. Przy bardzo dużej koncentracji potrafią polować grupowo, nierzadko wpadając w amok. Są jeszcze takie miejsca na świecie gdzie wystarczy wrzucić cokolwiek do wody aby złowić rape, a jak toś by powiedział, że to trudna do złowienia ryba, to zostałby wyśmiany.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wczoraj w radio, taki tekst usłyszałem, przytaczam tak dokładnie jak pamiętam od momentu w ktorym zarejestrowałem o czym mowa:

 

"... zarybiacze, bez pojęcia, wpuścili miliony boleni do jeziora. I wyciął wszystko. A boleń do niczego się nie nadaje. I teraz innej ryby nie ma."

 

Komentarz prowadzącego audycję:

" No, to czekamy może ktoś ze słuchaczy zna smaczny przepis na bolenia?".

 

Tak buduje się społeczny odbiór problematyki wędkarskiej. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to była"audycja sponsorowana" przez PZW, ktoś na dole, postawił się tym na górze, przy okazji zarybiał boleniami. Trzeba go us...ć, a przy okazji podtrzymać w społeczeństwie mięsiarską mentalność.

Oczywiście nie wykluczam, że zarybienie było błędem i naruszyło równowagę zbiornika.

Tylko jakoś nie widzę, jak ten straszliwy boleń morduje sumy, sandacze. Stąd silne podejrzenie, że pan szanowny z radia, tęskni po prostu za workiem leszczy, i sam wyciął większość ryb...

 

Na marginesie przypomnę kolegom, że C&R i nokill to niezupełnie to samo.

Edytowane przez etherni
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak, można spławić trupa, i cieszyć się że nie zabieram ryb. Mieć w d... okres ochronny bo "i tak wszystko wypuszczam".

Można też zabrać rybę, nieodwracalnie okaleczoną mimo przestrzegania zasad C&R i w ten sposób być z tymi zasadami w zgodzie. Bo C&R to nie jest bezmyślne wyrzucanie do wody wszystkiego co uwiesiło się na haku. Nawet nie jest to dogmatyczne wypuszczanie każdej zdrowej ryby. Przynajmniej w pierwotnej formie tej idei. C&R to rozsądek,umiar, szacunek do przyrody. Nie wyklucza zabrania ryby, ani nawet jej zabicia. Tyle że w czystej formie C&R u nas nie istnieje.

Są fundamentaliści i terroryści nokillowi, i miesopozyskiwacze.

Niemal nic po środku.

 

Zdarza mi się zabrać rybę, której powrót do wody nie daje nadzieji na przeżycie. Ale myślę, kombinuję jak nie skaleczyć, łowię świadomie. Nie płacze po pstragu 33cm z zarybienia, który zrobił sobie bezzadziorem lobotomię. Trudno, takie jest ryzyko naszego hobby. Można nie łowić, albo oszukiwać siebie i innych że 100% ryb przeżyje spotkanie z hakiem.

Ale jak naprawdę ładna, duża ryba nie przeżyje holu - czuję żal. Smutek. Rzadko, bardzo rzadko, ale to się zdarza. Ilu z forumowiczów wrzuca zdjecia takich ryb, bo puścili trupa z nurtem, nie wiem. Ja tego nie robię. Jak reanimacja nie pomaga , zabieram rybę.

 

Mogę nawet jechać na rybny zbiornik z założeniem że BYĆ MOŻE zabiorę JEDNĄ rybę, jeśli wiem że to nie zmienia nic w ekosystemie. Jedną z 5-10 złowionych i na pewno nie największą. Ilu wali w łeb właśnie okazy, bo to większa "chwała"?

 

Ale nie wyobrażam sobie beretowania pstrąga (potokowego oczywiscie) z np. Prądnika.

Tęczak z hodowli, który uciekł do Dłubni? Oczywiście, można wypuścić , pytanie na ile to jest rozsądne.

 

Ja tak widzę C&R, tak rozumiem ideę o ktorej czytałem 25 lat temu i była szokiem dla większości, nie tylko u nas, łowiących.

W naszej rzeczywistości wyrodziła się w fanatyczny nokill, z pominieciem istoty sprawy.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jako chyba tu najstarszy stażem ortodoksyjny nokillowiec muszę zgłosić zdanie odrębne.

