Skocz do zawartości

Whisky, moja żono


coma

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Kolejny otrzymany dziś „eksponat” trafia do kolekcji w barku ;) Co ciekawe, wypuszczono tylko 3000 butelek.

 

 

Zaczyna brakować miejsca w barku... ;)

 

No i udało się na nowo napełnić pusta butelkę ;)

 

 

A jeśli ktoś tak jak ja gustuje w burbonach i amerykańskich whiskey to polecam Destiller Series Jacka Danielsa. Tak mi zasmakowała, ze już pół butelki zostało, a dostałem w czwartek w zeszłym tygodniu...

 

Edytowane przez Żbiku
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Ech, natknąłem się na wątek ale nie natknąłem się w nim na...Ale od początku. Pijak ze mnie marny. Można powiedzieć, biorąc średnią krajową, że przez 50 lat w ustach alkoholu nie miał. Samochód mi to zrobił i upośledzone tradycje rodzinne. Raz na jakiś czas piwo do obiadu. Wstyd się przyznać. Przepraszam bardzo. Nie rozgłaszajcie. Do whisky miałem podobny stosunek jak do sushi. Ruda wóda na myszach, a ryżu nie cierpię. Co to znaczy stać się ofiarą stereotypów! Sushi poezja. Niech żyje Japonia! Whisky spróbowałem ze trzy lata temu. Z ciekawości i przekory. Dostałem literek czarnego Jasia. Sąsiad jest chirurgiem, rozumiecie. Podszedłem do zagadnienia z następującymi założeniami: lód bo tak się pije i schładza, zero coli i innych ulepszaczy bo zabiją smak, nie piję żeby się upodlić bo nigdy nie potrzebowałem. Poczuć smak i sprawdzić fenomen milionów smakoszy i milionów kontestatorów. Dwie kostki, jedna trzecia szklanki, mały łyk. Miłe zaskoczenie. Potem już tylko było miło. Od tamtej pory nic innego nie biorę do gęby. No, jakieś piwo incydentalne. Ponieważ stwierdziłem, że tak mi smakuje trzeda było upatrzyć model. Kryteria: smak (podstawa), cena (nie zarżnąć się finansowo, bo nie warto), dostępność (nie ma prawa zniknąć z rynku bo będzie płacz). Oto moje typy: Lauders (1l, 58PLN) po prostu mi bardzo smakuje. I ma zaletę. Ilekroć jadę na Boren nabywam na promie 1,75 litra z uchem. Poręcznie i wystarcza na wieczorne sączenie. Tullamore Dew, dużo napisano. Glenmorangie za smak dębowej beczki i łagodność, jak mi się wydaje (nie jestem specem). Wspomniany czarny JW za smak i przepaść dzielącą go od czerwonego syfu. I jeszcze jedno. Nie wiem czy się zgodzicie, ale whisky z lodem nie zostawia nad ranem nawet wspomnienia kaca. To taka wulgarna wartość dodana, bo przy tak smacznym trunku o kacu nie wypada.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto recepta na życie: fotel, w odtwarzaczu fajna płyta, szklaneczka, lód, butelczyna złocistego napoju i szafeczka lub stoliczek, żeby nie trzeba było podnosić niepotrzebnie czterech liter celem dolewki. Odpalamy płytę i w półmroku delektujemy się bez pośpiechu małymi łykami. Smak, smak, smak. Od odbierania nóg jest chirurg ortopeda, a kopnąć może zepsute gniazdko jak nieopatrznie wsadzimy paluchy. To napój. Znieczulają się frajerzy. I nie zniechęcać się. Nie spotkałem osobnika, któremu piwo, wino czy whisky smakowało po pierwszym łyku w życiu. Do whisky trzeba mieć więcej cierpliwości. Ale wynagradza. I nie słuchać debili, którzy mówią, że to bimber nie do picia. Odwracamy się na pięcie. Szkoda gadać.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...