Skocz do zawartości
  • 0

Ani diabeł, ani głębina, czyli małym pontonem na dużą wodę – część IV


admin

Pytanie

Cześć,

Pomysł na niniejszy artykuł przyszedł mi do głowy ju?ź w trakcie wyjazdu. W zasadzie większą jego część nosiłem w głowie w dniu powrotu do kraju. Niekt?łre przemyślenia nie wiązały się bezpośrednio z myślą przewodnią, tj. sposobem na eksplorację nieznanego jeziora; eksplorację rozumianą jako identyfikację atrakcyjnego wędkarsko akwenu oraz jego poznanie w stopniu umo?źliwiającym celowe i skuteczne łowienie. Luźne refleksje zainspirowane tegoroczną wyprawą wydały mi się jednak na tyle wa?źne z punktu widzenia łowienia ryb w Szwecji w og?łle, ?źe postanowiłem je umieścić w jego ostatnim rozdziale. Pokuszę się tak?źe o podanie w niej częściowej statystyki złowień i kr?łciutkie podsumowanie wyjazdu.

 

Zapraszam do lektury ostatniej ju?ź części serii Ani diabeł, ani głębina, czyli małym pontonem na du?źą wodę. Zapraszam oczywiście do dyskusji.

 

Pozdrawiam

Remek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 odpowiedzi na to pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Rewelacyjny cykl, kt?łry świetnie się czyta, gratulacje! Mn?łstwo konkretnych rzeczy i sporo ?źywych opis?łw + fajne zdjęcia, czego chcieć więcej. W odniesieniu do mojego ograniczonego łowienia, trochę science-fiction.

Znam - jak sądzę - to uczucie, kt?łre opisujesz. Miałem tak po powrocie z pierwszego i drugiego samodzielnego ?źeglowania. Wielkie zaaferowanie w trakcie i jakby przebłyski świadomości w międzyczasie, zazwyczaj przy wieczornym rozprę?źeniu. Wszystko docierało powoli i kotwiczyło się w głowie dopiero po powrocie i obejrzeniu zdjęć, film?łw. Z wędkarstwem mam tak, kiedy rewelacyjnie biorą, co zdarza się nieczęsto niestety, ale to inna skala, kiedy ja np. na przełowionej wodzie doświadczam urodzaju pasiastych 30tak?łw i cieszę się tą chwilą, ni?ź łowienie poniekąd ekstremalne, jakie nam przybli?źyłeś. Żerujące bolenie najsilniej wyzwalają we mnie taki instynkt. U mnie to taki trochę trans, jakby grać w filmie i oglądać go jednocześnie, znika chill a skuteczność staje się sprawą ?źycia i śmierci (nie ryb, oczywiście) :D O to chodziło?

Ciekawy wątek o ponownym złowieniu tej samej ryby w kr?łtkim odstępie. Jak na wędce zachowywał się ten metrowy szczupak za pierwszym i za drugim razem?

W moich okolicznych wodach, będących pod du?źą presją, bardzo podoba mi się wizja wprowadzenia zasady, ?źe im marniejsze wyniki, tym większa szansa na szał ?źerowy i połowienie do b?łlu. :mellow:

 

Dzięki, pozdrawiam!

Grzesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

 

Z tą „percepcją rzeczywistości” to bywa r?ł?źnie :D Czasem świadomość, ?źe zaczyna się wędkarskie święto, dociera do mnie w drodze, a czasem ju?ź na wodzie. Nie jest to jednak niczym niezmącona radość: zbyt du?źo na głowie, zbyt du?źo niewiadomych. Nie da się przewidzieć, co zastaniemy na miejscu, niezale?źnie od tego jak „cywilizowane” są okolice jeziora. Pierwszy faza odprę?źenia to zakwaterowanie/znalezienie dostępu do wody. Druga – to pierwsze konkretne brania. Ale jak zaczynają ?źreć, to luz znika <_< Dokładnie tak jak m?łwisz – jest to taki strzał adrenaliny, ?źe tracisz kontakt z rzeczywistością, nie czuje się efektu wielu godzin i dni spędzonych na wodzie, braku snu, głodu, nie czuje się zmęczenia, zapomina się o baga?źu problem?łw, o codziennym ?źyciu. Hol, haj, zejście, kolejny hol, haj, zejście… i tak w k?łłko.

 

Potem, po powrocie do kraju, do pracy, mam wra?źenie, ?źe wpadłem w d?łł z g?łwnem, pełen po brzegi, kt?łry ktoś nakrył z g?łry deklem. Po seansie „prawdziwego ?źycia” wszystko wydaje się jakieś takie miałkie, obce, bezsensowne… Kilka dni, ?źeby się pozbierać do kupy, to takie absolutne minimum.

 

Co do tej głupiej i ?źarłocznej metr?łwki, to nie pamiętam, jakoś tam walczyła, na ile mo?źe walczyć metrowy szczupak na szklaku i lince 30lb. Tzn. branie, efekt „worka cegieł” , kr?łtki i bezwzględny hol, szybkie podebranie. Efektem „worka cegieł” nazywamy branie ryby tak w granicach 100 lub więcej – wędka wygina się po rękojeść, a plecionka schodzi ze szpuli. Mniejsze sztuki nie wysnuwają linki, idą za łodzią – tak jest ustawiony hamulec. Fakt, ?źe w ten spos?łb ryby słabo zacięte prawdopodobnie spadną, za to te, kt?łre dobrze za?źarły zatną się porządnie z większym prawdopodobieństwem. Łowię gł?łwnie z uchwytu, wolę się koncentrować na prowadzeniu łodzi – więc coś za coś.