Jest w RAPR taki przepis który każe wypuszczać ryby w okresie ochrony nawet jeśli nie rokują przeżycia.  Chyba nie trzeba tłumaczyć, że ten przepis jest aby nie kombinowano. Można teraz położyć a wadze z jednej strony takie ryby a na drugiej szali te które by zabito jeśli nie było by tego przepisu. Niech każdy sobie zważy sam. Ja wole wypuści rybę słabo rokująca i "zanieczyścić" środowisko niż mam mnie ktoś widzieć jak dźwigam tego trupa do samochodu a potem czytać i słuchać jaki to jestem wredny typ bo promuję C$R a jak nikt nie widzi to wale w łeb. Nie chce przeceniać ile to wędkarzy pod moim wpływem przestało zabierać ryby, ale jest ich trochę. Ile każdy z nich zabiłby ryb gdyby nie moja bezkompromisowość w temacie? Przeciętny wędkarz nie ma pojęcia o stanie ekosystemu aby podejmować decyzje ile i kiedy może zabrać, dlatego najlepiej aby nic nie zabierał. Sam dałeś tego próbkę dyskredytując tęczaka. Tęczaki pełnią w naszych wodach rolę osłonową dla potokowa co potwierdzili naukowcy. Na ironię taką rolę pełniły szczupaki i sandacze dla boleni dzięki czemu później się do nich dobrano. Dlatego uważam, że rozsądniej jest wypuszczać wszystko niż rozsądnie kombinować :)

  • Like 14
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 Nie chce przeceniać ile to wędkarzy pod moim wpływem przestało zabierać ryby, ale jest ich trochę. Ile każdy z nich zabiłby ryb gdyby nie moja bezkompromisowość w temacie?

 

 

Robercie ciekawe również mogłyby być statystystyki do ilu mięsiarzy w między czasie trafiły Twoje przynęty i na którą stronę przechyla się szala.Czy na korzyść czy na niekorzyść dla ryb. To nie jest broń Boże atak na Twoją osobę czy ujmowanie zasług ale medal niestety ma dwie strony.

Edytowane przez maicke82
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jeśli taki ortodoksyjny no killowiec to radzę zaprzestać sprzedaży przynęt które są zapewne "zabójczo" skuteczne.

Odtodoksja zobowiązuje !!!

A teraz w drugą strone - ilu wędkarzy sie zniecheciło do boleni, bo kupili przynęty "zabójczo skuteczne" ale nie potrafią ich używać dobrze ? Myślę że suma summarum rachunek wyjdzie " in + "

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ludzie do boleni się zniechęcali jak nie było przynęt boleniowych.

W dobie internetu z filmami wręcz instruktarzowymi jak używać tych przynęt, to nie wiem jakim trzeba być mózgiem by nie potrafić ich użyć. Od kilku lat gdy nastąpił bum na te przynęty z roku na rok o wymiarową rybę jest ciężej. I coraz częściej będąc na mieście widze martwe bolenie leżące na glebie i tłum stojących kormoranów na jednej mecie.

Kilka lat temu boleń to była ryba z przyłowu.

Dziś jest celowo łowiona przez "smakoszy"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Obciążanie producentów przynęt odpowiedzialności która spoczywa na barkach użytkownika wody jest tak samo niedorzeczne jak obciążanie producentów samochodów za miliony które zginany w wypadkach.   Ze mną czy beze mnie postęp i tak będzie. Do nowych realiów trzeba dostosować przepisy. Kiedyś się chodziło do lasu wyciąć choinkę na święta. Jak by teraz tak wszyscy robili to byśmy lasów nie mieli. Ktoś pomyślał i dzięki temu mamy lasy. Z rybami nadal jest tak jak by się nic nie zmieniło. Tyle tylko, że niedługo będzie po fileciku na łeba na rok.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mój komentarz był oczywiście sarkastyczno-prowokacyjny (lub odwrotnie).

O hołdowaniu C&R i jednoczesnym zabieraniu ryb sam gdzies tu pisałem, jednocześnie deklarując, że np. sandacza 55-60 cm z Soliny lub Czorsztyna być może bym kiedyś zabrał, choć prawdopodobnie mając taką rybę w ręce szybko bym ja wypuścił. Od 25 lat mam traki odruch, więc się pewnie utrwalił. Poza tym, na żaden z tych zbiorników się nie wybieram, więc spoko :)

 

Kiedyś były fajne prywatne żwirownie koło Wadowic, gdzie odpłatnie można było złowić sandacza. Ale właściciele wpadli na pomysł, żeby zabronić spinningu i pozwalają łowić tylko na grunt...