 

W polskich realiach zasada kiepskich wynik?łw nie bardzo działa. Na mojej „przydomowej” wodzie – im marniejsze wyniki, tym… marniejsze wyniki. Przełom to nie jest kwestia godzin, czy dni, a raczej tygodni. Brania mają charakter okresowy – np. przez p?łł roku czeka się na pierwsze konkretne przymrozki… Przykład z naszego podw?łrka: wczoraj wr?łciłem z wycieczki wędkarskiej - w Polskę. Wyniki mizerne, choć na SE brałbym taką pogodę w ciemno i chętnie kogoś w dupę cmoknął, byleby nie była gorsza. Podobno nie bierze od dw?łch tygodni, łowiło się na początku października. I co ja - biedny ?źuczek - mam zrobić, jak spędzam tylko 2 dni na wodzie? Chyba tylko modlić się o cud.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

W polskich realiach zasada kiepskich wynik?łw nie bardzo działa. Na mojej „przydomowej” wodzie – im marniejsze wyniki, tym… marniejsze wyniki. Przełom to nie jest kwestia godzin, czy dni, a raczej tygodni.

Raczej kwestia lat! Tak przekornie napisałem, bo oczywistym jest, ?źe nieurodzaj metr?łwek w niekt?łrych moich wodach nie pozwala nawet zauwa?źyć szału ?źerowego, gdyby występował r?łwno co 48h, w samo południe ;)

Ja te?ź często dopiero w domu albo w drodze czuję, ?źe za mało wypiłem, za mało zjadłem albo za daleko zaszedłem i jestem sp?łźniony delikatnie 2 godziny :lol: A potem sam do siebie: Co mnie tak nogi bolą? No tak, przez 10 godzin usiadłem dwa razy na pięć minut. <_<

Powroty do rzeczywistości bywają bolesne, ale mo?źe to te?ź potrzebne momenty, by uświadomić sobie jak bardzo chce się pewnych zmian. Mo?źe jakieś da się wprowadzić, mo?źe nie tak trudno jak się wydaje? Mo?źe z korzyścią dla rodziny i dla naszych szaleństw.. Jazdę po szynach i trasę na pamięć łatwo sobie wdrukować, trudniej zmienić numer linii - takie mnie przemyślenia dopadają, kiedy czytam te wszystkie wspaniałe relacje z dalekich wypraw. Raz odczułem efekt worka z cegłami, przy pierwszym i jedynym moim tygodniu trollingowym, na 6 metrach, bach, kij w pałąk i linka szła r?łwno, z kilkoma kr?łciutkimi przerwami, a?ź nie puścił wadliwy krętlik. :( Sprawdziłem potem wieczorem kilkanaście sztuk jakie miałem luzem przy sobie oraz gotowe przypony i ?źaden nie puściłby przy takiej sile hamulca jaką miałem (dość mocno, ale szpulka oddawała linkę płynnie). Do dziś rozmyślam, czy tam mo?źe była nienamierzona g?łrka z roślinnością, mo?źe, mam nadzieję.

Co do moich ostatnich rzecznych wynik?łw, to z podziwem oglądam zdjęcia Koleg?łw (znad Odry gł?łwnie), bo wołanie do patron?łw to jedyne co mi ostatnio pozostaje, wobec niemocy w odnalezieniu miejsc?łwek lub sposob?łw na ryby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ja po powrocie do Polski zawsze stwierdzam, ?źe właściwie nie umiem łowić ?źadnych ryb, za wyjątkiem karasi na kaczym stawku na naszym osiedlu, co z powodzeniem udaje się tak?źe mojemu 6-letniemu synowi (co więcej jak miał 4-5 lat te?ź sobie radził niezgorzej). Co – rozumując wprost – oznacza, ?źe w czasie kilku- kilkunastu lat oduczyłem się tego i owego, zamiast podnosić poziom umiejętności i wiedzy. Wyniki m?łwią same za siebie, kiedyś łowiłem w Polsce więcej i bardziej regularnie.

 

Tak na powa?źnie to jestem rzadziej na wodzie. A u nas bez tego ani rusz. Coś za coś. Bo wolę raz na jakiś czas ruszyć się gdzieś dalej, ni?ź pałować co weekend. A jak mam jechać gdzieś w Polskę, to ju?ź mogę wydać parę PLN więcej (albo i nie) i opuścić granice ojczyzny – przynajmniej raz w roku. Choć musze przyznać, ?źe rodzime klimaty często bardzo mi odpowiadają. Byłem ostatnio kila dni na Żuławach, połowiłem z pontonu, pospacerowałem kilka dni brzegiem Bałtyku, kt?łry był akurat gładki jak st?łł. Mo?źna się zakochać. Świe?źe powietrze, miły chłodek, cisza, kryształowa woda… Ale wyniki – raczej słabe. A szkoda, bo tam akurat łowię z ręki i – powiem szczerze – uwielbiam to.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...