 

Ale wracając do postu Sławka: nic zdrożnego w zabraniu jakiejś sensownej ryby raz na jakiś czas. Ale też jest ważne, żeby nie prowokować ryby, która ma np. okres ochronny i nie narażać jej na okaleczenie lub zgon. Mnie też się trafił w maju sum - podczas łowienia boleni, co było trudne do przewidzenia, ale już spinningowanie w grudniu na pstrągowej rzece (że niby za kleniem) albo dużą obrotówką w marcu w jeziorze (że niby za rekordowym okoniem) jest zwyczajnym kurestwem. 

 

Enyłej - i tak każdy (podobno) ma jakieś tam swoje sumienie i swoją etykę.

Moim zdaniem jest coraz więcej zwolenników łowienia dla frajdy, a nie dla mięsa.

Szkoda, że tych drugich jest wciąż miażdżąca większość, a ryb zastraszająco szybko ubywa..

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Z uporem maniak będę powtarzał, że do regulacji odłowu służą tylko limity. Zakazy łowienia w nocy, używania echa czy łodzi itp. to specjalność PZW udające, że chroni ryby no i aby mięcho trafiało do naszych a nie tych nie naszych. Tak jak napisałem, limity od 0, zakaz łowienia na tarliskach, żelazna egzekucja, odstraszając kary i będzie lepiej.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Moim zdaniem jest coraz więcej zwolenników łowienia dla frajdy, a nie dla mięsa.

Szkoda, że tych drugich jest wciąż miażdżąca większość, a ryb zastraszająco szybko ubywa.

 

Z tym ,że ci łowiący dla mięsa są zdecydowanie częściej nad wodą i summa summarum są bardziej zawzięci i skuteczni.Nie ma dla nich złej pogody,ani pory roku.Nie boją się cienkiego lodu ani kontroli straży rybackiej. Odnośnie boleni... Największym błędem w ich zachowaniu jest to ,że zdradzają swoją obecność na powierzchni wody.W tym kraju każda ryba powinna być bardziej rozsądna i ostrożna!!! 

Edytowane przez maicke82
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na to też jest sposób. Tu gdzie łowie aktualnie udało mi się przeforsować opłaty. Miały być tylko dniówki ale władze ugięły się pod naciskiem PZW i wprowadzi okresowe. Zawsze coś. Nie ma obsiadywania brzegów przez cały rok. Najlepsze jest to, że ja wróg nr1 PZW uratowałem im dupę bo tak zarybianie nowej wody odbywało by się kosztem innych, a tak mają ekstra kasę która musi iść w 100% do tego jeziora. Oczywiście i tu kanalie kombinują i kupują handlówę do natychmiastowego odłowienia aby jakiś franc szczupak im nie sprzątną.  I takim typom spod ciemnej gwiazdy przekazuje się wodę i udaje , że nic nie widzi i nie słyszy. Tak działa państwo teoretyczne.

Edytowane przez Robert
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Dokładnie tak. Dziwne jest tylko to jak ryby różnie na nią zareagowały. Ryby z tego odcina mogły uciec w Nidę w której ja nigdy nie widziałem płynącego błota. Mimo to spływały setki km w dół. Tak było na wszystkich odcinkach gdzie koryta są szerokie i płytkie. Na takich odcinakach robią się właśnie najczęściej zgrupowania bo często woda zaczyna się dopiero dobry kawałek za szczytem główki. Ryby nie mając wyboru kryją się na przykosach i muldach na środku rzeki. Druga dziwna sprawa to, że ten odcinek nie może się do dziś pozbierać. Nida jest systematycznie zarybiana boleniem i większe ryby powinny spływać do Wisły. W Połańcu rapy z Wisłoki i zaporówki na niej zasilają Wisłę okresowo. Trzeba tylko wiedzieć kiedy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Przyujściowy odcinek Nidy to susza, nawet klenie które tam miały super warunki znikły. Akurat z tego odcinka Nidy klenie poszły w roku 2010 w górę i dobrze się mają:)Kiedy wody po tej zimnej powodzi zaczęły opadać obserwowaliśmy tylko spływające z Nidy do Wisły białoryby(amury, karpie, tołpygi. Ryb nurtowych zero.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nad Nidą nie byłem już z 10 lat, chociaż dawniej jeździłem regularnie od końca lat 80-tych.

Przyznam, że nigdy nie widziałem w Nidzie bolenia - żadnych oznak żerowania, mimo że w tym czasie Wisła od boleni się gotowała.

Ja jeździłem na szczupaki, okonie, klenie, jazie. W ostatnich latach z rybami bywało bardzo kiepsko, za to 2 czy 3 razy widziałem lokalesów spacerujących brzegiem z sieciami.

Poza tym, Nida była z roku na rok płytsza i brudniejsza.

W końcu się poddałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...